Czego Polonia mająca na Zachodzie kariery zawodowe bynajmniej nie na zmywaku robić nie może, bez względu na osobiste preferencje min. Sikorskiego w sprawie paszportów:
Oryginał dyrektywy Pentagonu z najnowszą wersją wytycznych (sierpień 2006) w sprawie lojalności obywatelskiej osób ubiegających się o wydanie amerykańskich certyfikatow bezpieczeństwa, koniecznych dla osób zatrudnionych na stanowiskach, na których wymagany jest dostęp do informacji chronionych przepisami o tajemnicy państwowej lub służbowej
piątek, 30 listopada 2007
Czego Polonia nie może
Obywatelu, nie pieprz bez sensu!
(em)
Pospieszalski: - Jeżeli dwóch dżentelmenów będzie chciało zawrzeć związek małżeński, na przykład dwóch Polaków, na przykład w Hiszpanii. Tam zostanie im ten ślub udzielony i co się będzie z nimi działo jak wrócą do Polski.
Sadurski: - Jeżeli na mocy prawa hiszpańskiego dwóch obywateli np. hiszpańskich...
Pospieszalski: - Ale nie, mówię o Polakach.
Sadurski: - Dlaczego dwóch Polaków miałoby zawrzeć związek małżeński w Hiszpanii?
Palikot: - Ponieważ w Polsce jest to niemożliwe, np. z tego powodu.
Sadurski: - No ale ślub się zawiera w kraju swojego obywatelstwa.
Jako podwójny obywatel polski i australijski rozwiedzony i ożeniony w Australii serdecznie namawiam Sadurskiego, by złożył na mnie do polskiej prokuratury donos o bigamię. Sadurski uzyska w ten sposób cenną reputację tzw. 'państwowca'.
W danym wypadku, twardego zwolennika budowy globalnej polskiej jurysdykcji administracyjnej i zarządzania twardą ręka z Warszawy 54-milionowym narodem polskim (jeśli liczyć Polonię, jak to chcą niektórzy, na około 16 milionów). W myśl zasady 'Ein Volk, Ein Reich'. 'Ein Staatsangehörigkeit' Sadurskiemu niestety na razie nie wyjdzie, ponieważ Australia, jak mu to powinno być wiadomo, pojmuje swoją suwerenność w ten sposób, że nie odczuwa ptrzeby pytania Warszawy, kogo ma naturalizować, a kogo nie.
Sadurski przyznaje się do winy, podaje jako okoliczność łagodzącą pomroczność jasną. Stan goleni prawej chwilowo nieznany.
http://tekstowisko.salon24.pl/49381,index.html#comment_739112
-> autor
Faktycznie, z tymi malzenstwami zawieranymi za granica mi sie pokickalo: mialem moment zaciemnienia pomrocznego. Za to przepraszam widzow. Inna rzecz, ze mogl Pan swa reakcje ujac nieco mniej brutalnie - no ale juz taka poetyka, nie skarze sie.
Pozdr., WS
i żaden Pospieszalski czy Wierzejski im w tym nie przeszkodzi.
Tylko nie wiem, czy takie małżeństwo jest ważne wg prawa polskiego. Zatem czy ma jakikolwiek sens (poza emocjonalnym), jezeli ta para nie wyemigruje.
Rozumiem to doskonale. Śmieszy mnie tylko do łez dekretowanie przez Sadurskiego kto ma gdzie brać ślub czy rozwód, oraz niezachwiane przekonanie takich Sadurskich, źe RP może w magiczny sposób regulować indywidualne zachowania swoich obywateli poza wlasna jurysdykcja terytorialną.
i próbował się wykręcić od powiedzenia, że nie wie jaki jest status tej przykładowej pary w Polsce.
A może luka jest w przepisach.
http://tekstowisko.salon24.pl/49381,index.html
Trochę z Sadurskim pogadaliśmy :-)
Pozdro.
Wyglada to chyba tak:
Tez mnie zaciekawilo, dlaczego Profesor tak sie miga...
A wyglada to tak:
Under Polish law, the issue of the law governing marriage is regulated in Articles 14 to 16 of the Private International Law Act (rok 1965).
i dalej, w samym Act:
Article 14
A Contracting State may refuse to recognize the validity of a marriage where such recognition is manifestly incompatible with its public policy ("ordre public").
Article 15
This Chapter shall apply regardless of the date on which the marriage was celebrated.
However, a Contracting State may reserve the right not to apply this Chapter to a marriage celebrated before the date on which, in relation to that State, the Convention enters into force.
CHAPTER III – GENERAL CLAUSES
Article 16
A Contracting State may reserve the right to exclude the application of Chapter I.
Wiec wynikaloby z tego, ze dwaj polscy geje poslubieni w Hiszpanii nie moga byc uznani za legalne malzenstwo w Polsce.
Podobnie chyba jak dwaj Hiszpanie, jesliby zamieszkali w Polsce i wystapiliby o uznanie waznosci swego malzenstwa.
Uklony
Ja myślę, że skrucha Sadurskiego nie jest bezwartościowa, tylko jest właśnie wartościowa. Akurat w swoim tekściku czepiłem się tej wypowiedzi Sadurskiego w programie, Sadurski napisał w komentarzu co i jak i tyle.
Czym innym jest merytoryczne dochodzenie albo nie dochodzenie do istoty jakiejś sprawy, a czym innym jest wpadka, jak ta Sadurskiego na antenie. Mnie się wydaje, że wielu zwolenników traktatu i KPP, bo o tym gadamy, omija pewne argumenty strony przeciwnej nie chcąc się do nich odnosić albo je bagatelizując. Być może strona przeciwna pewne zagrożenia wyolbrzymia, albo w ogóle imaginuje je sobie, jednak lepiej jest dmuchać na zimnie niż przeszarżować. Polecam teksty Konrada Szymańskiego - tego europosła, prof. Zolla i chociażby dzisiejszy wywiad z rzecznikiem Kochanowskim w Rzepie.
Mówiąc inaczej - ja do Sadurskiego mam pretensje o to, że albo z założenia nie gada jak jest, albo nie całkiem wie jak jest, czy raczej jak będzie.
W dzisiejszym wywiadzie na pytanie:
- Czy Karta nie niesie ze sobą żadnych zagrożeń? Czy nie będzie wymuszać na przykład zmiany definicji rodziny czy legalizacji związków homoseksualnych? Albo czy nie zagrozi własności ziemi na północnych i zachodnich terenach Polski?
Kochanowski odpowiada:
- Na to pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Jedyne, co można uczciwie powiedzieć, to: nie wiem. I nie dlatego, że brakuje mi wiedzy i zdolności interpretacji prawnych zapisów Karty, ale dlatego, że nikt tego dzisiaj nie wie.
http://www.rp.pl/artykul/72780.html
I tu jest pies pogrzebany. A Sadurski w audycji Pospieszalskiego walnął takiego dżołka, że jak o tym teraz myślę, to mi sie wydaje, że to jest za bardzo dżołkowaty dżołk żeby się tym przejmować, aczkolwiek u siebie w tekście na Sadurskiego ostro napadłem :-)
Pozdro.
to jest niemożliwe, aby z niej wyinterpretować wymuszanie udzielania ślubów homoseksualistom.
Wielu zwolenników traktatu i KPP omija pewne argumenty strony przeciwnej nie chcąc się do nich odnosić albo je bagatelizując - nie przypadkiem i nie bez kozery.
Przetestowaniee koncepcji konstytucji EU w referendach nardowych dalo wynik dla zwolennikow 'postępowego' superpaństwa jak najgorszy. Traktat + KPP wprowadzają te same treści tylnymi drzwiami. Stąd logicznym jest, że ich zwolennicy nie chca poddawać ich ani pod osąd publiczny, ani pod szerszą dyskusję, bo wiedzą, że jeśli tak uczynią, to przegrają.
Obecna koncepcja jest taka, że lud ma wypić europejski kielich szampana ustami swych światłych przedstawicieli, którzy wiedzą lepiej, że to nie cykuta.
A ja coraz cześciej ostatnio patrzę na wisząca u mnie nad komputerem mapę, z wyraźną przyjemnością zerkając na duźe plamy błękitu dwóch oceanów, jakie mnie oddzielają od światłych przedstawicieli europejskiego ludu pracującego miast i wsi.
Czy blog Sadurskiego to ten tutaj:
http://www.blogi-polityczne.liiil.pl/?cat=&start=121
Blog Sadurskiego to ten:
http://wojciechsadurski.salon24.pl/index.html
Pozdro :-)
Czytając po 3 blogi dziennie nijak nie dojdę do bloga Sadurskiego w tym roku (130 pozycja w rankingu), bo ja to lubię czytać systematycznie.
Noo, może w połowie stycznia.
A czemu Sadurski taki niepoczytny?
Słyszałem, że prezydent Kwaśniewski lubiał go pasjami.
Szanowny Panie Stary Wiarusie
Juz na forum "wyrusa" wyjasnilem moja wpadke i przeprosilem za niefortunna czy zgola bledna wypowiedz. Poniewaz tu rozwinela sie dalsza analiza mojej wypowiedzi a przy okazji tez mojej skromnej osoby, wyjasniam raz jeszcze. Ten fragment dyskusji Pospieszalskiego dotyczyl uznawania w Polsce malzenstw homoseksualnych zawartych w panstwie UE, w ktorym bylyby one (hipotetycznie) dozwolone. Gdy JP mnie o to zapytal, mialem na mysli sytuacje, w ktorej to dwaj obywatele innego panstwa (gdzie takie malzenstwa sa dozolone) przeniesliby sie do Polski,. Chcialem wtedy wyjasnic, ze w tym przypadku, to *konkretne* malzenstwo, choc w Polsce niedopuszczalne, bedzie musialo byc przez Polske uznane jako prawne (a wlasciwie jego konsekwencje prawne respektowane w Polsce) na mocy zasady niedyskryminacji, ale nie w oparciu o orientacje seksualna, ale narodowosc, w ramach Unii Europejskiej. To obowiazuje juz teraz, nie ze wzgledu na Karte. Tymczasem dopiero z opoznieniem (spowodowanym zacmnieniem pomrocznym, ewentualnie trema telewizyjna i obecnoscia wybitnych partnerow dyskusji) uswiadomilem sobie, ze Pospieszalskiemu chodzi o to, ze np 2 polskich mezczyzn wyjedzie do Hiszpanii po to, by tam wziac slub. I wlasnie z powodu tej konfuzji (w mojej mozgownicy) palnalem glupstwo, ze malzenstwo zawiera sie w ktaju swego obywatelstwa. Mialem oczywiscie na mysli to, ze jako typowy przypadek, ludzie zenia sie tam, gdzie sa obywatelami - ale oczywiscie wyszlo to, jakbym sformulowal wiazaca zasade prawna, co jest oczywiscie bledem. Pan domaga sie, bym to "odszczekal" w telewizji polskiej, ale pomijajac juz malo elegancka forme Panskiej instrukcji, bardzo watpie by TVP dala mi taka mozliwosc. Juz predzej "odszczekam" to przy piwie z Panem, bo ok. 20 grudnia przylatuje na krotko do Sydney, wiec jesli Pan tam mieszka, chetnie wyjasnie Panu osobiscie, ze nie zamierzam "donosic" na Pana (jak sugeruje to Pan w swoim wpisie), a takze pogratuluje zawarcia ponownego malzenstwa.
Z uklonami dla szczesliwej malzonki,
Wojciech Sadurski
PS: Wyrus potraktowal - na swoim blogu - moja wypowiedz jako dytskwalifijaca mnie jako nauczyciela akademickiego (choc pozniej wyjasnil, ze nie calkiem to mial na mysli, ale jednak malo przekonywujaca) wiec bardzo bym prosil, by nie "doniosl" Pan na mnie do Uniwersytetu Sydnejskiego, gdyz srodki finansowe, ktore uzyckuje tam z posady profesorskiej, sa mi pilnie potrzebne do zycia. A moje zaproszenie na piwo w Sydney jest powazne...
W zasadzie nie ma sie pan na co skarżyć, ponieważ podłożył się pan wręcz koncertowo, a zatem konsekwencje dyskusyjne, jakie pana spotkały, nastąpiły niejako na wlasne pańskie życzenie
Z zainteresowaniem zauważyłem, że nie ustosunkował sie pan w ogóle do absurdu biurokracji na jaki skręciła dyskusja w wyniku pańskiego podłożenia się. Nadany panu prowizorycznie tytuł państwowca pozostawię zatem na razie na miejscu. Do czasu, kiedy pańskie przyszle słowa rzucą być może nieco więcej światla na pański stosunek do centralistycznego etatyzmu autorytarnego, czyli bieźącego ustroju państwowego RP. W kwestii zaproszenia na piwo - swoim corocznym zwyczajem drugą połowę grudnia i pierwszy tydzień stycznia spędzać będę na łonie rodziny i natury na NSW South Coast, wiec piwo w Sydney nie wchodzi w rachubę. W każdym razie, Wesołych Świąt panu życzę. Proszę na zapas chłonąć anyetatystyczna odtrutkę australijskiego luzu, w kraju, gdzie państwo generalnie zachowue się tak, jak należy, to jest tak, jakby go nie było.
Swojego czasu media byly pelne wiadomosci o Paris Hilton, bo cos tam jej peklo - dzien, gumka od majtek, wyobrazenie.
Cale zamieszanie i uciecha wokol blednej podobno wypowiedzi W. Sadurskiego w programie telewizyjnym przypomina mi wlasnie te medialna - na skale Salonu - funkcje gumki od majtek - ilez mozna sie nacieszyc, nauragac, wezwac do zlozenia donosu, hihihi, rozwinac w rozne teorie daleko siegajace, nawet kwalifikacji akademickich, naszkicowac obrazy o wrzeszczeniu, tupaniu, darciu koszuli "pomylkowicza" i wielkimi czerwonymi literami zakonczyc sapiac z satysfakcji swoj wywod. Zdumiewajace. Choc nie sadze, zeby ktos planowal swoje zycie i kroki w nim formalne w oparciu o telewizyjna wypowiedz uczestnika programu "gadajacego", nawet jesli to cieszacy sie autorytetem ktos.
Wyjasnil grzecznie, bez wielkich czerwonych liter, W.S. swoja pomylke, zreszta potrafi sie przyznac do bledu. Ale gdzie tam, pewnie jeszcze dlugo bedziemy ciagnac za te gumke.
W Holandii dwoje cudzoziemcow nie mieszkajacych tu nie moze tu wziac slubu. Tak wiec obywatele polscy nie mieszkajacy w Holandii (tez na H) nie maja prawa zawrzec tu slubu.
Jesli oboje tu nie mieszkaja, ale przynajmniej jedno ma holenderskie obywatelstwo, to slub moga tu wziac (czyli w kraju obywatelstwa jednego z przyszlych malzonkow). Rozwod malzenstwa zawartego poza Holandia przeprowadzony w Holandii jest wazny tutaj, ale juz nie musi byc wazny w kraju zawarcia malzenstwa, to zalezy od przepisow tego kraju (w przypadku Polski holenderski rozwod polskiego malzenstwa nie jest w Polsce wazny). Rozwod malzenstwa zawartego w Polsce przeprowadzony w Polsce jest wazny i tu, i tam. Itd... Naciagnelam gumke.
Postulat Szan. Pani został uwzględniony. Skoro gazetki wielkich czerwonych hieroglifow panią drażnią, kolor i rozmiar uległy zmianie. W przedmiocie gumki od majtek niestety pani wygodzić nie mogę, od dobrych 40 lat sypiając bez odzieży i od moich significant others oczekując tego samego.
2007-11-30 14:09Stary Wiarus107422W Temacie Maciwww.wtemaciemaci.salon24.plW Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl: "Pospieszalski: - Jeżeli dwóch dżentelmenów będzie chciało zawrzeć związek małżeński, na przykład"
czwartek, 29 listopada 2007
Houston, we have a problem... we might have lost two million...
Oświadczenie Majątkowe 2007
Oświadczenie Majątkowe 2006
Oświadczenie Majątkowe 2005
Maryland Department of Assessments and Taxation, Montgomery County
Dyskusja
-----------
Live rates at 2007.11.29 01:45:36 UTC
870,000.00 USD = 2,136,911.55 PLN
1 USD = 2.45622 PLN
1 PLN = 0.407130 USD
Aktualizacja kursu wymiany USD/PLN
Z ostatniej chwili:
W cztery i pół godziny po opublikowaniu wiadomości, Kancelaria Senatu RP doznala awarii serwera, która odcięła dostęp do kluczowego oświadczenia majątkowego ministra S. za rok 2006.
"Safari can’t open the page “http://www.senat.gov.pl/k6/senat/osw/2006/sikorski.pdf” because it can’t find the server “www.senat.gov.pl” "
Na szczęście, w sieci nic nie ginie.
Do czasu naprawy serwera Kancelarii Senatu, oświadczenie majątkowe ministra za rok 2006 można nadal oglądać tutaj:
Oświadczenie Majątkowe 2006
środa, 28 listopada 2007
Dlaczego emigranci zarobkowi nie wrócą
W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl:
Bo teraz, kiedy już zagłosowali jak trzeba, Ojczyzna nie ma już do nich żadnego interesu aż do następnych wyborów, więc powraca do swego standardowego zachowania - żadnej okazji nie przepuści, by pokazać kto rządzi, czyje na wierzchu, gdzie waaadza ma petenta i jak głęboko.
Ci, którzy już trochę nawykli do innego traktowania - nie wrócą, zostając Polonią i naszymi przyjaciółmi.
Fragment z blogu polskiego emigranta zarobkowego w UK:
http://emigracyjnyblog.blogspot.com/
Friday, October 19, 2007
Lekcja z rzucania kłód pod nogi
Nikt nie robi tego lepiej od czerpiacej z najlepszej tradycji polskiej komuny biurokracja w Konsulacie Generalnym Rzeczypospolitej Polskiej. Gdy wyjechaliśmy z kraju prawie 10 lat temu oboje mieliśmy nowe paszporty którego termin ważności upływa za 3 miesiące. Jako że wybieramy sie za granice na wakacje w przyszłym roku, a nie mamy jeszcze brytyjskich paszportów musimy wyrobić nowe. Oczekując najgorszego zajrzeliśmy na stronę polskiego konsulatu aby dowiedzieć się jak wyrobić polski paszport w UK. Zakładając optymistyczny wariant, musimy osobiście stawić się w konsulacie przynajmniej 2 razy, raz by złożyć dokumenty a potem żeby je odebrać. Aby dostac audiencję przy okienku nalezy zabukować godzine na stronie internetowej konsulatu. Po kilku minutach klikania stwierdziliśmy że strona chyba nie działa bo kolejnych kilkanaście tygodni było czerwonych czyli audiencji nie ma. Dona postanowiła zadzwonić do konsulatu i zapytać się, to okazało sie zupełnie niemożliwe i po kilku godzinach prób w geście desperacji napisała email. Ku naszemu zdumieniu odpowiedz przyszła dośc szybko z krótką informacją że należy zabukować audiencje przez internet. Wracamy więc do klikania, pierwszy dostępny termin składania dokumentów znależliśmy pod koniec Lutego 2008! Kolejne wyzwanie to znalezienie formularza paszportowego. Przeszukaliśmy stronę konsulatu, google, onet nigdzie nie ma oficjalnego PDF formularza. Nauczeni doświadczeniem nawet nie próbowaliśmy telefonu tylko szybko napisaliśmy kolejny email. Tym razem jako że odpowiedź musiała być nieco inna niż standardowa formułka, czekaliśmy kilka dni. Okazał się że takowego formularza nie ma nigdzie w internecie i że można go dostać jedynie w konsulacie. Brak jednak wyjaśnienia czy trzeba tam pojechac wcześniej i stać w tasiemcowej kolejce po to tylko aby otrzymac formularz. Kolejny email, kolejnych kilka dni, okazało się że formlarz wypełnia się na audiencji w konsulacie. Po złożeniu dokumentów na paszport czeka się około 6 miesięcy, ze względu na długi czas oczekiwania, konsulat radzi złożyć od razu 2 formularze na 2 paszporty (!?) tymczasowy roczny, który wydawany jest po kilku tygodniach i zwykły 10 letni. Ciekawe dlaczego wydanie rocznego paszporty jest takie szybkie a na 10 letni trzeba czekac pol roku. Na oba paszporty można podrózować po świecie tak samo, skąd więc taka róznica, 28 funtów extra za paszport tymczasowy nie jest chyba powodem dostatecznym. Tak czy inaczej wygląda na to że przyjdzie nam poczekać na urlop w przyszłym roku przynajmniej do sierpnia. POSTED BY MARCIN AT 9:46 PM
PS. W Konsulacie Generalnym RP w Sydney jest tak samo, z tą dodatkową dewiacją, że dla wygody konsulatu dwa razy ma przyjść osobiście również każdy kto mieszka np. w Australii Zachodniej, czyli 4000 km, pięć godzin samolotem od Sydney, tysiąc dolarów za bilet... Sydneyski konsulat to jedyna polska placówka konsularna w Australii. Tam także nie odbierają pod żadnym pozorem telefonów, zapewne jest jakaś tajna instrukcja MSZ na temat 'jak opędzać się od interesantów'.
Ale co to wszystko Radka obchodzi, Radek jest do wyższych rzeczy stworzony. Radek wie tylko, że mamy paszporty z orzełkiem, o których podobno marzyliśmy…
Dla porównania: Australijski wniosek paszportowy składam na dowolnej poczcie (żeby można bylo porownać moją gębę z fotografią). Gotowy 10-letni paszport australijski z biometrycznym chipem, w którym kodują zdjecie przychodzi listem poleconym za dwa tygodnie.
Jak podaje artykul
http://wiadomosci.onet.pl/1453532,2678,2,kioskart.html
"Konsulat RP w Londynie twierdzi, że przypadki zrzeczenia się obywatelstwa, te doprowadzone do końca, są bardzo rzadkie. W TYM ROKU BYŁ JEDEN. Jednak coraz więcej ludzi przychodzi i pyta, jak przestać być Polakiem."
Zwracam uwage na zwrot "te doprowadzone do końca" (jeden rocznie!!!). Znaczy, zaczac mozna, ale doprowadzic do konca wlasciwie sie nie da, o czym zreszta pisal Wiarus (furmanka dokumentow etc.)
Ponadto, "coraz więcej ludzi przychodzi i pyta" - pani niechcacy potwierdzila, ze zainteresowani nie moga sie dodzwonic - jakby mogli, to by nie przychodzili osobiscie.
"Jednak coraz więcej ludzi przychodzi i pyta, jak przestać być Polakiem."
---------
Klasyczny "Freudian slip" plus celowa dezinformacja. Oni wcale nie pytają w mabasadzie, jak przestać być Polakami. Oni pytają jak przestać być obywatelami RP. Prawo polskie nie zawiera oficjalnej definicji Polaka, a państwo nie decyduje, kto jest Polakiem, a kto nie. Państwo moźe jedynie potwierdzić czyjeś obywatelstwo polskie. Nie może nikomu, kto je posiada, tego obywatelstwa wbrew jego woli odebrać. Konstytucja RP pozwala natomiast (w art 34 ust.2) na rezygnację z obywatelstwa polskiego na własny wniosek obywatela.
Można z powodzeniem być Polakiem bez obywatelstwa polskiego. Są liczne precedensy historyczne - że wspomnimy choćby 76 oficerów Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. pozbawionych obywtelstwa polskiego dwiema uchwałami komunistycznego rządu polskiego z dn. 26 września 1946 roku.
Pozbawieni obywatelstwa polskiego zostali wowczas m.in. generałowie Władysław Anders, Stanisław Kopański i Stanisław Maczek. Czy ktokolwiek normalny będzie sugerował, źe przestali wtedy być Polakami, bo tak się komunistom podobało?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Pozbawienie_obywatelstwa_polskiego_76_oficerów
Jurysdykcja
(pw)
Czy ktoś biegły w prawie mógłby mi objaśnić, jaka jest podstawa prawna prowadzenia przez polską Prokuraturę w Gliwicach śledztwa w sprawie ewentualnego przekroczenia kanadyjskich przepisów przez kanadyjskich policjantow na kanadyjskim lotnisku w Vancouver, w następstwie czego tragicznie zginąl porażony paralizatorem Polak?
Czy ktoś biegły w polonistyce mógłby mi objaśnić, od kiedy we współczesnej polszczyźnie uleglo radykalnej zmianie znaczenie słowa JURYSDYKCJA (z łac. iurisdictio: "sądzenie")? Kiedy ja chodzilem do szkoły, jurysdykcja oznaczała posiadane przez dany podmiot (organ) uprawnienie (kompetencję) do rozpoznawania i rozstrzygania danych spraw. Mianem jurysdykcji określało się także zasięg terytorialny, rzeczowy lub osobowy danych uprawnień.
Czy ktoś biegły w analizie polskiego charakteru narodowego mógłby mi objaśnić, w jaki sposób Prokuratura w Gliwicach doszla do wniosku, że zasięg terytorialny jej uprawnień śledczych obejmuje Kanadę, tylko dlatego, że ofiara tragedii byla obywatelem polskim?
Czy ktoś biegły w finansach publicznych mógłby mi objaśnić, kto będzie za to śledztwo placił?
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,4713700.html
Śledztwo w sprawie śmierci Polaka w Kanadzie
Prokuratura w Gliwicach wszczęła śledztwo w sprawie śmierci Roberta Dziekańskiego na lotnisku w Vancouver - podało TVN24. Polak zmarł w rezultacie scysji z policjantami, którzy użyli paralizatora. W listopadzie ujawniono nagranie wideo, które wskazuje, że mężczyzna nie stawiał oporu i działania policji mogły być nieuzasadnione. - Postępowanie jest prowadzone pod kątem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy i nieumyślnego spowodowania śmierci Polaka - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Michał Szułczyński. Dziekański był mieszkańcem Gliwic, dlatego śledztwo toczy się w tym mieście.W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl
wtorek, 27 listopada 2007
Neocom 2, Neocon 0
"W meczu Dynamo MGIMO z AEI Limited jest na razie 2:0.
1. Absolwenci MGIMO zostają w MSZ, w tym w dziale kadr.
2. Polska zrezygnowała z blokowania rozpoczęcia negocjacji w sprawie przyjęcia Rosji do OECD, bez jakiegokolwiek quid pro quo.
W dogrywce zrekonstruujemy RWPG i Układ Warszawski? "
W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl
Taka świetna uczelnia, czyli jak słowo stalo sie ciałem albo Strefa Niezdekomunizowana
")Napisałem pięć dni temu:
http://wtemaciemaci.salon24.pl/48131,index.html
"Nie jestem pewien, czy równie nic nie znaczącym gestem, mającym na celu omijanie konfliktów, było mianowanie szefem kadr MSZ Romana Kowalskiego, absolwenta MGIMO (Moskowskij Gosudarstwiennyj Institut Mieżdunarodnych Otnoszenij) Aż do upadku ZSRR MGIMO był zamkniętą uczelnią specjalną, kuźnią kadr MSZ ZSRR i Zarządu I KGB (wywiad zagraniczny).
Wśród absolwentów MGIMO znajdują się m.in. takie postaci jak Wiaczesław Trubnikow, b. rezydent KGB w Indiach, b. dyrektor wydziału Azji Południowo-Wschodniej KGB, w latach 1996-2000 szef rosyjskiej służby wywiadu zagranicznego SWR, oraz pułkownik Oleg Gordijewski, były rezydent KGB w Londynie, najbardziej znany z udanej ucieczki na Zachód w 1985 roku.
Jeśli o ten aspekt polskiej dyplomacji i spec-dyplomacji chodzi, to dla mnie papierkiem lakmusowym ministerialnej ambiwalencji MSZ w rękach ministra Sikorskiego będą dalsze losy kariery zawodowej Jerzego Więcława, b. ambasadora RP w Australii, który zakończył wprawdzie misję w Australii 31 lipca 2007 roku, ale powrót do kraju przezornie odłożył do czasu rozstrzygnięcia wyborów.
Więcław jest również absolwentem MGIMO, w magiczny sposób przeniesionym przez nie wiadomo kogo do Moskwy w 1968 roku, w wieku 19 lat, po ukończeniu I roku prawa na Uniwersytecie Łódzkim. W Moskwie studiował pięć lat, opanowując między innymi język fiński. Kwalifikacje podyplomowe zdobywal w latach 1979-80 w Podyplomowym Studium Służby Zagranicznej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie.
Przed 1989 rokiem, dziewięć z szesnastu lat kariery dyplomatycznej w MSZ PRL Więcław spędził w Helsinkach. Atypowa długość pobytów na jednej placówce oraz selekcja (przez kogo?) w wieku 19 lat do odbycia pięcioletnich studiów w zamkniętej radzieckiej uczelni powiązanej z Zarządem I KGB jednoznacznie wskazują na niezupełnie dyplomatyczne zainteresowania ambasadora.
Bardzo jestem zatem ciekaw, czy minister Sikorski będzie dążył do zera ambiwalencji prostą drogą, czyli liniowo, czy też asymptotycznie, czyli w sposób, w jaki można się do zera zbliżyć, ale z definicji nie można go osiągnąć. W jednym i drugim wypadku - życzę powodzenia."
Teraz już wiem, jak ma być:
http://www.rp.pl/artykul/72175.html
W MSZ wycięto tekst o MGIMO
Po tym, jak w ubiegłym tygodniu napisaliśmy, że nowym szefem kadr w MSZ został absolwent MGIMO, tekst „Rz” na ten temat nie pojawił się w przeglądzie prasy przygotowywanym dla dyplomatów.– To niemożliwe, ale sprawdzę – mówi Piotr Paszkowski, rzecznik prasowy ministerstwa.– Rzeczywiście, inne teksty z „Rzeczpospolitej” są, a tekstu o kadrach nie ma, dziwne – przyznał po chwili.Kiedy resortem kierowała Anna Fotyga, w mediach pojawiały się podobne zarzuty o cenzurowanie np. niepochlebnych tekstów z prasy zachodniej. W dniu feralnego przeglądu prasy minister Radosław Sikorski– jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – na spotkaniu z pracownikami MSZ mówił właśnie, że pod jego rządami żadnego cenzurowania nie będzie. Ministerstwo zapewniło nas, że Roman Kowalski nie będzie szefem kadr, tylko jego zastępcą, a obowiązki szefa (którego nie ma) będzie pełnił inny, nowo powołany zastępca.
http://blog.rp.pl/blog/2007/11/26/piotr-semka-stare-wraca-do-dyplomacji/
Piotr Semka: Stare wraca do MSZ
"W Ministerstwie Spraw Zagranicznych niemal połowa pracowników posiadających stopień dyplomatyczny to absolwenci MGIMO - Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych. W czasach ZSRR uczelnia ta szkoliła kadry dyplomatyczne dla krajów komunistycznych, dbając jednocześnie o to, by spory procent swoich absolwentów związać z KGB.
Dyplom MGIMO bywał przepustką do karier wewnątrz nomenklatur krajów bloku sowieckiego. Nie bez przyczyny największe fory przy egzaminach dawano dzieciom komunistycznych prominentów z krajów demokracji ludowej. Dziś trudno orzec, kto z absolwentów owej uczelni może być obiektem rosyjskich nacisków, a w czyim wypadku moskiewskie studia nie niosą ze sobą żadnych zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski.
Za czasów minister Anny Fotygi przyjęto w MSZ politykę powolnego, acz konsekwentnego pozbywania się absolwentów MGIMO. Także dlatego, że nawet w latach 70. i 80. zgłaszanie się na studia do Moskwy było dowodem wyjątkowego serwilizmu i chęci robienia kariery w PRL za wszelką cenę. Argumentowano - i słusznie - że do MSZ muszą przyjść nowi ludzie, by zastąpić “mistrzów przetrwania”, którzy mocno trzymali się podczas rządów kolejnych ekip III RP.
Dziś - na fali “odzyskiwania MSZ” - uznano, że MGIMO w życiorysie to żaden powód do wstydu. Absolwent tej uczelni został niedawno jednym z urzędników odpowiedzialnych za kadry w resorcie spraw zagranicznych. Obrońcy tej i innych decyzji personalnych twierdzą, że od sprawdzania ich lojalności jest polski kontrwywiad, a fakt ukończenia jakiejś uczelni nie może być ważniejszy od profesjonalizmu.
Warto jednak się zastanowić, czy MGIMOowcy, którzy zdominowali naszą dyplomację, nie stali się kastą niedopuszczającą do MSZ nowych ludzi. I dlaczego - choć od upadku PRL minęło już 18 lat - wciąż mają takie wpływy?
Nominacje dla absolwentów MGIMO mogą zatem budzić niepokój. Minister Radosław Sikorski winien raczej wietrzyć gmach na alei Szucha z dyplomatów z czasów komunizmu, niż promować ich jako reprezentantów normalności po epoce IV RP. Powinien się zastanawiać, jak przyciągnąć do resortu młodych ludzi, którzy po 1989 roku poznali już nieco świat. "
==================
komentarze (3)"
W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl
czwartek, 22 listopada 2007
Zero ambiwalencji - Radek Rulez OK
(pw)Nie mam zupełnie nic przeciwko temu, by minister Radosław Sikorski zrealizował swoje ambicje zostania, we właściwym czasie i sprzyjającym momencie historycznym, prezydentem RP. Pod wieloma względami bylaby to poważna, wręcz historyczna poprawa, gdyby w pałacu prezydenckim zasiadł człowiek wyształcony na Zachodzie i obyty z jego sposobem myślenia, a ponadto niezależny rodzinnie i materialnie od "polskiego kotła" i układów krajowych. Życiorys ma minister Sikorski daleko bardziej pozytywny i pozbawiony dwuznaczności niż wszyscy lokatorzy tego pałacu od 1989 roku razem wzięci. Nigdy też nie było w tym pałacu nikogo, kto mógłby zadzwonić do Ruperta Murdocha w taki sposób, że Rupert zechce podnieść słuchawkę.
Powodzenia zatem w kampanii wyborczej 2010 roku, panie ministrze - "Radek Rulez OK", jak by to ujęto sprayem na ścianie w Sydney.
Istnieją pozytywne precedensy:
Prezydent Litwy Valdas Adamkus powrócił do życia politycznego na Litwie jako obywatel amerykański, po spedzeniu lat 1949-1998 w USA i osiągnięciu poważnych stanowisk w amerykańskiej administracji państwowej. Adamkus przeszedł w USA na emeryturę w 1997 roku, po 29 latach kariery w administracji państwowej, konkretnie w federalnej agencji ochrony środowiska (EPA). Z rąk prezydenta Reagana Adamkus otrzymał w 1985 roku nagrodę państwową przyznawaną urzędnikom administracji państwowej USA, Distinguished Executive Presidential Rank Award. Kiedy przechodził w 1997 roku na emeryturę, Adamkus otrzymał list pochwalny od prezydenta Clintona i nagrodę Distinguished Career Award od swego ministra. Valdas Adamkus formalnie zrzekł się obywatelstwa amerykańskiego, składając stosowne oświadczenie przed urzędnikiem konsularnym Stanow Zjednoczonych w ambasadzie USA w Wilnie na krótko przed wyborami prezydenckimi 1998 roku, co potwierdziła zarówno ambasada, jak i Departament Stanu w Waszyngtonie. Zero ambiwalencji.
Prezydent Łotwy w latach 1999-2007, pani Vaira Vike-Freiberga, powróciła do życia publicznego na Łotwie jako obywatelska kanadyjska, po spędzeniu lat 1954-1998 w Kanadzie i osiągnięciu tam między innymi stanowiska profesora psychologii na uniwersytecie w Montrealu. W 1998 roku przeszla na emeryturę i jako profesor emerita powróciła na Łotwę. W myśl łotewskiej konstytucji, prezydent Łotwy jest jedynym Łotyszem, który nie może posiadać podwójnego obywatelstwa. Vaira Vike-Freiberga została wybrana prezydentem Łotwy 17 czerwca 1999 roku. 16 czerwca 1999 r. kanadyjskie ministerstwo imigracji oficjalnie i publicznie potwierdziło jej rezygnację z obywatelstwa kanadyjskiego. Zero ambiwalencji.
Zero ambiwalencji to cel, jaki minister Sikorski powinien osiagnąć zanim osiągnie życiowy sukces p. Adamkusa i p. Vike-Freiberga, czego mu serdecznie życzę.
Jak rozumiem, informacja o zrzeczeniu sie przez min. Sikorskiego obywatelstwa brytyjskiego w 2006 roku jest oparta na deklaracji "na gębę" rzecznika prasowego MON Piotra Paszkowskiego z dnia 14 grudnia 2006 roku, żadnym dowodem nie popartej. Sam minister milczał w tej sprawie i milczy, jakkolwiek jest świadom ryzyka załatwiania poważnych spraw bez wsparcia dokumentami ("na gębę to jest krem Nivea, ja proszę o dokumenty", jak to trafnie ujął całkiem niedawno).
Czułbym się daleko bardziej komfortowo, gdyby wsród orgii papierów tajnych, jawnych i dwupłciowych , w jakich co dnia tarza sie dziennikarstwo krajowe, w jakiejś gazecie choćby w rogu trzeciej albo dwunastej strony zreprodukowano jednostronicowy formularz brytyjskiego Home Office wzór RN1 - z podpisem min. Sikorskiego i znaną wielu Polakom charakterystyczną pięciokątną pieczęcią Immigration and Nationality Directorate brytyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych w rubryce "wpłynęło" u dołu dokumentu. Posiadanie bowiem takiej ostemplowanej przez IND kopii formularza RN1 jest dokumentarnym dowodem skutecznego zrzeczenia się obywatelstwa Zjednoczonego Królestwa. Wszystko inne to krem Nivea.
Informacja rzecznika MON z dnia 14.12.2006 r. , że minister 'zwrócił brytyjski paszport' jest o tyle ambiwalentna, że sam tylko zwrot paszportu jest całkowicie nieskuteczny prawnie w przedmiocie rezygnacji z obywatelstwa, czy to brytyjskiego, czy polskiego.
Jeszcze pewniej poczułbym się w tej materii, gdyby minister napomknął choćby mimochodem w jakimś wywiadzie na jakiś zupełnie niezwiązany temat, że choć wie, że zrzeczenie się obywatelstwa brytyjskiego na własny wniosek poddanego JKM Elżbiety II jest odwracalne (jakkolwiek tylko raz), to osobiście nie zamierza korzystać z tej szalupy ratunkowej, jaką zapewnia byłym obywatelom brytyjskim brytyjskie prawo .
Uradowany blogger z Salonu 24 pisze: http://rubikon.salon24.pl/48073,index.html
Jedną z pierwszych osób jaką przyjął nowy szef MSZ był Władysław Bartoszewski, któremu zaproponował on doradztwo w sprawach międzynarodowych. To czysty gest będący wyrazem wdzięczności Radka, dla swego szefa, którego był zastępcą w rządzie AWS. Jeżeli ktoś myśli, że jest to dowód na utrwalenie dawnego stylu funkcjonowania MSZ, to moim zdaniem jest w błędzie. Trzeba wziąć pod uwagę determinację młodego ministra, którego stać było na osobiste przeciwstawienie się największemu mocarstwu na świecie, to tym bardziej rola podobnych figur jak Bartoszewski może być tylko dekoracyjna i propagandowa. Po prostu nie szuka on konfliktów tam, gdzie przy pomocy nic nie znaczących gestów można je wyminąć.
Święte słowa. Ale nie jestem pewien, czy równie nic nie znaczącym gestem, mającym na celu omijanie konfliktów, było mianowanie szefem kadr MSZ Romana Kowalskiego, absolwenta MGIMO (Moskowskij Gosudarstwiennyj Institut Mieżdunarodnych Otnoszenij) Aż do upadku ZSRR MGIMO był zamkniętą uczelnią specjalną, kuźnią kadr MSZ ZSRR i Zarządu I KGB (wywiad zagraniczny).
Wśród absolwentów MGIMO znajdują się m.in. takie postaci jak Wiaczesław Trubnikow, b. rezydent KGB w Indiach, b. dyrektor wydziału Azji Południowo-Wschodniej KGB, w latach 1996-2000 szef rosyjskiej służby wywiadu zagranicznego SWR, oraz pułkownik Oleg Gordijewski, były rezydent KGB w Londynie, najbardziej znany z udanej ucieczki na Zachód w 1985 roku.
Jeśli o ten aspekt polskiej dyplomacji i spec-dyplomacji chodzi, to dla mnie papierkiem lakmusowym ministerialnej ambiwalencji MSZ w rękach ministra Sikorskiego będą dalsze losy kariery zawodowej Jerzego Więcława, b. ambasadora RP w Australii, który zakończył wprawdzie misję w Australii 31 lipca 2007 roku, ale powrót do kraju przezornie odłożył do czasu rozstrzygnięcia wyborów.
Więcław jest również absolwentem MGIMO, w magiczny sposób przeniesionym przez nie wiadomo kogo do Moskwy w 1968 roku, w wieku 19 lat, po ukończeniu I roku prawa na Uniwersytecie Łódzkim. W Moskwie studiował pięć lat, opanowując między innymi język fiński. Kwalifikacje podyplomowe zdobywal w latach 1979-80 w Podyplomowym Studium Służby Zagranicznej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie.
Przed 1989 rokiem, dziewięć z szesnastu lat kariery dyplomatycznej w MSZ PRL Więcław spędził w Helsinkach. Atypowa długość pobytów na jednej placówce oraz selekcja (przez kogo?) w wieku 19 lat do odbycia pięcioletnich studiów w zamkniętej radzieckiej uczelni powiązanej z Zarządem I KGB jednoznacznie wskazują na niezupełnie dyplomatyczne zainteresowania ambasadora.
Bardzo jestem zatem ciekaw, czy minister Sikorski będzie dążył do zera ambiwalencji prostą drogą, czyli liniowo, czy też asymptotycznie, czyli w sposób, w jaki można się do zera zbliżyć, ale z definicji nie można go osiągnąć. W jednym i drugim wypadku - życzę powodzenia.
A o Polonii pod opieką ministra - innym razem.
Ja tez chcialbym widziec zero ambiwalencji w oswiadczeniach majatkowych Radka Sikorskiego, ps. "Banan". W szczegolnosci tych z lat 2005 i 2006, kiedy to po zamknieciu transakcji sprzedarzy jego domu w Chevy Chase, Maryland, otrzymal czek na ok. $870K (870 tysiecy USD) i nic z tej sumy nie powiekszylo zadeklarowane w roku 2006 zasoby pieniezne (nawet zakladajac koszty sprzedarzy i podatki nie jest mozliwe by pochlonely one cale $870K).
Orginalna dyskusja na ten temat pod:
http://wtemaciemaci.salon24.pl/46475,index.html#comment_702189
Jest ewidentne ze "Banan" oszukuje w swych oswiadczeniach majatkowych - deklaruje tylko niezbedne minimum w postaci tych posiadanych zasobow ktorych istnienie jest i tak mniej lub wiecej w domenie publicznej, a wiele oszczednosci i inwestycji ukrywa. Dotychczas mu sie to udawalo, bo po pierwsze trudno wyliczyc ile dokladnie wydaje - a wiec moze bez problemow zasilac czarna dziure ukrytych kont, a po drugie w Polsce do szczegolow nikt specjalnej wagi nie przywiazuje - trzeba bylo az roku by ktos zaczal zadawac pytania gdzie wyparowalo te $870K i zrobila to dopiero Polonia.
Ale w tym przypadku zrobil blad, bo nonszalancko zasilil "czarna dziure" tak duza suma pieniedzy ktore uzyskal publicznie, ze nie latwo bedzie mu to wytlumaczyc - oczywiscie gdyby sprawa nabrala wiekszego rozglosu wsrod jego rodakow. Bo Polonii to przeciez nikt nie slucha.
W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl