środa, 28 marca 2007

Martwy bard opozycji kontra półpiśmienny establishment urzędowy

Szalenie mi przykro, ale historia 19-letniej Patrycji Wolny, córki Jacka Kaczmarskiego, która jakoby nie ma obywatelstwa polskiego i obawia się deportacji z Polski, całkiem nie trzyma się kupy. 

**********

http://interwencja.interia.pl/wczoraj/news?inf=887582

 

"Gdy miała kilka lat. jej mama zrzekła sie obywatelstwa w 1992 roku w konsulacie polskim w Monachium. Automatycznie obywatelstwo polskie utraciła wtedy też Patrycja. Kobiety wyemigrowały wraz z Jackiem Kaczmarskim do Australii. Dziś Patrycja oficjalnie nosi nazwisko po matce - Wolny."

"Do 18 roku życia nie wiedziałam, że nie mam polskiego obywatelstwa. Miałam polski paszport, ktory był ważny do 2002 r..
  Nie miałam pojęcia, że matka zrzekła się obywatelstwa, także w moim imieniu  - mówi Patrycja Kaczmarska."

 

********** 

Rok 1992 rok to jest okres, kiedy (obowiązująca do dziś) gomułkowska ustawa o obywatelstwie polskim z dnia 15 lutego 1962 roku nie miała jeszcze większości poprawek, wprowadzonych do niej później, jak też i przejściowy okres konstytucyjny, przed uchwaleniem Konstytucji RP z 1997 roku. 

Niemniej, tak czy owak, obywatelstwa polskiego - w 1992 roku, przedtem, potem, ani w ogóle
  NIGDY nie można się było skutecznie zrzec mocą lokalnej decyzji urzędnika w polskim konsulacie. ZAWSZE musiała być na ten temat decyzja na piśmie z Warszawy, w sprawie zgody na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego wyrażonej przez państwo, jaka jest konieczną przesłanką skuteczności prawnej utraty obywatelstwa polskiego.

 Istnieje cała sterta orzecznictwa najwyższych sądów w państwie:

wyrok Sądu Najwyższego z dn. 17 września 2001 r.,
sygnatura III RN 56/01,

dwa wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z dn. 27 października 2005 r.,
sygnatury II OSK 1001/05
  i II OSK 965/05,

wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z dn. 14 października 2005 r.,
sygnatura II OSK 267/05

w myśl wyroków SN i NSA, zgoda na zrzeczenie sie obywatelstwa polskiego jako przesłanka utraty obywatelstwa polskiego na podstawie ustawy z dnia 15 lutego 1962 r. o obywatelstwie polskim (Dz.U. nr 10 poz. 49 ze zm., tekst jednolity Dz.U. 2000 nr 28 poz. 353 ze zm.) musi mieć charakter aktu indywidualnego i skierowanego do określonego adresata.

 Kopię takiej indywidualnej  decyzji w sprawie Ewy Wolny, matki Patrycji, Warszawa albo ma, albo nie ma. 

Jeśli ma, to kopia może znajdować sie w archiwum Kancelarii Prezydenta RP, w archiwum MSZ, w archiwum dawnego Departamentu Obywatelstwa MSWiA, albo w archiwum Urzędu Repatriacji i Cudzoziemców, który przejął ten zakres kompetencji od MSWiA. Jeśli Warszawa ma taką kopię, to niech pokaże. Jeśli nie ma, to niech się od... od Patrycji Wolny/Kaczmarskiej i wyda jej paszport polski, bo establishment urzędowy nie ma żadnych szans na udowodnienie, że panna  nie jest obywatelką polską.

Na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego zawsze trzeba było w Polsce mieć formalną  zgodę - do 1989 roku od Rady Państwa, a po 1989 roku od Prezydenta RP. Jeśli takiej zgody udzielono, to wydawano imienną decyzję na piśmie, że wnioskodawca (i jego małoletnie dzieci objęte wnioskiem) utracił obywatelstwo polskie od podanej w decyzji daty. Jeżeli Ewa Wolny zrzekła się obywatelstwa polskiego w 1992 roku w imieniu własnym i małoletniej córki, a córka dziś twierdzi, że nic o tym nie wie, i chce dostać potwierdzenie obywatelstwa polskiego i polski paszport, to ciężar dowodu spoczywa nie na Patrycji, tylko na Warszawie.

Jeśli Warszawa nie chce wydać Patrycji polskiego paszportu, musi udowodnić dokumentami, że zrzeczenie się obywatelstwa polskiego przez jej matkę w 1992 roku było skuteczne prawnie.

Jeżeli Warszawa nie jest w stanie przedstawić kopii dokumentu z 1992 roku z podpisem Lecha Wałęsy (lub formalnie upoważnionej przez niego osoby), wyrażającego zgodę na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego przez Ewę Wolny, matkę Patrycji, oraz archiwalnego dziennika podawczego Kancelarii Prezydenta, z którego jednoznacznie wynika, że Wałęsa rzeczywiście taki dokument wtedy podpisał, to utrata obywatelstwa jest nieudowodniona, a zasada dobrodziejstwa wątpliwości działa na korzyść Patrycji, która musi być w takim razie uważana za obywatelke polską.
 

Półpiśmienny establishment urzędowy Rzeczypospolitej już parę razy przejechał się w polskich sądach na przypadkach zbiorowego pozbawiania obywatelstwa polskiego (na mocy tajnych, nigdzie nie opublikowanych uchwał Rady Panstwa PRL) osób "wyjechanych" z PRL po 1968 roku oraz Ślązaków emigrujących z PRL do Niemiec. Sąd  Najwyższy i Naczelny Sąd Administracyjny orzekły, że aby utrata obywatelstwa polskiego była prawnie skuteczna, osoba tracąca obywatelstwo musi otrzymać pisemną, indywidualną, zaadresowaną do niej decyzję. W każdym innym wypadku, rzekoma utrata obywatelstwa polskiego jest nieskuteczna prawnie. Efekt wyroków SN i NSA jest taki, że, jeśli Warszawa chce opierać jakąkolwiek decyzję administracyjną (np. o odmowie wydania paszportu) na tym, że ktoś utracił obywatelstwo polskie, to musi być w stanie udowodnić, że je naprawdę utracił. 

W tej sprawie będzie w końcu musiał orzec sąd, a nie półpiśmienni urzędnicy. Patrycja Wolny powinna wynająć adwokata i zażądać paszportu polskiego. Jeżeli półpiśmienny establishment uważa, że Patrycja utraciła polskie obywatelstwo, to będzie miał możność udowodnienia tego przed sądem. Wątpliwości będą musiały być tłumaczone na korzyść Patrycji. Mam niedoparte wrażenie, że utraty obywatelstwa  polskiego Patrycji Wolny polski establishment urzędniczy prawdopodobnie nie jest w stanie udowodnić, i nie wie, co ma z tym fantem zrobić, więc na wszelki wypadek rozpaczliwie mataczy i ugania się za własnym ogonem, żeby się nie wydało, że nie wie. 

Jeżeli Patrycja miała paszport polski do 2002 roku, to znaczy, że paszport był wydany w 1992 roku. To jest kolejny punkt nie trzymający się kupy - konsulat załatwił zrzeczenie obywatelstwa polskiego, a jednocześnie wydano dziecku polski paszport ważny na 10 lat? 

Typowy scenariusz zrzekania się obywatelstwa polskiego przez Polaka  w Niemczech, to zrzeczenie się obywatelstwa polskiego w toku nabywania obywatelstwa niemieckiego, ponieważ prawo niemieckie czyniło (do niedawna)  rezygnację z innych obywatelstw warunkiem nabycia obywatelstwa niemieckiego. W 1992 r. było prawnie niemożliwe - i w 2007 r.  dalej jest prawnie niemożliwe - zrzeczenie się obywatelstwa polskiego bez posiadania innego obywatelstwa, albo co najmniej  pisemnej promesy jego przyznania. Ani wtedy nie można było, ani teraz nie można zrzec się obywatelstwa polskiego tak, by zostać bezpaństwowcem. 

Nie jest wykluczone, że Ewa Wolny, a z nią Patrycja jako jej małoletnia córka, zrzekły się formalnie obywatelstwa polskiego w 1992 roku, i otrzymały obywatelstwo niemieckie. Półpiśmienny establishment urzędniczy mógłby to bez trudu sprawdzić oficjalnie, poprzez skierowanie oficjalnego zapytania do ambasady niemieckiej w Warszawie. Jeśli Patrycja ma obywatelstwo niemieckie, czyli unijne, to może mieszkać i pracować w Polsce bez łaski establishmentu.

Nie jest wykluczone, że w atmosferze ogólnego bezhołowia w polskich konsulatach wydano Ewie i Patrycji Wolny polskie paszporty wcześniej, przed zrzeczeniem, a następnie
  zapomniano (przypadkowo lub nie) o konieczności unieważnienia tych paszportów po zrzeczeniu się przez ich posiadaczki obywatelstwa polskiego.

Nie jest wykluczone, że polskie paszporty wydano Ewie i Patrycji pomyłkowo, już po zrzeczeniu się obywatelstwa, bez sprawdzenia, czy mają do tych paszportów prawo. W 1992 roku, 10-letni paszport wypisywano ręcznie na miejscu, w konsulacie, wniosku nie wysyłano do Warszawy,
  tak jak ma to miejsce od 2003 roku. Jeśli do konsulatu RP przychodził w 1992 roku gość i kładł na stole stary paszport PRL, polską metrykę urodzenia, wypełniony wniosek paszportowy i trzy fotografie, to konsulat wypisywał mu na tej podstawie nowy 10-letni paszport RP, bo nie było fizycznej możliwości sprawdzenia w rozsądnym czasie, czy interesant się być może kiedyś w przeszłości zrzekł obywatelstwa polskiego  Komputeryzacja polskich rejestrów publicznych była w powijakach, więc konsulat w zasadzie nie miał innego wyjścia, jak wierzyć w to, co interesant napisał we wniosku paszportowym i zaświadczył wlasnoręcznym podpisem. 

W każdym razie, jedyną rzeczywistą kwestią sporną w sprawie Patrycji Wolny jest:  czy załatwiający tą sprawę półpiśmienny establishment urzędniczy cierpi na analfabetyzm pierwotny, czy wtórny? 

No i skąd się bierze ta zajadłość polskich urzędników, by koniecznie zapobiec, nie pozwolić, nie dać, zgnoić? Potem półpiśmienny establishment urzędowy okropnie się dziwi, że wykształcona młodzież głosuje nogami i emigruje, nie chcąc mieć z tak nieprofesjonalną administracją państwową nic do czynienia.

komentarze (7)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl

Brak komentarzy: