Piotr Gabryel (Komentator), płacze w "Rzepie"
Czy Tusk przypomni o kamaszach Dorna?
Czy Tusk przypomni o kamaszach Dorna?
Miał rację wicepremier Ludwik Dorn, gdy 30 grudnia 2005 roku zagroził protestującym lekarzom “wzięciem ich w kamasze”, czyli posłaniem do wojska tych medyków, którzy po Nowym Roku odmówią otwarcia gabinetów. Wicepremier próbował w pojedynkę przeciwdziałać epidemii, która wtedy była we wstępnym stadium, a teraz ogarnęła cały nasz kraj.
Jak pamiętamy, w proteście przeciw słowom Dorna podniosły się głosy świętego oburzenia ze strony polityków opozycji i sporej części publicystów. A potem ci sami politycy i publicyści przez niemal dwa lata pielęgnowali i wspierali każdy, nawet najdrobniejszy, ruch sprzeciwu wobec próbującego (czasami nieudolnie) budować silne państwo gabinetu PiS.
Ubocznym skutkiem bezwzględnego kontestowania rządu PiS okazało się kontestowanie instytucji państwa polskiego. Część elit w istocie sekundowała wówczas narodzinom pełzającego buntu społecznego, mającego wiele cech ruchu antypaństwowego, który teraz objawia się nam w całej okazałości.
======
Skomentowałem następująco, i kopiuję tutaj dla uprzedzenia ew. wycięcia w Rzepie:
Stary Wiarus Napisał: Twój komentarz trafił na biurko redaktora.
30 styczeń 2008 o 10:42
“Ruchu antypaństwowego”, powiadacie? Świetnie. Może wreszczie zaświta waaadzy państwowej, że oprócz centralistycznego etatyzmu autorytarnego są jeszcze inne modele państwa. Że są państwa z dwukrotnie mniejszą liczba urzędników na głowę, a za to ponad trzykrotnie większym dochodem narodowym niż Polska. Że można się obyć bez systemu meldunkowego. Że państwo nie musi wiedzieć w kaźdej chwili wszystkiego o wszystkich. Źe brak logicznego powodu do bezustannego trzymania państwowego kciuka w każdej prywatnej zupie. Że państwo ma przede wszystkim NIE PRZESZKADZAĆ przedsiębiorczości obywateli.
Że co, że takiego przyjaznego państwa w Polsce nigdy nie będzie, bo politycy nie znają takich możliwości, a czego nie znają, tego się boją i nienawidzą? Nie szkodzi, są miejsca w świecie, gdzie już jest. Obywatele wyjadą tam, gdzie jest.
Po 5 latach legalnego pobytu w Wielkiej Brytanii obywatelstwo brytyjskie uzyskuje się prawie automatycznie, na życzenie. Bo brutalna stolica Imperium Brytyjskiego jest, tak się składa, daleko przyjaźniejsza swoim obywatelom niż Warszawa.
A póki co, załóżcie w Polsce tuwimowski Państwowy Urząd Rejestracji Snów, i każcie obywatelom śnić o potędze.
środa, 30 stycznia 2008
Komentator ruchów antypaństwowych
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz