wtorek, 26 czerwca 2007

Umiejscowić, nie dać, pokazać, uwalić, zeszmacić

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl

Z cyklu "Polska pod okupacją własnych urzędników"

==============Eksponat 1:

http://serwisy.gazeta.pl/metro/1,75931,4252174.html

Katarzyna Chodak, Polka, która urodziła dziecko na Białorusi, od kilku miesięcy bezskutecznie próbuje zdobyć paszport dla synka i wrócić do domu.Pani Katarzyna ma 27 lat. Niemal całe życie spędziła na Białorusi. Cztery lata temu jako repatriantka dostała polskie obywatelstwo i przyjechała do rodziny, do Łodzi. Tu mieszkała, tu znalazła pracę w firmie handlującej materiałami budowlanymi z Białorusią. Pół roku żyła w Polsce, pół w Mińsku - pilnując interesu. Dwa lata temu poznała Andrzeja, Białorusina. - Wzięliśmy ślub, zaszłam w ciążę - opowiada. - W Łodzi dowiedziałam się, że ciąża jest zagrożona. Lekarze w szpitalu powiedzieli mi, że mogą monitorować stan zdrowia dziecka raz na dwa tygodnie. Bałam się, że to nie wystarczy, więc pojechałam urodzić na Białoruś. Tam, o czym mało kto wie, opieka medyczna jest naprawdę dobra - opowiada pani Katarzyna. Denis przyszedł na świat 15 listopada 2006 r. w Mińsku. Tuż po narodzinach wycięto mu chorą nerkę. Gdy dziecko wyszło ze szpitala, pani Katarzyna chciała wracać do Łodzi. Chciała, by Denis był Polakiem. Mąż na polskie obywatelstwo dla chłopca się zgodził. Ale polski konsul w Mińsku nie wydał Denisowi paszportu. - Nie możemy wydać paszportu. Do tego potrzebne jest tzw. umiejscowienie aktu urodzenia dziecka w Polsce - tłumaczy Mirosław Jagielski, konsul polskiej ambasady w Mińsku. Co to oznacza? Należy wszystkie białoruskie dokumenty (akt małżeństwa, akt urodzenia Denisa) przetłumaczyć na język polski u tłumacza przysięgłego i złożyć w urzędzie stanu cywilnego. W tym przypadku w Łodzi. - Poprosiłam kuzyna, by się tym zajął - opowiada pani Katarzyna. - Bez skutku. Zarejestrować dziecko może tylko matka. ============== 

==============Eksponat 2:

Ministerstwo Spraw Zagranicznych uprzejmie informuje, ze w dniu 14 sierpnia 2005 r. weszla w zycie w stosunku do Rzeczypospolitej Polskiej Konwencja znoszaca wymóg legalizacji zagranicznych dokumentów urzedowych, sporzadzona w Hadze dnia 5 pazdziernika 1961 r., opublikowana w Dz. U. Nr. 112 z dn. 24 czerwca br. poz. 938. Praktyczne znaczenie wejscia w zycie Konwencji polega z jednej strony na zniesieniu wymogu legalizacji polskich dokumentów urzedowych przez urzedy konsularne panstwa, na terenie którego dokument bedzie przeznaczony do wykorzystania, z drugiej zas, z dniem wejscia w zycie Konwencji, polscy konsulowie urzedujacy w krajach bedacych stronami konwencji zaprzestaja legalizacji zagranicznych dokumentów przeznaczonych do wykorzystania w Polsce. W miejsce legalizacji dokumentów dokonywanej do tej pory przez konsulów Konwencja przewiduje jedynie opatrzenie dokumentu specjalnym poswiadczeniem - apostille. Wlasciwym do wydawania apostille urzedem, w stosunku do polskich dokumentów, jest Ministerstwo Spraw Zagranicznych (adres: MSZ Dzial Legalizacji, Al. Szucha 21, 00-580 Warszawa tel: 523-9463 lub 523-9128).Zgodnie z ustawa z dnia 17 czerwca br. o zmianie ustawy o oplacie skarbowej (Dz. U. Nr. 153 z dnia 12 sierpnia br. poz. 1272) za wydanie apostille bedzie pobierana oplata skarbowa w wysokosci 60 zl. Wydawana apostille bedzie dwujezyczna (w jezyku polskim i angielskim). Wypada podkreslic, iz aktualnie ponad 80 panstw jest stronami Konwencji, w tym niemal wszystkie kraje Unii Europejskiej (bez Danii) oraz np. USA, Federacja Rosyjska i Izrael.  

Aleksander Chęćko, rzecznik prasowy MSZ============== 

==============Eksponat 3:

http://www.hcch.net/index_en.php?act=conventions.status&cid=41 Hague Convention of 5 October 1961 Abolishing the Requirement of Legalisation for Foreign Public Documents: On 16 June 1992 the Republic of Belarus declared itself to be bound by the Convention, being one of the successor States of the USSR.============== 

No to teraz duże piwo temu, panowie legaliści państwa prawa, kto powie, na jakiej właściwie podstawie prawnej konsulat RP na Białorusi upiera się przy "umiejscowieniu" w Polsce przez młodą matkę, obywatelkę polską, białoruskiego aktu urodzenia jej dziecka, czyli przy przymusowym wyrabianiu polskich dokumentów stanu cywilnego w miejsce dokumentów zagranicznych, jako warunku wydania temu dziecku polskiego paszportu?

Od 14 sierpnia 2005 roku, zgodnie z
Konwencją Haską z 5 pażdziernika 1961 r znoszącą wymóg legalizacji zagranicznych dokumentów urzędowych, odpowiednio poświadczone zagraniczne dokumenty oficjalne, W TYM AKTY STANU CYWILNEGO, mają taka samą wagę prawną w Polsce jak ich ekwiwalenty wydane przez urzędy polskie.  Tak Polska, jak i Białoruś są stronami tej konwencji. W Polsce, konwencja weszła w zycie 14 sierpnia 2005 roku, na Białorusi 16 czerwca 1992 roku.

Od 14 sierpnia 2005 roku brak w związku z tym podstawy prawnej
do domagania się, by dołączane do polskiego kwestionariusza paszportowego akty urodzenia dzieci urodzonych za granicą, akty zawartych za granicą małżeństw etc. były wyłącznie polskie, wydane wyłącznie przez polski USC.  Jeśli tak właśnie nadal przewidują przepisy wykonawcze do polskiej ustawy paszportowej, to są sprzeczne z konwencją haską, która po jej ratyfikacji przez RP i wejściu w życie w Polsce,  stanowi w polskiej jurysdykcji administracyjnej akt prawny wyższego rzędu niż przestarzały przepis. Ale, jak to w Polsce, nieważność przepisu nikomu nie wadzi, ponieważ za bezpodstawnie wymagane na podstawie nieaktualnego przepisu "umiejscowienie" dokumentów zagranicznych bierze się niemałe pieniądze.

Jak trochę popytać, to się okazuje, że
w codziennej praktyce państwa okupowanego przez własnych urzędników, nawet jeśli zamieszkały za granicą Polak umarł, powiedzmy w USA, i jest na to odpowiedni amerykański papier z apostillą, to konsulat RP z wdziękiem żądać będzie od jego/jej współmałżonka POLSKIEGO aktu zgonu, bo inaczej nie wydadzą pozostałemu przy życiu małżonkowi polskiego paszportu.  Podstawa prawna? A kto by tam sobie w polskich konsulatach jakąś podstawą prawną d... zawracał. Panienka z okienka warczy przez zęby "bo u nas som takie przepysy", i wystarczy. Prawo do posiadania  polskiego paszportu, określone ustawą, nie ma wprawdzie nic wspólnego ze stanem cywilnym posiadacza paszportu, a jeszcze mniej ze zgonem jego śp. współmałżonka(i). RP uważa jednak, że jeśli ktoś nie umarł w polskim urzędzie, to żyje wiecznie, a jego wdowa odpowiada przed polskimi urzędami za jego życie pozagrobowe.

Na tej samej zasadzie, urzędy RP obsesyjnie upierają się, że jeśli ktoś się rozwiódł, ale jego rozwód jest niepolski, to rozwód jest nieważny
, chyba że został  zatwierdzony przez polski sąd. Furda z tego, że oryginał wyroku rozwodowego wydany przez sądownictwo państwa członkowskiego Konwencji Haskiej, zaopatrzony apostillą, ma taka samę wagę prawną w Polsce, co oryginał wyroku rozwodowego wydanego przez właściwy sąd polski. 

W tym samym czasie, wyroki rozwodowe sądów polskich są akceptowane bez słowa wszędzie na świecie, na ogólnie przyjętej pragmatycznej międzynarodowej zasadzie: - że małżeństwo lub rozwód są ważne i powodują swoje normalne skutki prawne w dowolnej jurysdykcji, o ile tylko małżeństwo zostało legalnie i prawomocnie zawarte, lub rozwód został legalnie i prawomocnie orzeczony we właściwym trybie postępowania w innej jurysdykcji, w zgodzie z tamtejszym prawem
.

Czy ktokolwiek zetknął się z przypadkiem by urząd
gdziekolwiek na świecie maniakalnie wpierał, na przykład, Amerykaninowi, który się ożenił w USA, a następnie zamieszkał we Francji, i tam się chce rozwieść, że może się rozwieść tylko w Stanach Zjednoczonych, a we Francji nie, bo francuski rozwód uzyskany we Francji będzie w USA nieważny, albo władze amerykańskie uznają go za bigamistę, gdyby miał sie czelność po francuskim rozwodzie ponownie ożenić?

Groteskowy rytuał "umiejscowiania" aktów stanu cywilnego, który w opisanym wypadku uwięził obywatelkę polską z jej nowo urodzonym dzieckiem na Białorusi,  polega na odbieraniu Polakowi oryginału lokalnej metryki jego dziecka urodzonego poza Polską, z uzasadnieniem, że to jest metryka niepolska i nie po polsku, a zatem niedobra, i następnie wydawaniu tego samego dokumentu - za ciężkie pieniadze - w jezyku wyłącznie polskim, przez polski USC.  Podstawy prawnej takiego postępowania od prawie dwóch lat brak - wejście w życie w Polsce dn.14 sierpnia 2005 r. postanowień Konwencji Haskiej odebrało legalność przestarzałym przepisom wykonawczym do ustawy paszportowej uchwalonym w 2002 roku,  i wprowadzonym w życie od 1 stycznia 2003 roku. 

Ale za to:

(a) "umiejscowianie" aktów stanu cywilnego pod groźbą niewydania paszportu, to obecnie podstawowe narzędzie obsesyjnego gromadzenia przez Warszawę danych osobowych i adresów zamieszkania Polaków poza Polską - w bliżej nieokreślonym celu, czy zgoła na zapas, ot tak, żeby mieć na wszelki wypadek, bo może się kiedy przydadzą, zapewne zgodnie z doktryną, że państwo musi wiedzieć wszystko o wszystkich, a każda informacja, hak i teczka się kiedyś przydadzą;

(b)
"umiejscowianie" jest narzędziem umiłowanego przez polskich urzędników ekshibicjonizmu ("ja panu pokażę!"), czyli pokazywania  Polakom poza Polską, kto rządzi Polakami w całym Wszechświecie, i czyje na wierzchu;

no i, last but not least,

(c) "umiejscowianie"  to jest przynosząca fantastyczne zyski maszynka do pieniędzy, bo żaden z licznych i urozmaiconych szczebli tej procedury naturalnie nie jest darmowy. 

O dobry Panie Boże, dzięki ci za dwa oceany...

 

komentarze (11)

Brak komentarzy: