czwartek, 21 października 2010

Oczom własnym nie wierzcie, wierzcie MAK


 Nie ma danych, by mówić,
 że ktoś celowo niszczył wrak.

Jermołow: Nikt celowo nie niszczył wraku 

W czasie konferencji padły także pytania o zabezpieczenie wraku i termin przekazania go polskim specjalistom. Wiceszef MAK Oleg Jermołow sprzeciwił się twierdzeniom mediów, że szczątki rozbitego pod Smoleńskiem polskiego samolotu są źle zabezpieczone.
- Teren lotniska jest chroniony. Oczywiście względy pogodowe mają znaczenie, ale nie było możliwości przeniesienia wraku do hangaru - powiedział.
Jermołow podkreślił, że nie ma danych, by mówić, że ktoś celowo niszczył wrak. Przyznał, że w celu przeniesienia dużych fragmentów maszyny i ułożenia ich w tzw. obrysie, rosyjscy funkcjonariusze musieli je przecinać na mniejsze części.

czwartek, 7 października 2010

Co Tu-154M może zrobić bez końcówki skrzydła?




Wystartować, okrążyć lotnisko i wylądować.
Dr Tadeusz Augustyniak w artykule "Śledztwo we mgle" przypomina taki wypadek:

(...)Jeśli zaś chodzi o wypadek Tu-154M, z pewnością nie dokonano ponownej analizy aerodynamicznej opisu wypadku z dnia 26 września 2006 r., kiedy – jak powiedzieli mi moi rosyjscy koledzy – samolot Tu-154M z linii lotniczych Kirgystan (które nosiły wtedy jeszcze nazwę Altyn Air) w czasie rozbiegu na drodze startowej uderzył skrzydłem prawym w silnik lewy strategicznego tankowca powietrznego typu Boeing KC-135, wykonującego postój w trakcie międzylądowania w ramach misji NATO. W wyniku kolizji oderwała się końcówka skrzydła – nie mniejsza od naszego 101. Samolot Tu-154 nie wykonał jednak beczki, lecz bez żadnych problemów oderwał się od ziemi, wyszedł na wysokość kręgu nadlotniskowego, a następnie załoga wykonała lądowanie awaryjne bez ofiar i dalszych uszkodzeń samolotu. Lot z uszkodzonym skrzydłem trwał kilka minut, co kontrastuje z 5-sekundowym czasem domniemanego obrotu Tu-154M 101. 
Komisja badająca przyczyny katastrofy polskiego samolotu nie przeanalizowała najwyraźniej tamtego wypadku, bo w przeciwnym razie nie przyjęłaby za pewnik możliwego obrotu maszyny w półbeczce, co miałoby nastąpić po uszkodzeniu skrzydła.(...) 

 Tutaj jest pełny opis tego wypadku  z renomowanej bazy danych:


 Accident description
Status:
Preliminary
Date:
26 SEP 2006
Time:
ca 20:10
Type:
Operator:
Registration:
63-8886
C/n / msn:
18734
First flight:

Crew:
Fatalities: 0 / Occupants: 3
Passengers:
Fatalities: 0 / Occupants: 0
Total:
Fatalities: 0 / Occupants: 3
Airplane damage:
Substantial
Location:
Bishkek Airport (FRU) (Kyrgyzstan)
Phase:
Landing (LDG)
Nature:
Military
Departure airport:
?
Destination airport:

Narrative:
A USAF Boeing KC-135R Stratotanker had landed at Bishkek (FRU) at 20:03 following a combat mission over Afghanistan. After landing, the KC-135R was parked at the intersection of the active runway and a taxiway while the crew awaited clarification on instructions from the air traffic control tower. Meanwhile, a Tupolev 154M of Altyn Air (EX-85718) had been cleared for takeoff on runway 08. The TU-154's right wing struck the fairing of the KC-135R's No. 1 engine. The force of the impact nearly severed the No. 1 engine from KC-135R and destroyed a portion of the aircraft's left wing. The TU-154 lost approximately six feet of its right wingtip, but was able to get airborne and return to the airport for an emergency landing. The KC-135 caught fire and sustained extensive damage. 
Although the AIB determined the principal cause of the mishap was the Kyrgyzaeronavigation controller clearing the TU-154 for takeoff without verifying that KC-135R was clear of the runway, there was evidence the following factors also contributed to the mishap:
- The Kyrgyz air traffic controller's instruction to vacate at taxiway Golf after dark conflicted with a published Notice to Airmen (NOTAM) that limited that taxiway's use to daylight hours. The contractor safety liaison (LNO) employed by the U.S. Air Force to facilitate communication between its aircrews and Kyrgyz controllers did not clarify the apparent discrepancy.
- After questioning the Kyrgyz controller's instruction to vacate the runway at taxiway Golf, the LNO instructed the KC-135R crew to hold short of Alpha. The mishap KC-135R crew misperceived the LNO's instructions and responded "holding short of Golf." The LNO failed to catch the read-back error.
- The Kyrgyz controller failed to maintain awareness of the KC-135R's location.
- The LNO failed to maintain situational awareness and intervene when the controller's actions endangered the KC-135R and aircrew.



A w dodatku, niesamowitym zbiegiem okoliczności, kirgiski Tu-154M w tym wypadku to był samolot prezydencki...

wtorek, 5 października 2010

Młodzi, wykształceni, z wielkich miast - Wychodźstwu


 A ja się dziwię, emigrantom
mieli własny kraj, który mogli zmieniać według własnej woli i demokratycznychzasad i go porzucili, bo gdzie indziej trawa byłazieleńsza przedłożyli swój pęd do mamony nad lojalnośćnarodową
mam nadzieję,że długo będą obywatelami drugiej kategorii,
no iże będą mieli wyrzuty sumienia z powodu zwycięstwa w ekonomicznej wojnie, jaką prowadzą obecne "ich" rządy z Polską.
najwyższy czas, aby Ci, co zostali, i którzy brzydzą się politykąpaństwa, założyli państwo w państwie.
 Bo z obecnymi partiami i mediokracją nigdzie nie zajdziemy.
CIOCIAKLOCIA0 256
04.10.2010 17:01

====================================

@aborygen nie potrafię zrozumieć
jakim prawem przelepia się łatkę komunisty wyliczonym indywiduom,
 Moczara nie znałam, ale Jaruzelski i Kwaśniewski są mi znani ze swojej działalności publicznej, i doprawdy, nie widzę w nich nic z komunistów, powiem więcej, myślę,że Kwaśniewski to nawet nie wie, co to jest komunizm.
CIOCIAKLOCIA0 256
04.10.2010 19:13

====================================
  
Dziewczynko szczęśliwa ignorancją młodości i kiepską znajomością interpunkcji i słownictwa języka ojczystego ("przelepia się łatkę komunisty"  znaczy, skąd się tą łatkę przelepia?) – sama nie wiesz, jak jesteś szczęśliwa nie wiedząc, kto to Moczar, dlaczego Jaruzelski powinien dawno wisieć, dlaczego PRL była sowieckim bantustanem i jakie były tego konsekwencje dla jej mieszkańców, oraz że wystawianie własnej niewiedzy na widok publiczny w internecie jest tak samo cool and sexy jak machanie gołą d... na przejeżdżające TIR-y.  


Otóż, moje dziecko, emigracja to jest nie to, co ty myślisz. 

Emigracja a praca przez jakiś czas za granicą to są, moje dziecko, dwie różne rzeczy. Nazywanie polskich wędrownych pracowników najemnych emigrantami służy jedynie miłości własnej tych pierwszych, aby mogli się czasem poczuć jak Mickiewicz, Chopin i Paderewski, a nie jak bohater "Monizy Clavier" Mrożka. 

Emigrant (ang. migrantniem. Auswanderer) to jest ktoś, kto się wyprowadza ze swojego kraju z zamiarem zamieszkania w innym kraju na stałe. Albo mu się to udaje, albo nie, ale w każdym razie taki ma zamiar. 

Pracujący za granicą (ang. expatriate workerniem. Gastarbeiter lub Wanderarbeiter) to jest ktoś, kto się udaje do pracy w innym kraju na krócej lub dłużej, żeby wydrzeć z niego kasę, za którą po powrocie do własnego kraju ma zamiar coś sobie kupić. Nic w tym złego, ale to nie jest emigracja. 

Polscy emigranci, w odróżnieniu od polskich wędrownych pracowników najemnych, to jest wielomilionowa diaspora ludzi mieszkających w innych krajach od wielu lat, w znakomitej większości posiadających tamtejsze obywatelstwo, prawo wyborcze, wykształcenie, rodzinę, karierę zawodową etc., a tym samym całkowicie niezależnych od was, drogie dziecko, i nieprzemakalnych na ujadanie wszelkiego rodzaju krajowej partyjnej młodzieżówki.

Ta niezależność, drogie dziecko, od zawsze doprowadza do furii waszych urzędników, którzy lubią się czuć właścicielami poddanych, bo im to daje poczucie mocy sprawczej (ang. empowerment). Oraz wyzwala najczarniejszą, najbardziej jadowitą agresję krajowej tłuszczy, która nie może znieść myśli, że gdzieś indziej ktoś inny może być u siebie. Ta grupa jest zawsze gotowa dowieść z matematyczną pewnością, jak źle, smutno i rozpaczliwie musi mi być na obczyźnie, choć mnie samemu nic o tym smutku i rozpaczy nie wiadomo. Młodzieżówka tak już ma, że wie lepiej ode mnie jak jest tam, gdzie sami nigdy nie byli.

Nowi emigranci rekrutują się, moje dziecko, z najprzytomniejszych spośród polskich wędrownych pracowników najemnych, którzy nie tylko odkryli za granicą, że Wszechświat nie kręci się dookoła polskiego pępka, ale również z ulgą dostrzegają, że całe szczęście, że się tak nie kręci.

Emigranci nikogo wam w Polsce nie wybierają i nie będą. Odsetek emigrantów gotowych wystawać w kolejkach do waszych konsulatów, po uprzednim przeczołganiu się przez bizantyjsko-stalinowskie gargamele polskich przepisów paszportowych, jest znikomy. 

Większość emigrantow nie bez kozery uważa, że to nie ich interes, kto będzie wami rządził, i ma ciekawsze zajęcia, niż martwić się, kto rządzi na drugim końcu świata. Poza tym, emigranci na ogół nie po to wyemigrowali, by resztę życia poświęcić na doskonalenie sposobów robienia dobrze tym, którzy zostali.

Do konsulatów waszych, moje dziecko, walą natomiast na wybory niezreformowani wanderarbeiterzy, by sobie w ten sposób skompensować niezdolność do udziału w życiu publicznym krajów w których pracują, wywołaną brakiem znajomości miejscowego języka, kultury i obyczajów oraz niechęcią do nauki tychże.

Ten elektorat i politycy krajowi przezeń wybrani w pełni zasługują jedni na drugich.  

Rozkoszuj się więc, moje dziecko, aż do bólu.