...i zgasisz światło z okazji 'Earth Hour', wierząc że oszczędzasz elektryczność i zmniejszasz emisję dwutlenku węgla do atmosfery, zapoznaj się z faktami. 

Otóż nie zmniejszasz zużycia elektryczności ani o pół watosekundy, a emisji COani o ćwierć grama. Emisja gazów cieplarnianych pozostaje w ciągu tej godziny taka sama, jaka była, a energia elektryczna zostaje wyprodukowana i zużyta, tyle że przez kogo innego.

Emisja dwutlenku węgla do atmosfery nie zachodzi w miejscu zużycia energii elektrycznej, tylko w miejscu jej wytworzenia, w elektrowniach. Z nudnych i prozaicznych przyczyn technicznych, turbiny elektrowni cieplnych muszą się kręcić non-stop, ze stałą szybkością. Zużycie paliwa i emisja COna każdy wytworzony przez pracującą elektrownię megawat mocy to są wielkości mniej więcej stałe.

Elektrowni cieplnych nie można włączać i wyłączać jak czajnika. Zatrzymanie i ponowny rozruch dużych turbin parowych to wielogodzinna, skomplikowana, kosztowna i nieczęsto podejmowana operacja. Normalnie elektrownia cieplna pracuje non-stop, 24/7/365, z przestojami turbin w celu konserwacji planowanymi na wiele tygodni z góry. 

Z nieco mniejszą paradą można włączać i wyłączać generację energii elektrycznej w elektrowniach wodnych i elektrowniach atomowych, ale wodnych nie ma w Polsce wiele, a atomowych w ogóle. Poza tym, zatrzymywanie elektrowni wodnych i jądrowych dla uciechy zielonego gówniarstwa byłoby o tyle bez sensu, że te dwa rodzaje elektrowni nie używają paliw kopalnych i nie emitują gazów cieplarnianych do atmosfery, więc mija się to z celem.

Wytwarzanej przez elektrownie cieplne energii nie da się odlać do kubła i odstawić na bok na póżniej. Nie ma takich akumulatorów, w których dałoby się zmagazynować tysiące megawatogodzin. Można pompować wodę pod górę w szczytowo-pompowych elektrowniach wodnych, żeby potem, w godzinach największego zapotrzebowania, puścić ją z gornego zbiornika na turbiny, ale takich elektrowni też nie ma wiele, w Polsce jest chyba tylko parę.

Niezużyta energia musi się przemieścić w sieci energetycznej gdzieś, gdzie zostanie zużyta, nie można energii dostarczać do sieci, ale jej z sieci nie pobierać, to grozi poważnym uszkodzeniem urządzeń z jakich składa się sieć.

Na szczęście, kraje Unii Europejskiej  połączone są ze sobą liniami przesyłowymi, i energię zaoszczędzoną w Polsce przez egzaltowane panienki można bez kłopotu wyeksportować gdzieś indziej, gdzie się komuś przyda.

Ponieważ żaden kraj nie zdemoluje swojej narodowej sieci energetycznej dla uciechy zielonego gówniarstwa, cała energia zoszczędzona przez wiernych religii klimatyzmu zostanie po prostu pragmatycznie sprzedana, ze zniżką, jej najwiekszym przemysłowym użytkownikom, zwłaszcza górnictwu i hutnictwu, ze specjalnym uwzględnieniem szczególnie prądożernej produkcji stali stopowych i aluminium.

Górnictwo i hutnictwo naturalnie z rozkoszą przyjmą prezent od zielonego gówniarstwa w postaci chwilowej obniżki kosztów energii.

O ile nie da sie nigdzie znależć klientow pragnących tanio nabyć dodatkową energię po to, by z nią coś sensownego zrobić, nadmiar mocy w sieci zostanie skierowany tam gdzie zawsze, kiedy zapotrzebowanie jest mniejsze - do oświetlania autostrad i pompowania wody w stacjach filtrow i oczyszczalniach ściekow. W razie potrzeby, wodę i ścieki pompuje się w takich sytuacjach tam i z powrotem, z jednego zbiornika do drugiego i nazad.

Jeśli i tego bedzie mało. to każda elektrownia ma możliwość włączenia tak zwanych po angielsku 'dump loads', czyli urządzeń całkowicie marnotrawnie zużywających energię elektryczną w celu stabilizacji sieci. Takie zużycie - ekwiwalent spalania gazu w pochodniach, albo wypuszczania pary w powietrze, zamiast poruszania przy jej pomocy kół lokomotywy - można zorganizować na przykład w ten sposób, że się elektrycznie grzeje duże ilości wody, żeby ją następnie ochłodzić w chłodniach kominowych, ponownie zagrzać, ponownie ochłodzić, i tak dalej. 

W ten sposób wszyscy są zadowoleni - w mieszczańskich mieszkaniach jest ciemno i pali się świeczkę, która naturalnie nadprzyrodzonym sposobem nie emituje CO2, na ulicy oprychy mogą bez kłopotu nałożyć po ciemku po ryju komu zechcą, zielone gówniarstwo jest szczęśliwe, mendia krajowe i zagraniczne sikają w majtki z emocji, a entropia rośnie.

Potem się ogłosi, że zwiększono świadomość, oraz udowodniono, że wcale nie potrzeba budować nowych elektrowni, bo przecie zawsze można wyłączyć światło.