piątek, 19 września 2008

Tu się zgina dziób pingwina

Cholernie trudno przychodzi wam się rozstać. PT Rodacy z Kraju, z wizją polskiej piątej kolumny za oceanem, gratis załatwiającej Warszawie na jej każdy gwizdek, czego tylko dusza zapragnie, a zwłaszcza zniesienie wiz. Najlepsi amerykaniści wasi mają poważne problemy z pojęciem, czemu sie tak dzieje. Z pobudek patriotycznych chętnie objaśnię.

Niech wybitni amerykaniści wasi staranniej wgłębią się w pełne bezdennej pogardy dla Polonii słowa:

"Nasi rodacy w Stanach Zjednoczonych muszą zrozumieć, że nie jesteśmy jakąś tam republiką bananową, do której można sobie wjeżdżać na obcych paszportach!" - Radek Sikorski, 15 czerwca 2000 roku, na konferencji "Polska - Polonii" w siedzibie ówczesnej agencji PAI (dziś PAIZ) w Warszawie.

oraz w problem utraty 'security clearances' w USA przez obywateli amerykańskich urodzonych w Polsce lub z polskich rodziców, którzy naiwnie posłuchali ministra Sikorskiego, i posłusznie wyrobili sobie polski paszport, kosztem ruiny kariery zawodowej w wojsku, administracji państwowej, przemyśle high-tech i wielu innych miejscach, gdzie certyfikat bezpieczeństwa osobowego, czyli security clearance, jest od obywatela USA wymagany.

Tego jakoś wybitni amerykaniści wasi nie dostrzegają, bo dawno już postanowili, że Polonia pracuje wyłącznie na zmywaku w Jackowie i na Greenpoincie, na których to okolicach Chicago i NYC skupia się całe pojęcie waszych polityków o Polonii.

W każdym razie, to put a long story short: tu się zgina dziób pingwina.

Wasze paszporty, nasze wizy.

TU SIĘ ZGINA DZIÓB PINGWINA

--------------------

Obama zniesie wizy dla Polaków?

Wirtualna Polska, środa, 17 września 2008


Ostatnio media informowały o tym, że siedem krajów UE może liczyć na zniesienie wiz do USA w najbliższych miesiącach. Niestety nie ma wśród nich naszego kraju – wynika z informacji Komisji Europejskiej dla posłów Parlamentu Europejskiego, do których dotarł serwis tvp.info. Portal doniósł, że większe nadzieje na wyjazdy bez wizy do USA ma nawet Bułgaria i Rumunia. Jak mówi Wirtualnej Polsce prof. Krzysztof Michałek, amerykanista z UW musiałby się zdarzyć cud, aby jeszcze za kadencji Georga Busha zniesiono wizy dla Polaków.


Agnieszka Niesłuchowska: W ostatnich tygodniach bardzo zbliżyliśmy się do Stanów Zjednoczonych przez plany rozmieszczenia bazy antyrakiet USA w Polsce. Dlaczego Bułgaria i Rumunia mają większe szanse od nas?

Prof. Krzysztof Michałek: Zanim podejmie się dyskusję na temat tego, który kraj ma większe szanse, trzeba by sprawdzić informacje dotyczące poziomu odmów w konsulatach amerykańskich wiz dla Bułgarii i Rumunii. Jeśli nie wiemy jakie są liczby trudno cokolwiek wnioskować lub doszukiwać się matactwa lub sugestii, że Stany Zjednoczone nas nie lubią. Być może prawda jest banalna, że Bułgaria i Rumunia mają niższy poziom odmów przy wyjazdach do USA.


Przypomnijmy, że odsetek odmów wydania wiz przez konsulaty musi być niższy niż 10 procent

- No właśnie, a w przypadku Polski ten odsetek jest wciąż wysoki. Wciąż oscyluje wokół 20 procent.


W ubiegłym tygodniu wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Barrot mówił, że stara się o zniesienie wiz dla wszystkich krajów UE i napisał w tej sprawie do amerykańskiego sekretarza stanu odpowiedzialnego za politykę bezpieczeństwa. Czy ten gest wpłynie na stanowisko USA? Polska ma na co liczy
ć?

- Parę lat temu, kiedy temat wiz do USA zaczął się ujawniać i były próby przełamania oporu amerykańskiego, prof. Geremek stwierdził, że droga z Polski do Waszyngtonu biegnie przez Brukselę, więc rozwiązanie tego problemu będzie łatwiejsze nie w dwustronnych renegocjacjach między Polską a USA, ale w relacjach Unia Europejska – Stany Zjednoczone. Okazało się, że miał rację w tym znaczeniu, że UE jako jedno ciało może ustami swoimi przedstawicieli domagać się równego traktowania wszystkich podmiotów składowych UE w relacjach z USA. Problem w tym, że w tej chwili starania UE są poważnie osłabione ze względu na to, że kilka nowych krajów członkowskich takich jak np. Czechy, Litwa, Łotwa, Estonia starało się rozwiązać ten problem zawierając ze Stanami umowy na własną rękę. Częścią tych umów były amerykańskie żądania związane m.in. z dostępem do danych osobowych obywateli i urzędników tych krajów. Polska się na to nie godziła, ale kilka nowoprzyjętych krajów przystało na amerykańskie warunki. W ten sposób stanowisko Unii jako całości zostało zdecydowanie osłabione w negocjacjach z USA. Nie sądzę więc, aby postulaty zawarte w piśmie wiceprzewodniczącego KE miały coś zmienić.


Gdzie UE popełniła błąd?

- Inaczej mogłaby wyglądać sytuacja gdyby w 2004 roku, po przystąpieniu dziesięciu nowych krajów, UE wystąpiła do USA z żądaniem równego traktowania starych i nowych członków wspólnoty. Wtedy Unia miała siłę przebicia i mogła coś zyskać.


No dobrze, ale wróćmy do tego co mogła zrobić sama Polska. Czy do obecnej sytuacji nie przyczyniła się po części postawa naszych polityków? Po tym, jak Donald Tusk pojechał w marcu z wizytą do Białego Domu, Radosław Sikorski opowiadał, że to George Bush pierwszy podjął sprawę wiz. Z relacji ministra wynikało też, że nasz premier miał powiedzieć do prezydenta USA: "Kwestia zniesienia wiz dla Polaków nie jest palącą sprawą".

- Tę wypowiedź można interpretować różnie. Głównym tematem tej wizyty była tarcza antyrakietowa, więc może chodziło o to, by nie obciążać spotkania sprawą wiz. Z drugiej strony może nie było sensu bić głową w mur jeśli kolejni prezydenci i premierzy nie potrafili rozwiązać tego problemu i spełnić twardych warunków strony amerykańskiej. Nie wydaje mi się zatem, aby te słowa miały jakieś istotne znaczenie dla naszej sytuacji.


Jak w takim razie polski rząd może wpłynąć na obniżenie poziomu odrzucanych wiz?

- Nasz rząd niewiele może zrobić. Może jedynie obserwować sytuacje, w których konsulaty amerykańskie odrzucają wnioski wizowe bezpodstawnie, kiedy odmowa nie ma związku z daną osobą i jej stanem konta wizowego, ale ma inne przesłanki. Zbieranie informacji o patologiach w praktykach wizowych może być narzędziem, za pomocą którego rząd przez MSZ może naciskać na stronę amerykańską.


To jedyny sposób?

- Inna możliwość to docieranie do sztabów kandydatów na prezydenta USA Baracka Obamy i Johna McCaina. Można starać się wywierać na nich wpływ dając sygnał, że w ciągu ostatnich lat poziom akceptacji Polaków dla USA zmniejszył się przez nierozwiązanie problemu wizowego. Można więc dążyć do tego, aby kandydaci jednoznacznie wypowiedzieli się jakie jest ich stanowisko w tej sprawie. To jest do zrobienia.


Kto powinien lobbować w tej sprawie?

- Organizacje polonijne przy wsparciu ambasady i polskich konsulatów.


Które organizacje?

- To dobre pytanie, ponieważ w USA powstał podział na stare organizacje polonijne, które nie mają już specjalnego znaczenia i realnego wpływu na politykę wewnętrzną USA i nowe, które tworzą młodzi biznesmeni, prawnicy, doradcy podatkowi. To oni, jako nowa generacja Polonii, powinni docierać do amerykańskich polityków i członków sztabów wyborczych.


Do wyborów prezydenckich zostało zaledwie kilka miesięcy. Czy na takie działania jest jeszcze czas?

- Być może w tej chwili jest już na to za późno, ale można wypróbować tę metodę w kolejnych wyborach prezydenckich lub wyborach do Kongresu. Wywieranie presji na poszczególnych kandydatów i żądanie od nich zmian w prawie wizowym może przynieść rezultat.


Czy organizacjom polonijnym będzie zależało na otwarciu granic dla nowych Polaków?

- Skala ruchu osobowego do Stanów bardzo się zmniejszyła w ciągu ostatnich pięciu lat. W tym okresie przystąpiliśmy do UE a dolar bardzo osłabł. Z tego powodu ruch związany z wykorzystywaniem wiz turystycznych do celów zarobkowych cały czas maleje i problem ulega naturalnemu wygaszaniu. Po drugie problem Polaków, którzy pojawią się na amerykańskim rynku pracy po zniesieniu wiz jest niczym w porównaniu z olbrzymią imigracją latynoską. Nie sądzę więc, aby amerykańska Polonia miała jakieś opory wobec nowych Polaków.


Jak postrzegana jest Polonia za oceanem? Czy nasi rodacy mogą realnie wpływać na amerykańskich polityków i dbać o nasze interesy?

- Amerykańska Polonia jest w okresie przejściowym, bo w ostatnim czasie jej ranga się obniżyła. Wynika to z tego, że stara Polonia działa tak, jak postrzegano Polskę 50 lat temu. Kojarzy się więc głównie z wycinankami, bigosem, ogórkami kwaszonymi czy kotletem schabowym. Zaś nowe struktury są zbyt niewielkie i słabe, by odgrywać istotną rolę jako siła nacisku na legislatorów amerykańskich.


Czy mamy choć cień szansy, że do końca kadencji administracji George’a Busha wizy zostaną zniesione?

- Nie. Chyba, że zdarzyłby się cud.


Dlaczego?

- Z powodu braku realnych możliwości nacisku, ale też ze względu na gorączkę wyborczą w USA. Sprawa zniesienia wiz dla Polaków, nawet gdyby przebijała się do sztabów wyborczych, nie ma istotnego znaczenia w porównaniu z siłą rażenia takich tematów jak choćby sprawa roli mniejszości kolorowych czy kobiet w amerykańskiej polityce. Na tym tle kwestia wiz to jest margines.


Czy coś się ruszy po wyborach prezydenckich?

- Przełom w sprawie wiz może nastąpić na początku nowej prezydentury. To wtedy problem może zostać rozwiązany błyskawicznie.


Po którym z kandydatów możemy spodziewać się większej przychylności?

- Sądzę, że na taki polityczny gest w stronę Europy prędzej zdecyduje się Obama. W czasie kampanii wyborczej McCain prezentował do tej pory zachowawcze podejście do relacji transatlantyckich, więc takiego gestu bym od niego nie oczekiwał.


Załóżmy, że wygrywa Barack Obama i wyciąga rękę w stronę Europy. Czego oczekiwałby pana zdaniem w zamian za zniesienie wiz dla Polaków?

- Myślę, że większej współpracy pozaeuropejskiej, np. na Bliskim Wschodzie.

Z prof. Krzysztofem Michałkiem rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska

Brak komentarzy: