Dawid Warszawski odpowiada oszczercom: Jak ja nie jestem z waszej Polski, tak wy nie jesteście z mojej
O okolicznościach wydarzeń mówią w filmie m.in. ówczesny minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller i Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Z kolei Warszawski - publicysta współpracujący z "Gazetą Wyborczą" (wybrano go m.in. dlatego, że mówi dobrze po angielsku, a program jest przeznaczony na rynek międzynarodowy) - opowiada o znaczeniu katastrofy smoleńskiej dla Polski.
======================
Ależ naturalnie, że tylko dlatego go wybrano. Jak powszechnie wiadomo, nikt w Polsce oprócz Radzia Sikorskiego i Dawida Warszawskiego nie mówi wystarczająco dobrze po angielsku, a nawet jak mówi, to nie można go wystawić, bo nie wiadomo co powie.
Natomiast cyniczny uśmieszek półgębkiem (ang. smirk), który Dawidowi Warszawskiemu z twarzy przez cały jego występ w filmie "Śmierć prezydenta" nie schodził, oraz ton politowania jakim mówił o spiskowych oszołomach, Dawid dodał klientom z NG całkowicie gratis, w promocji. Nieczęsto bowiem sie zdarza, żeby można było jednocześnie opowiadać w skali globalnej baśnie, zasłużyć się wladzy państwowej swego kraju, dokopać przeciwnikom politycznym i jeszcze być może dostać za to jakieś honorarium. Na miejscu Dawida z trudem by mi przyszło nie uśmiechać się w takich okolicznościach od ucha do ucha. Wypada mi zatem pochwalić Dawida za umiar, bo uśmiechał się jedynie półgębkiem.
Kto zrobił Dawida Warszawskiego jest, jak mawiają Rosjanie, ni pri cziom, czyli nie ma nic wspólnego z niczym. Lenin powiedział w 1914 r., że wszystko jest związane ze wszystkim innym, a Dawid w oczywisty sposób ten pogląd podziela, jeśli sądzić po jego rozgoryczeniu wyrażonym w GW.:
"Jest taka Polska, która mnie nie chce właśnie dlatego, żem nieprawdziwy >polski dziennikarz<, a za to prawdziwe >resortowe dziecko<. Polska oszczerców. Polska >opozycjonisty< i profesora Krasnodębskiego. Polska, dla której liczy się, kto cię zrobił, a nie to, co ty zrobiłeś."
Ależ naturalnie, że tylko dlatego go wybrano. Jak powszechnie wiadomo, nikt w Polsce oprócz Radzia Sikorskiego i Dawida Warszawskiego nie mówi wystarczająco dobrze po angielsku, a nawet jak mówi, to nie można go wystawić, bo nie wiadomo co powie.
Natomiast cyniczny uśmieszek półgębkiem (ang. smirk), który Dawidowi Warszawskiemu z twarzy przez cały jego występ w filmie "Śmierć prezydenta" nie schodził, oraz ton politowania jakim mówił o spiskowych oszołomach, Dawid dodał klientom z NG całkowicie gratis, w promocji. Nieczęsto bowiem sie zdarza, żeby można było jednocześnie opowiadać w skali globalnej baśnie, zasłużyć się wladzy państwowej swego kraju, dokopać przeciwnikom politycznym i jeszcze być może dostać za to jakieś honorarium. Na miejscu Dawida z trudem by mi przyszło nie uśmiechać się w takich okolicznościach od ucha do ucha. Wypada mi zatem pochwalić Dawida za umiar, bo uśmiechał się jedynie półgębkiem.
Kto zrobił Dawida Warszawskiego jest, jak mawiają Rosjanie, ni pri cziom, czyli nie ma nic wspólnego z niczym. Lenin powiedział w 1914 r., że wszystko jest związane ze wszystkim innym, a Dawid w oczywisty sposób ten pogląd podziela, jeśli sądzić po jego rozgoryczeniu wyrażonym w GW.:
"Jest taka Polska, która mnie nie chce właśnie dlatego, żem nieprawdziwy >polski dziennikarz<, a za to prawdziwe >resortowe dziecko<. Polska oszczerców. Polska >opozycjonisty< i profesora Krasnodębskiego. Polska, dla której liczy się, kto cię zrobił, a nie to, co ty zrobiłeś."
Ja jednak nie jestem leninistą, więc tego poglądu nie podzielam, stąd zaszłości rodzinne Dawida Warszawskiego mnie nie interesują.
Istnieją natomiast kwestie dobrego smaku, ewidentnie bardziej rozwinięte w społeczeństwach anglosaskich niż w polskim; osobiście wątpię, by National Geographic Channel miał kiedyś poprosić o komentarz w filmie dokumentalnym o historii kary śmierci na przyklad syna Alberta Pierrepoint (1905-1992), brytyjskiego urzędnika państwowego.
Istnieją natomiast kwestie dobrego smaku, ewidentnie bardziej rozwinięte w społeczeństwach anglosaskich niż w polskim; osobiście wątpię, by National Geographic Channel miał kiedyś poprosić o komentarz w filmie dokumentalnym o historii kary śmierci na przyklad syna Alberta Pierrepoint (1905-1992), brytyjskiego urzędnika państwowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz