Tysiące emigrantów odzyska polski paszport

cieszy się 'Rzepa'

Ja mam natomiast pytanko w drugą stronę: jak i kiedy polski emigrant będzie się mógł zrzec obywatelstwa polskiego - bez uciekania się do obecnej procedury wnoszenia na kolanach suplikacji do tronu pod żyrandolem, po uprzednim wniesieniu sutego haraczu figlarnie zwanego opłatami administracyjnymi, oraz po pokonaniu surrealnego bizantyjsko-stalinowskiego toru przeszkód jakim zagrodzono w Polsce drogę korzystania z prawa obywatelskiego zagwarantowanego w art.34 ust.2 Konstytucji RP?
Małostkowe wstręty, jakimi obstawiono sprawę rezygnacji z obywatelstwa polskiego na własny wniosek obywatela uniemożliwiają Polsce ratyfikację Konwencji Rady Europy o Obywatelstwie (ETS 166), podpisanej przez Polskę w kwietniu 1999 roku, ponieważ polska procedura rezygnacji z obywatelstwa z inicjatywy jednostki narusza co najmniej cztery kluczowe artykuły tej konwencji.
Konwencja ETS 166 m.in. nakazuje wszystkim jej sygnatariuszom udostępnienie wszystkim obywatelom możliwości apelacji administracyjnej lub sądowej od wszystkich decyzji dotyczących obywatelstwa. Zaś zgoda na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego na własny wniosek, to w Polsce osobista, nie delegowana na nikogo decyzja Prezydenta RP, leżąca w jego wyłącznej osobistej gestii, nie podlegająca zaskarżeniu do żadnych sądow i żadnym terminom lub warunkom prawa administracyjnego - tak jak ułaskawianie skazańcow lub nadawanie odznaczeń. Słowem, decyzja tronowa suwerena, właściciela poddanych.
Synowie ministra Sikorskiego, Aleksander i Tadeusz Oktawian, po uzyskaniu pełnoletności będą mogli wejść do dowolnego konsulatu USA, wysłuchać zwięzłego pouczenia konsula, podpisać w jego obecności dwa oświadczenia pod przysięgą i wyjść na ulicę już bez obywatelstwa amerykańskiego. Prawo amerykańskie nie przewiduje możliwości odmowy uznania tej suwerennej decyzji obywatela przez państwo, ani konieczności uzyskania osobistej zgody urzędującego prezydenta USA.
Kiedy minister Sikorski zrzekał się swego obywatelstwa brytyjskiego, zrobił to przez wypełnienie jednego prostego formularza zawierającego siedem prostych pytań (wliczając w to pytania o personalia), przesyłanego następnie pocztą do Home Office. Prawo brytyjskie nie przewiduje możliwości nieuznania tej decyzji obywatela przez państwo (w czasie pokoju, podczas wojny jest to w pewnych okolicznościach dopuszczalne). Nie jest również konieczne uzyskanie osobistej zgody na piśmie od królowej brytyjskiej.
Dlaczego zatem ja nie mogę zrzec się obywatelstwa polskiego z równym spokojem i prostotą, bez wymyślania od zdrajców, psów i renegatów, ponurego warkotu werbli i ceremonialnego zdzierania epoletow o świcie, oraz czołgania się przez kałuże u stóp wszelkiego rodzaju oleistych panów Waldków z konsulatu RP, żywcem przeniesionych tam z Pałacu Mostowskich vintage 1977?
Jeśli państwu chodzi o to, by zgadzała się liczba poddanych, to ja z rozkoszą sceduję swoje obywatelstwo polskie na Polaka ze Wschodu, pozbawionego tego obywatelstwa przez dekret Rady Najwyższej ZSRR z dnia 29 listopada 1939 roku, którego to dekretu III RP przestrzega do tej pory wręcz religijnie, zapewne wychodząc z założenia, że 29.11.1939 Rada Najwyższa ZSRR byla legalnym i prawowitym  suwerenem Polaków na okupowanych przez ZSRR ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej, więc mogła wydawać prawomocne decyzje o nadawaniu lub odbieraniu obywatelstwa polskiego.


PS. Uprzedzając pytania: mój dawniejszy paszport PRL znajduje się od ponad ćwierć wieku na głębokości kilkunastu sążni, na dnie zatoki sydneyskiej, obciążony solidnym kamieniem. 



Nie wypłynie, bez względu na wolę prezydenta w tej sprawie.