czwartek, 7 grudnia 2006

Kluczowa turystyka

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl:



Zawsze sądziłem, że sławna fraszka Juliana Tuwima: "Oto krytyk, który idealnie / Umie geniusz połączyć z głupotą / Każdym słowem dowodząc genialnie / Że jest bardzo wybitnym idiotą" - ma zastosowanie jedynie do świata literatury. Myliłem się, mea culpa.

W Rzeczpospolitej Przejściowej z III do IV, lapidarna ocena poety stosuje się także do polityków zajmujacych się wyrabianiem reputacji tejże na arenie międzynarodowej.. MEP czyli europoseł Bogdan Klich (Platforma Obywatelska) został zaproszony we wtorek na spotkanie z amerykańskim ministrem bezpieczeństwa krajowego, Michaelem Chertoffem, w sprawie perspektyw zniesienia przez USA obowiązku uzyskiwania TURYSTYCZNYCH wiz wjazdowych przez obywateli nowych państw członkowskich Unii Europejskiej.  Dziewięć z dziesięciu nowych państw członkowskich (oprócz Słowenii) i jedno państwo "starej" Unii (Grecja) nadal objęte są obowiązkiem uzyskiwania wiz do USA przez ich obywateli udających się TURYSTYCZNIE za ocean.

Polska, jak powszechnie wiadomo, nie spełnia warunków objęcia amerykańskim programem wjazdu bezwizowego (Visa Waiver Program, VWP), który zwalnia obywateli 27 krajów z obowiązku posiadania amerykańskich wiz TURYSTYCZNYCH kategorii B-1/B-2 (travel for business or pleasure, for up to 90 days' stay). VWP nie zwalnia natomiast nikogo z obowiązku uzyskiwania jakichkolwiek innych wiz lub zezwoleń na pracę w USA.  Polska nie spełnia warunków VWP przede wszystkim z powodu powszechnego lekceważenia amerykańskiego prawa wizowego przez Polaków, masowo pozostających nielegalnie w Stanach Zjednoczonych po wygaśnięciu terminu ważności wiz TURYSTYCZNYCH, i nielegalnie podejmujących tam pracę "na czarno".

Nielegalne zarabianie  w Ameryce na nową stodołę pod Łomżą od zawsze było uważane w Polsce za podstawowe prawo człowieka, od Boga i Historii dane Polakom - przynajmniej od czasów Tadeusza Kościuszki, który wszak sam pracował był w Ameryce na kontrakcie, co prawda legalnie, jako inżynier wojskowy, wynajęty specjalista od budowy fortyfikacji. Od dziesięcioleci powszechne jest w Polsce oburzenie na durnych i wrednych Jankesów, co stoją na drodze Bogu i Historii w ten sposób, że pilnują drzwi wejściowych do własnego domu. No bo przecie co by im szkodziło trzymać te drzwi otworem, pozbyć się psa i patrzeć w inną stronę. W dodatku Amerykanie, choć na Księżycu byli, tępi są, bo nie chcą zrozumieć, że Polacy z definicji są ponad takie drobiazgi jak prawo, tak amerykańskie jak i każde inne, zaś  każdy z Polaków jest równy Kościuszce, choćby Kościuszko legalny kontrakt miał, a oni nie.

W odpowiedzi na zapotrzebowanie społeczne, próby podważenia łomem futryny drzwi do Ameryki podejmowane są przez władze odrodzonej Rzeczpospolitej od 1991 roku. Polska zniosła wtedy obowiązek wizowy dla obywateli amerykańskich, licząc na wzajemność. Niestety, Amerykanie okazali się mało domyślni. Jak każdemu dziecku w Polsce wiadomo, Jankesi są głupi i nie znają życia, bo z dziecinnym uporem powołują się na swoje ustawy i plotą coś o Kongresie i interesie narodowym USA. Nie wiedzą, albo udaqją źe nie wiedzą, że prawdziwa demokracja polega na tym, że prezydent albo premier tupie nogą i niewygodna ustawa po prostu znika. Wystarczy chcieć. A oni nie chcą. Wredni Amerykanie nie chcą przed Polakami otworzyć swoich granic bez pytania kto, dokąd i po co, wielkie jest zatem oburzenie Polaków na tak obłudnego sojusznika.

Sprawą zniesienia obowiązku uzyskiwania wiz TURYSTYCZNYCH do USA zajmowało się od 1991 roku osobiście dwóch prezydentów, co najmniej dwóch premierów, co najmniej jeden minister spraw zagranicznych, co najmniej jeden marszałek Senatu i tłum ambasadorów. Oraz cała izba niższa polskiego parlamentu, która dnia 12 czerwca 2003 roku, stosunkiem głosów 404:1 (przeciw głosował Konstanty Miodowicz), przy jednym wstrzymującym się (Bronisław Komorowski)  powzięła rezolucję [Monitor Polski 2003 nr 34, poz.438] domagajacą się od bliżej nieokreślonych "władz Stanów Zjednoczonych Ameryki" zniesienia obowiązku wizowego dla obywateli polskich. Co przyniosło taki skutek, jaki przynieść musiało, czyli żaden, ponieważ kryteria wjazdu obywateli obcych na terytorium Stanów Zjednoczonych znajdują się w gestii Kongresu USA, a nie Sejmu RP. A na wypowiedzenie Stanom Zjednoczonym wojny, w celu przymuszenia Ameryki do posłuszeństwa Bogu i Historii, Rzeczpospolita uszy ma za chude, o czym Amerykanie dobrze wiedzą.

 

Co ma do tego wszystkiego europoseł Bogdan Klich? Wszystko. Europoseł Klich zniweczył mianowicie starannie pielęgnowaną od 15 lat iluzję, że Polsce chodzi jedynie i wyłącznie o możliwość swobodnego zwiedzania amerykanskich atrakcji TURYSTYCZNYCH przez jej obywateli, oraz o prawo do leżaka pod parasolem na plaży, z drinkiem za $12.95 w ręku, dla setek tysięcy zamożnych polskich TURYSTÓW pragnących wypoczywać na Florydzie i Hawajach, zamiast w Łebie i Jastarni.

Europoseł Klich, wysłuchawszy objaśnień ministra Chertoffa na temat najnowszych inicjatyw amerykańskich  zmierzających do stopniowego znoszenia obowiązku uzyskiwania wiz TURYSTYCZNYCH przez obywateli nowych państw członkowskich UE (z zachowaniem po takim zniesieniu warunków pobytu właściwych dla przyjazdów TURYSTYCZNYCH: maksymalny pobyt do 90 dni, brak możliwości jego przedłużenia, kategoryczny zakaz podejmowania pracy), walnął dla PAP:

"Może być zatem tak, że zderzą się ze sobą dwie propozycje: zniesienia wiz z propozycją dostępu do danych osobowych naszych obywateli. Jednak chociaż ochrona danych osobowych to ważna sprawa, dostęp do rynku pracy USA dla naszych obywateli jest sprawą kluczową".

 Tym samym, europoseł Klich autorytatywnie potwierdził, że w konwulsyjnych zabiegach Polski o zniesienie amerykanskich wiz TURYSTYCZNYCH dla jej obywateli nie o żadną TURYSTYKĘ, drinki na Florydzie ani odwiedziny u rodzin idzie, tylko o pracę na czarno i eksport polskiego bezrobocia za ocean. O czym naturalnie tak Polacy, jak i Amerykanie dawno wiedzieli, ale nigdy nie zostało to tak jasno i publicznie wyartykułowane przez polityków polskich. Fantastyczny gol do własnej bramki!


Tłumaczenie na angielski wywiadu europosla Klicha z korespondentem PAP Tomaszem Zalewskim z dnia 5 grudnia 2006 r. znajduje się od środy rano na właściwym biurku w Departamencie Stanu USA. Departament Stanu, jak o tym wiedzą wszyscy kompetentni obserwatorzy tematu, jest przeciwny zniesieniu amerykańskich wiz TURYSTYCZNYCH  dla  obywateli RP.  Europoseł Klich powinien otrzymać w nagrodę od Amerykanów dziesiecioletnią wizę TURYSTYCZNĄ z prawem wielokrotnego wjazdu, oraz ozdobny dyplom mistrza strzelania sobie w stopę. 


Toż to piękna chwila w życiu każdego młodego waszyngtońskiego referenta, kiedy może przynieść szefowi polski wycinek prasowy z przypiętym tłumaczeniem i powiedzieć, rumieniąc się skromnie: -  "sir, I have told you so...", czyli " a nie mówiłem?".

 

 

komentarze (0)