środa, 4 kwietnia 2007

The Story of O.

Nie boję się, że mnie Ojczyzna zgwałci.  Nawet, jak mi współblogerzy tak komentują:

http://wtemaciemaci.salon24.pl/index.html - comment_158983
Znowu dramatyzujesz...

Stary Wiarusie to kolejny wpis z góry ustawioną tezą, że cię ktoś chce "wyruchać" zbudowaną wokół iluzji, że cię zniewolą w Polsce jak tylko się pojawisz w jej progach. Gdy odrzucić to zgubne szkiełko, które zniekształca rzeczywistość to w słowach premiera nie ma nic niestosownego. Ja w nich widzę raczej zachętę by Polonusi inwestowali w kraju z wiarą w patriotyczne uczucia bogatej w doświadczenia i posażnej emigracji. "Przecież nikt tu nikogo pod pistoletem nie trzyma". Nie chcesz się angażować to dalej ograniczasz się do bazgrania na blogu. Ostatnie akapity o Więcławie bardzo ciekawe.

2007-04-03
18:09
sajonara
Szklanka do połowy pełna
www.sajonara.salon24.pl

http://wtemaciemaci.salon24.pl/10360,index.html
Otóż, sajonara-san, ja naprawdę nie żyję w strachu, że jak  Ojczyzna mnie zobaczy, to mnie zaraz zgwałci. Pozostając przy pańskiej eleganckiej metaforze:  mnie po prostu żadna forma współżycia z O., zupełnie nie interesuje. Nie mam najmniejszego zamiaru O. brać pod spód, na wierzch, z przodu, z tyłu, wspak ani na wznak. Nie mam też ochoty się jej nadstawiać.

Przykro mi, sajonara-san, ale O. po prostu od dawna już mnie nie rajcuje. Interesuje mnie natomiast kulturalny rozwód z O., jak przystało dorosłym.

Ćwierć wieku temu, O. energicznie wykopała mnie o świcie z łóżka, dając mi przejrzyście do zrozumienia, że jestem w domu niepożądany. Powiedziała, że najlepiej dla nas obojga by było, gdybym wyjechał jak najdalej i więcej nie wracał. Zachowałem się jak mężczyzna,
  bez słowa skargi czyniąc dokladnie tak, jak chciała. Wyjechałem i więcej nie wróciłem, a O. zajęła się własnymi sprawami i nowymi kochankami.

Od tego czasu wiele się wydarzyło.
  Żyję od wielu lat na drugim końcu świata, w szczęśliwym związku z A. i mam z nią udane dzieci. Co się tyczy O., to zupełnie mnie nie interesuje, kto dziś dzieli jej łoże, nie mam zamiaru finansować jej nowych ciuchów i butów, ani też nie będę jej robił dobrze w żaden inny sposób.

I to niezależnie od krasomówstwa jej adwokata, mecenasa Jarosława K., który kwieciście opisuje wdzięki O., i sugeruje, że O. chętnie przyjmie ode mnie kasę, a w zamian zrobi mi tak, że nie pożałuję.

Bóg zapłać, ale płatne pieszczoty to prostytucja, której nie używam,
  a pojednanie z O. nie wchodzi w rachubę. Z O. żyłem dawno, kiedy byłem młody i zakochany. Teraz jestem statecznym panem w średnim wieku, wiernym małżonkiem A., ojcem jej dzieci, zadowolonym ze swojego losu. Na pieszczoty O. całkiem nie mam ochoty. Trzeba było mnie dopieszczać, kiedy jeszcze mieszkałem w Polsce; teraz jest na to grubo za późno.

Co doprowadza nas do kwestii rozwodu. Rozwodowi ze mną O. się niestety opiera, pomimo całkowitego, trwalego i nieodwracalnego rozpadu naszego związku już 25 lat temu.

Napisał pan, sajonara-san, że
nikt tu nikogo nie trzyma? Doprawdy?
Wstydź się pan swojej ignorancji, i czytaj pan dalej: 

Krótki film o długości smyczy obywatelskiej:

Tak się zrzeka swojego obywatelstwa obywatel amerykański:
Dziesięć minut, dwa podpisy złożone poza terytorium USA,w obecności konsula USA, bezpłatnie. Instrukcja, jak się zrzec obywatelstwa USA, jest wydrukowana w każdym amerykańskim paszporcie. 

http://usembassy-australia.state.gov/consular/oathrenunciation.pdf

http://usembassy-australia.state.gov/consular/renunciationstatement.pdf

 Tak się zrzeka swojego obywatelstwa obywatel kanadyjski: 30 dni, dwukartkowy formularz, skromna opłata administracyjna

http://www.cic.gc.ca/english/pdf/kits/citizen/CIT0302E.pdf 

Tak się zrzeka swojego obywatelstwa obywatel australijski:
30 dni, dwukartkowy formularz, skromna opłata administracyjna.  

http://www.immi.gov.au/allforms/pdf/128.pdf 

Tak się zrzeka swojego obywatelstwa obywatel polski:

http://www.abc.com.pl/serwis/du/2000/0231.htm
(spieszę uściślić - obywatel polski posiadający także inne obywatelstwo)

[Nota bene 1: Tekst pod adresem powyżej jest oznaczony na website wydawnictwa ABC jako nieaktualny, bo od daty publikacji wprowadzono dodatkowe poprawki, z dodatkową komplikacją procedury, ale nikomu nie chciało się sporządzić tekstu jednolitego.] 

Rozporządzenie zawiera szczegółowe warunki składania suplikacji do tronu... pardon... do Pana Prezydenta RP, z prośbą o osobistą (!) decyzję głowy państwa o zwolnieniu z obywatelstwa polskiego.  

Wymagane w tym celu jest ośmiokartkowy, niezmiernie szczegółowy formularz oraz furmanka kosztownych i upierdliwych w uzyskaniu załączników. Fotografie paszportowe. Odręcznie napisany życiorys (poważnie! - kto nie wierzy, niech sprawdzi w rozporządzeniu). Pełna dokumentacja całożyciowej historii stanu cywilnego wyłącznie polskimi dokumentami (jak kto nie ma, bo pół życia spędził za granicą  - tym gorzej dla niego). PESEL (jak kto nie ma - źle; jak nigdy nie miał - jeszcze gorzej).

Koszty są nieograniczone, czyli open-ended, typowo około USD 1000, ale może być i dziesięć razy tyle, jak ktoś musi np. dokonać w polskich sądach walidacji zagranicznego rozwodu, bo niepolski rozwód się nie liczy, a establishment urzędowy RP nie chce dać wiary, że rozwód nie ma nic wspólnego z obywatelstwem. Koszty są open-ended także dlatego, że od petenta pobiera się dantejskie opłaty za każdą pieczątkę, a im więcej na podaniu pieczątek, tym lepiej.

Czas rozpatrywania wniosku wynosi od roku do nieskończoności, typowo dwa lata. Prezydent może się zgodzić, nie zgodzić, albo nic nie robić, pozostawiając wniosek bez rozpatrzenia. Decyzja lub jej brak są niezaskarżalne do sądów RP, nie podlegają także apelacji administracyjnej
. Decyzja zapada w takim samym nieodwołalnym trybie, jak ułaskawienie skazańców albo naturalizacja cudzoziemców, tzn. jako osobista decyzja, podejmowana według własnego uznania Pana Prezydenta RP. 

Wniosek do Prezydenta RP opiniują po drodze (tajnie) dwa ministerstwa w Polsce, z których żadne nigdy nie widziało petenta na oczy. Jeśli wniosek zostanie pozostawiony bez rozpatrzenia, petenta się nie zawiadamia - na zasadzie że tron... pardon...Prezydent RP w swoim miłosierdziu niczego rozpatrywać nie musi, ani nikomu z niczego się tłumaczyć. Prawo decyzji nie jest delegowane na nikogo, każde zrzeczenie obywatelstwa polskiego z osobna wymaga osobistego podpisu monarchy... pardon... Prezydenta. 

[Nota bene 2:
Nie ma w polskim prawie żadnego ograniczenia liczby pokoleń, przez które dziedziczy się obywatelstwo polskie. Dla ustawy o obywatelstwie polskim nie ma żadnego znaczenia miejsce urodzenia i stałego zamieszkania, znajomość języka, więź kulturowa etc
. Każdy, kto na jakimkolwiek etapie nieograniczonej liczby pokoleń odziedziczył dowolnie drobną część DNA obywatela polskiego, przekazaną mu przez któregoś z dowolnie dalekich przodków,  w wyniku aktu kopulacji dowolnie odleglego w czasie i przestrzeni - jest obywatelem polskim, wyposażonym przez polskie prawo w komplet praw i obowiązków obywatelskich na mocy ustawy o obywatelstwie polskim z 15 lutego 1962 r.]


[Nota bene 3:
Nie, to nie jest literówka -  z 1962 roku. Ustawa jest gomułkowska, lecz nadal obowiązuje, z drobnymi kosmetycznymi zmianami terminologii... ]

[Nota bene 4: 
A może po prostu zróbcie tak, jak cala sprawa była prawnie rozwiązana w II RP przed II wojną światową, w latach 1920-1939? Przedwojenna Polska była znana z wysokiej jakości swego ustawodawstwa. Jeśli obywatel II RP się naturalizował w innym kraju, uzyskując niepolskie obywatelstwo, to AUTOMATYCZNIE tracił obywatelstwo polskie w chwili nadania obcego. Wszystko bez papierów, petycji, suplikacji i opłat.
Prosto, sprawiedliwie, jednoznacznie. Tylko że w IV RP po prostu nikt już nie rozumie tych trzech słów.]
komentarze (16)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl: "Nie boję się, że mnie Ojczyzna zgwałci. Nawet, jak mi współblogerzy tak komentują:"

Brak komentarzy: