A ja się dziwię, emigrantom
mieli własny kraj, który mogli zmieniać według własnej woli i demokratycznychzasad i go porzucili, bo gdzie indziej trawa byłazieleńsza przedłożyli swój pęd do mamony nad lojalnośćnarodową
mam nadzieję,że długo będą obywatelami drugiej kategorii,
no iże będą mieli wyrzuty sumienia z powodu zwycięstwa w ekonomicznej wojnie, jaką prowadzą obecne "ich" rządy z Polską.
najwyższy czas, aby Ci, co zostali, i którzy brzydzą się politykąpaństwa, założyli państwo w państwie.
 Bo z obecnymi partiami i mediokracją nigdzie nie zajdziemy.
CIOCIAKLOCIA0 256
04.10.2010 17:01

====================================

@aborygen nie potrafię zrozumieć
jakim prawem przelepia się łatkę komunisty wyliczonym indywiduom,
 Moczara nie znałam, ale Jaruzelski i Kwaśniewski są mi znani ze swojej działalności publicznej, i doprawdy, nie widzę w nich nic z komunistów, powiem więcej, myślę,że Kwaśniewski to nawet nie wie, co to jest komunizm.
CIOCIAKLOCIA0 256
04.10.2010 19:13

====================================
  
Dziewczynko szczęśliwa ignorancją młodości i kiepską znajomością interpunkcji i słownictwa języka ojczystego ("przelepia się łatkę komunisty"  znaczy, skąd się tą łatkę przelepia?) – sama nie wiesz, jak jesteś szczęśliwa nie wiedząc, kto to Moczar, dlaczego Jaruzelski powinien dawno wisieć, dlaczego PRL była sowieckim bantustanem i jakie były tego konsekwencje dla jej mieszkańców, oraz że wystawianie własnej niewiedzy na widok publiczny w internecie jest tak samo cool and sexy jak machanie gołą d... na przejeżdżające TIR-y.  


Otóż, moje dziecko, emigracja to jest nie to, co ty myślisz. 

Emigracja a praca przez jakiś czas za granicą to są, moje dziecko, dwie różne rzeczy. Nazywanie polskich wędrownych pracowników najemnych emigrantami służy jedynie miłości własnej tych pierwszych, aby mogli się czasem poczuć jak Mickiewicz, Chopin i Paderewski, a nie jak bohater "Monizy Clavier" Mrożka. 

Emigrant (ang. migrantniem. Auswanderer) to jest ktoś, kto się wyprowadza ze swojego kraju z zamiarem zamieszkania w innym kraju na stałe. Albo mu się to udaje, albo nie, ale w każdym razie taki ma zamiar. 

Pracujący za granicą (ang. expatriate workerniem. Gastarbeiter lub Wanderarbeiter) to jest ktoś, kto się udaje do pracy w innym kraju na krócej lub dłużej, żeby wydrzeć z niego kasę, za którą po powrocie do własnego kraju ma zamiar coś sobie kupić. Nic w tym złego, ale to nie jest emigracja. 

Polscy emigranci, w odróżnieniu od polskich wędrownych pracowników najemnych, to jest wielomilionowa diaspora ludzi mieszkających w innych krajach od wielu lat, w znakomitej większości posiadających tamtejsze obywatelstwo, prawo wyborcze, wykształcenie, rodzinę, karierę zawodową etc., a tym samym całkowicie niezależnych od was, drogie dziecko, i nieprzemakalnych na ujadanie wszelkiego rodzaju krajowej partyjnej młodzieżówki.

Ta niezależność, drogie dziecko, od zawsze doprowadza do furii waszych urzędników, którzy lubią się czuć właścicielami poddanych, bo im to daje poczucie mocy sprawczej (ang. empowerment). Oraz wyzwala najczarniejszą, najbardziej jadowitą agresję krajowej tłuszczy, która nie może znieść myśli, że gdzieś indziej ktoś inny może być u siebie. Ta grupa jest zawsze gotowa dowieść z matematyczną pewnością, jak źle, smutno i rozpaczliwie musi mi być na obczyźnie, choć mnie samemu nic o tym smutku i rozpaczy nie wiadomo. Młodzieżówka tak już ma, że wie lepiej ode mnie jak jest tam, gdzie sami nigdy nie byli.

Nowi emigranci rekrutują się, moje dziecko, z najprzytomniejszych spośród polskich wędrownych pracowników najemnych, którzy nie tylko odkryli za granicą, że Wszechświat nie kręci się dookoła polskiego pępka, ale również z ulgą dostrzegają, że całe szczęście, że się tak nie kręci.

Emigranci nikogo wam w Polsce nie wybierają i nie będą. Odsetek emigrantów gotowych wystawać w kolejkach do waszych konsulatów, po uprzednim przeczołganiu się przez bizantyjsko-stalinowskie gargamele polskich przepisów paszportowych, jest znikomy. 

Większość emigrantow nie bez kozery uważa, że to nie ich interes, kto będzie wami rządził, i ma ciekawsze zajęcia, niż martwić się, kto rządzi na drugim końcu świata. Poza tym, emigranci na ogół nie po to wyemigrowali, by resztę życia poświęcić na doskonalenie sposobów robienia dobrze tym, którzy zostali.

Do konsulatów waszych, moje dziecko, walą natomiast na wybory niezreformowani wanderarbeiterzy, by sobie w ten sposób skompensować niezdolność do udziału w życiu publicznym krajów w których pracują, wywołaną brakiem znajomości miejscowego języka, kultury i obyczajów oraz niechęcią do nauki tychże.

Ten elektorat i politycy krajowi przezeń wybrani w pełni zasługują jedni na drugich.  

Rozkoszuj się więc, moje dziecko, aż do bólu.