niedziela, 31 stycznia 2010

Mąż stanu


 Ruszyła maszyna i ciągnie z mozołem, znaczy ciągnie Radka pod górę.
Więc żeby nie było potem, że to świństwo, oraz podłe i niegodne czepianie sie w ostatniej chwili, a także abyście zdążyli sobie posprawdzać w źródłach: - zanim padniecie na  kolana, wasz mąż stanu ma parę rzeczy do rozliczenia:
1. Przedstawienie dowodu, że mąż stanu rzeczywiście zrzekł sie obywatelstwa brytyjskiego (prosta sprawa, opublikować kopię jednego formularza ze stemplem Immigration and Nationality Directorate brytyjskiego Home Office). Jeśłi Sikorski tej kopii nie ma, to jest prawnie nadal obywatelem brytyjskim, a jego rzecznik kłamał.
2. Współautorstwo męża stanu w koncepcji "pulapki paszportowej" dla Polonii
3. Niszczenie przez męża stanu karier zawodowych Polonii amerykańskiej poprzez próbę storpedowania możności uzyskiwania przez jej członków amerykańskich certyfikatow bezpieczeństwa osobowego(security clearance).
4. Tajemnicza nieobecność w oświadczeniach majątkowych męża stanu około dwóch milionów złotych, które powinny się tam znajdować.
cdn.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Raz sierpem, raz młotem zieloną hołotę



Dzisiejszy londyński Times opisuje, jak Ludowa Rada Komisarzy Klimatycznych (LRKK) czyli Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC) zastanawia się - dopiero się zastanawia - czy należy wycofać z obiegu katastroficzną prognozę, że himalajskie lodowce stopią się do 2035 roku.


http://www.timesonline.co.uk/tol/news/environment/article6991177.ece?



Było tak:


W 2008 roku klimatyczna bolszewia z LRKK opublikowała raport IPCC AR 4, w którym napisano między innymi:


"Glaciers in the Himalaya are receding faster than in any other part of the world (see Table 10.9) and, if the present rate continues, the likelihood of them disappearing by the year 2035 and perhaps sooner is very high if the Earth keeps warming at the current rate. Its total area will likely shrink from the present 500,000 to 100,000 km2 by the year 2035 (WWF, 2005).”(IPCC AR4 WG2 Ch10, p. 493).”


"Lodowce w Himalajach cofaja się szybciej niż w jakiejkolwiek innej części świata (patrz tabela 10.9). Jeżeli obecna szybkość tego procesu utrzyma się, prawdopodobieństwo ich zniknięcia do 2035 roku, a być może nawet wcześniej, jest bardzo wysokie, o ile Ziemia będzie dalej ocieplać się w obecnym tempie. Całkowita powierzchnia lodowcow prawdopodobnie zmniejszy sie z obecnych 500 000 do 100 000 kilometrów kwadratowych do roku 2035 (żródło WWF,2005) [IPCC, raport AR4, WG2, rozdz.10, str. 493]"


Stara metoda, w której jedni towarzysze zasięgaja zdania innych towarzyszy, i na tej podstawie ogłaszają, że wróg klasowy nie ma racji, żyje wiecznie, jak Lenin. Okazalo się bowiem, że towarzysze z WWF , na których raport z 2005 roku powołali się w swoim agitpropie towarzysze z Ludowego Komisariatu Spraw Klimatycznych, nie mieli żadnej podstawy, by wyrazać jakiekolwiek opinie o lodowcach.


http://assets.panda.org/downloads/himalayaglaciersreport2005.pdf


To znaczy, żadnej podstawy za wyjątkiem opublikowanego 5 czerwca 1999 roku w popularnym brytyjskim czasopiśmie "New Scientist" krótkiego wywiadu z bliżej nieznanym indyjskim naukowcem, prof. Syed Hasnainem z uniwersytetu w New Delhi. Towarzysz profesor Hasnain był łaskaw powiedzieć wówczas przez telefon dziennikarzowi "New Scientist",że najświeższe dane zebrane przez naukę radziecką, pardon, indyjską, wskazują, że większość himalajskich lodowców zniknie w ciągu najbliższych 40 lat na skutek globalnego ocieplenia.


Towarszysz profesor Murari Lal, zbiegiem okoliczności także z Indii, odpowiedzialny w Ludowej Radzie Komisarzy Klimatycznych za nadzór nad fragmentami raportu AR4 poświęconymi lodowcom, bez większego oporu zeznaje teraz brytyjskiej prasie jak następuje:


- "I am not an expert on glaciers, and I have not visited the region so I have to rely on credible published research. The comments in the WWF report were made by a respected Indian scientist and it was reasonable to assume he knew what he was talking about."


- "Nie jestem ekspertem od lodowców i sam nigdy nie byłem w tym regionie, więc muszę polegać na godnych zaufania pracach naukowych. Komentarze w raporcie WWF pochodziły od szanowanego indyjskiego naukowca, i rozsądnie było zalożyć, że on wie, o czym mówi"


Otóż szanowany indyjski naukowiec nie wiedział o czym mówi. Kiedy w 2009 roku ponownie skontaktował się z nim ten sam dziennikarz, który dziesięć lat wcześniej przeprowadził wywiad dla "New Scientist", towarzysz profesor Hasnain zeznał bez większego oporu, że żadnych danych nie ma i nigdy nie miał, a w wywiadzie z 1999 roku tylko tak sobie spekulował.


No i na tej podstawie tej spekulacji towarzysza profesora Hasnaina, popartej przez towarzysza profesora Lal, towarzysz przewodniczący Ludowej Rady Komisarzy Klimatycznych, dr Rajendra Pachauri, z wykształcenia inżynier kolejowy i specjalista od lokomotyw spalinowych, przez dwa lata systematycznie publicznie szydził z każdego, kto ośmielił się sugerować,że himalajskie ludowce nie stopnieją do 2035 roku.


Prasa brytyjska obecnie rekonstruuje całe zdarzenie tak: Ludowa Rada Komisarzy Klimatycznych przeczytała wywiad z 1999 roku w "New Scientist", w którym tow. Hasnain spekulował gołoslownie, że pewna część himalajskich lodowców stopi się w nieokreślonej przyszłości, i wyciagał z tego akrobatyczny wniosek,że całość tych lodowców zniknie do 2035 roku.


LRKK nie poczekala nawet na formalny raport tow. Hasnaina, żeby przeczytać, co towarzysz właściwie twierdził i jak to uzasadniał.
Zamiast tego, towarzysze komisarze LRKK wzmocnili te spekulacje własnym panikarstwem i ogłosili, kategorycznie i autorytatywnie, że lodowce himalajskie znikną w ciągu 25 lat.


Jak każdemu lewakowi wiadomo, podstawy naukowe globalnego ocieplenia sformułowane przez LRKK nie podlegają dyskusji, tak samo jak Pism oŚwięte albo "Krótka historia WKP(b)" pióra Soso, językoznawcy. Lodowce nie znikają, bo klimat się ociepla, lodowce znikają, kiedy towarzysze tak postanowią. A jak nie znikają, to tym gorzej dla lodowców.


Na tej naukowej podstawie, tak samo naukowej jak naukowy komunizm, wy, hołoto, macie teraz rozmontować w Polsce elektrownie węglowe. Do roboty!


Jak wyszliście na tym, że zamiast liści na drzewach nigdy nie zawiśli ci co wy wiecie, a ja rozumiem, to już dzisiaj wiecie z całą ostrością.


Natomiast jak wyjdziecie na tym jutro,że na tych samych drzewach dzisiaj nie wisi żadna kolejna grupa ideologicznych doktrynerów, to powinniście byli sobie wyobrazić wczoraj.

-------------------
Disclaimer dla prokuratury i profesora Sadurskiego:


W notatce powyższej użyto następujących narzędzi erystycznych:


1. przenośnia
http://pl.wikipedia.org/wiki/Metafora
2. ironia
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ironia
3. sarkazm
http://wapedia.mobi/plwiktionary/sarkazm
http://en.wikipedia.org/wiki/Sarcasm

W rzeczywistości na gałąź, naturellement, nikogo nie nużno i nie nada, natomiast nużno i nada rozmontować elektrownie węglowe.

środa, 13 stycznia 2010

Salon.cn

Serdecznie polecam szefostwu polskich Wojsk Łączności i Informatyki, pieszczotliwie zwanych w niektórych kołach zbliżonych do dobrze poinformowanych "Wojskami Łączności z Polonią", lekturę dzisiejszego oświadczenia firmy Google.

Tematem oświadczenia jest, ile można stracić gdy po kryjomu dłubie sie przy sieci w nadziei znalezienia tam Eldorado białego wywiadu, czarnego pi-aru, czerwonych snów o potędze, oraz niewidzialnej wirtualnej rękawicy do trzymania za rzeczywistą mordę.



David Drummond, szef radców prawnych Google, odniósł się do wykrytego w połowie grudnia cyberataku na serwery firmy. Google nie wypowiada wprawdzie słów "chińskie siły zbrojne", "chińska partia komunistyczna" i "chińskie organa państwowe" ale kontekst jest taki, że nie musi. Celem ataku były tak Google, jak i co najmniej dwadzieścia czołowych firm amerykańskich, mających na składzie wiedzę, która by się chińskim siłom zbrojnym, chińskiej partii komunistycznej i chińskiemu państwu przydała.

Atak wykraczał daleko poza zwykłe szpiegostwo przemysłowe, które już mało kogo w dzisiejszej dobie dziwi lub bulwersuje. Google wykryło obsesyjne chińskie dłubanie przy przy swojej wyszukiwarce google.cn, oraz przy systemie poczty elektronicznej Gmail w Chinach. Tamtejsze wojska łączości ze społeczeństwem i diasporą nie mogły się między innymi powstrzymać, by nie spróbować złamać zabezpieczeń Gmail. Gdyby im się w pełni udało, mogliby czytać pocztę każdego, komu się ustrój nie podoba, ale na szczęście udało się tylko częściowo. Przy okazji okazało się, że wiele osób na całym świecie, którym się chiński ustrój nie podoba, otrzymało w prezencie od państwa chińskiego rozmaite ciekawe śmierdziele softwarowe, po cichu i zdalnie zainstalowane im na domowych komputerach.

Tu dochodzimy do ceny, jaką być może bedą musiały zapłacić Chiny za dobre samopoczucie Politbiura zapewniane przez chińską cyberbezpiekę. Firma Google oznajmiła (lepiej późno niż wcale), że zaprzestaje cenzurowania swojej wyszukiwarki w Chinach w taki sposób, by państwo roslo w siłę, a partii żyło się dostatniej. Do tej pory każdy, kto wpisywał do chińskiego Google słowa kluczowe "Tybet" lub "masakra Tienanmen", otrzymywał w zamian błąd 404, albo klepsydrę kręcącą się w nieskończoność, plus bezpłatną archiwizację swojego IP w chińskim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego tytułem premii za fatygę. A tu tymczasem taki kłopot. Zaś jak się siłom zbrojnym, partii i państwu brak cenzury nie spodoba, dodaje Google, to firma się z Chin wyniesie i zabierze swoje pieniądze ze sobą.

W Polsce to się oczywiście zdarzyć nie może. Nie tylko "nasz wywiad i bezpieka" (© Wojciech Sadurski, cytowane na podstawie 'fair use doctrine' - nonprofit educational purposes) naturalnie nie upadłyby tak nisko, by dłubać przy sieci w nadziei na znalezienie sposobu kontroli społeczeństwa bez wstawania od klawiatury, ale na szczęście Polska ma również u steru rządu prawdziwego męża stanu, ideologicznie całkowicie przeciwnego cenzurze internetu, nieprawdaż?

piątek, 8 stycznia 2010

"Niedoskonałość urzędnicza" – emigranci, nie wracajcie nigdy!

Do kraju, w którym można wydać zarządzenie NFZ z intencją prostą i czytelną jak budowa cepa – redukcji leczenia pacjentów onkologicznych terapiami niestandardowymi, bo przedłuzanie życia tym chorym, którzy wszak i tak kiedyś umrzeć muszą, za drogo państwu wychodzi.

Do kraju, w którym można następnie bezczelnie twierdzić w twarz ludziom skazanym przez państwo na śmierć, płaczącym na telewizyjnych ekranach, że winni są głupi lekarze, bo nie pojęli intencji geniuszy administracji państwowej z NFZ, która to intencja wcale nie taka była, jak w rozesłanej bumadze expressis verbis napisano.

Do kraju, w którym, kiedy takie wyjaśnienie wzbudza uzasadnioną furię opinii publicznej, przedstawia się całe zdarzenie jako "niedoskonałość urzędniczą".

Do kraju, w którym dobry car wzywa złego czynownika na dywan, a wezwawszy, zamiast zdjąć faceta odpowiedzialnego moralnie i prawnie za próbę masowego zabójstwa, przekazać sprawę prokuraturze, i upewnić się że nikt tego człowieka więcej w sektorze publicznym nie zatrudni - wymierza mu, na nie wiadomo jakiej podstawie prawnej, grzywnę tronową w wysokości jednomiesięcznej pensji. Brutto, jak tryumfalnie zachłystuje się prasa.


Emigranci, jeśli nie chcecie na dnie z honorem lec dla większej chwały urzędników okupujących wasz kraj – pardon, kiedyś wasz, teraz ich – nie wracajcie.

Procedura naturalizacji cudzoziemca, obywatela innego kraju członkowskiego Unii, w Wielkiej Brytanii, to jest pomnik prostoty i logiki w porównaniu z manewrami pijanego władzą i bezkarnością węża, wykonywanymi przez (niegdyś) wasze państwo, które wasze pieniądze weźmie chętnie, ale do niczego w zamian się nie poczuwa, z przestrzeganiem własnego prawa włącznie. Nota bene, taki właśnie jest klasyczny afrykański model korupcyjny.

Nie jestem w stanie tego, co się zdarzyło, określić lepiej, niż wielki George Orwell, w cytacie bardzo na czasie przypomnianym przez bogutę (kto nie wie, kto to boguta, niech się zapozna, boguty.salon24.pl)

O motłochu, czyli osobach, które „nie posiadają niczego, oprócz egoizmu i zaledwie odrobiny umiejętności”, a zastanawiają się - jak zostać Napoleonem? - tak pisze George Orwell:

„Pozostaje zawsze jedno wyjście:
u c i e c z k a w n i k c z e m n o ś ć (podkr. autora). Czyńcie zawsze to, co zaszokuje innych i wyrządzi im krzywdę. W wieku pięciu lat zepchnijcie chłopca z mostu, uderzcie starego doktora końskim batem po twarzy rozbijając mu okulary – albo przynajmniej marzcie sobie, że wyrządzacie te rzeczy. W dwadzieścia lat później dłubcie nożyczkami w oczodołach zdechłych osłów. Czyniąc tak zawsze można mieć poczucie własnej oryginalności. No i w końcu to się opłaca! Wiąże się ze znacznie mniejszym ryzykiem niż zbrodnia.”

Koniec cytatu.

Tam się teraz będzie dużo i gorączkowo mówić o opoce, przedmurzu, moralności chrześcijanskiej, pokoleniu JPII i Chrystusie Narodów, któremu należy się co najmniej nowy Hołd Pruski.


Tam czuć rozkład. Emigranci, nie wracajcie.