środa, 3 października 2007

Folwark Zwierzęcy, czyli Wieprzowina Przedwyborcza

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl:
2007-10-03, 12:27:54
Nawet w kategoriach tradycyjnie idiotycznej kiełbasy przedwyborczej, desperacki pomysł płacenia emigrantom (a właściwie gastarbeiterom) za powrót do kraju – z kieszeni tych, którzy sie z Polski nigdzie nie ruszyli – jest wyjątkowo idiotyczny.

Przede wszystkim dlatego, że ustawia klimat do wojny polsko-emigracyjnej, czyli wbijania klina pomiędzy emigrantów zarobkowych a Polaków pozostających w kraju, na zdecydowaną niekorzyść tych pierwszych.

Wiele osób w kraju sobie w kampanii tym pomysłem robi dobrze, ale polscy gastarbeiterzy są w tej koncepcji od początku na straconej pozycji. Co by nie zrobili, stracą.

Jeśli nie wrócą, to są antypatriotycznymi świniami, które obcym złotem sie tuczą i ryja z obcego koryta nie wyjmą, choć Ojczyzna w potrzebie. Jeśli wrócą, to są chciwymi świniami, łasymi na pieniądze ze skarbu państwa, czyli z kieszeni biednego podatnika krajowego. Najgorzej będą mieli ci, ktorzy wrócą, zgodnie ze stanem faktycznym dojdą do wniosku, że kiełbasa wyborcza była tylko kiełbasą wyborczą, i po jej spożyciu wyjadą z powrotem. Tych ogłosi się zdradzieckimi świniami.

Po cóż więc w ogóle wracać do chlewa na Folwarku Zwierzęcym, jeśli wszystko wskazuje na to, że wszystkie strony tej genialnej powrotowej umowy społecznej na tym stracą, a gastarbeiterzy na własnej rzyci zapoznają sie ze znaczeniem przysłowia ‘za twoje myto jeszcze cię obito’.

Wysunięcie tego pomysłu świadczy, że polska klasa polityczna żyje w nierzeczywistym świecie. Grupom ekspertów krajowych cały czas wydaje się, że emigrant wyjeżdża DO CZEGOŚ za granicą – DO wyższych zarobków, DO niższych podatkow, DO łatwiej dostępnej pracy. Czyli, w języku zachodniej socjologii społeczeństw wielokulturowych (dziedzina prawie nieznana w Polsce monokulturowej, prawie monoetnicznej i przekonanej o swojej Świętej Racji, Posłannictwie oraz Namaszczeniu przez Boga i Historię) – emigrant wyjeżdża DO tak zwanych “pull factors”, czynników przyciągających go w innym kraju.

A zatem, wnioskują krajowi eksperci, gdyby zrobić emigrantowi tak samo lub podobnie we własnym kraju, to nie wyjedzie, a może nawet wróci.

Ten punkt widzenia całkowicie ignoruje istnienie tak samo silnych lub nawet silniejszych “push factors”, czyli czynników funcjonujących w rodzinnym kraju, odpychających od niego . “Push factors” to są elementy rzeczywistości społecznej OD których emigrant się uchyla, czy jak kto woli ucieka, wyjeżdżając w świat.

“Polski kocioł” bulgocący bezinteresowna zawiścią,

Przysłowiowa modlitwa by sąsiadowi krowa zdechła,

Przerażające chamstwo i tumiwisizm urzędników barokowej biurokracji,

Oszalałe z podejrzliwości państwo, które nikomu nie wierzy na słowo bez podkładki, ale za to samo nie czuje sie związane własnym prawem,

Urzędy, z którymi sie nie wygra, niezależnie od tego, po czyjej stronie jest racja.

Odziedziczone po komunizmie prawo mające chronić państwo przez obywatelem.

Drakoński system podatkowy karzący za indywidualną przedsiębiorczość po to, by wieś mogła nie płacić podatkow w ogóle – gruntowych, katastralnych, dochodowych, pogłównych, żadnych.

Jednoczesne istnienie ZUS i KRUS.

Preferencyjne emerytury dla górnikow, żeby przestali tłuc szyby.

Emerytury mundurowe.

Renty inwalidzkie dla młodych wałkoni.

To wszystko są “push factors”Quite powerful push factors.

Tradycyjnie, od wielu lat, emigrują ci Polacy, którzy mają w końcu tych push factors dosyć. Zgadzają się, przynajmniej na początek, żeby niezgodnie z kwalifikacjami, ciężej, mniej godnie, ale GDZIE INDZIEJ. To jest cena warta zapłacenia. Głosują nogami.

Jak słusznie wytknął komentujący blogger w Nowym Salonie, ta generacja emigrantów zadba o siebie. Nie będą zawsze pracować przy zmywaku. Zmywak to jest trudny choć czasami konieczny początek. Potem zweryfikują dyplomy lub skończą nowe studia. Z czasem otrzymają obywatelstwo brytyjskie, irlandzkie, lub inne. Niektórzy wyjadą dalej – do USA, Kanady Australii. Do Polski nie wrócą. Tak samo, jak emigracja “Wielkiej Ucieczki” (1980-1989).

Gremialne powroty Polakow z Wielkiej Brytanii są naturalnie niewykluczone. 

Nastąpią, kiedy wpłaty firm do ZUS będą stanowić taką sama część poborów pracownika jak brytyjskie National Insurance contributions; kiedy liczba urzędników na głowę ludności w Polsce spadnie do poziomu Wielkiej Brytanii; kiedy polską firmę będzie można założyć nie ruszając się od własnego komputera i telefonu. Kiedy urzędy bedą odpowiadać na email. Kiedy większość obywateli nie będzie sobie mogła przypomnieć, kiedy ostatnio była w jakimś urzędzie osobiście. Kiedy mienie górnikow tłukących szyby będzie sie licytować na pokrycie kosztów ich wprawienia, pod nieobecność wlaścicieli, odsiadujących wyroki za złośliwe zniszczenie cudzego mienia. Kiedy do Konstytucji RP wpisze się in extenso znaną bajkę księcia biskupa Ignacego Krasickiego na temat nosa i tabakiery i uczyni się ją podstawą stosunków państwo-obywatel.

Modelować w pocie czoła problemy emigracji Polaków i trudności nakłonienia ich do powrotu trzeba było przed ukręceniem przez III RP łba, z całkowicie ideologicznych pobudek, ustawie Wilczka-Rakowskiego o dzialalności gospodarczej, ostatniej próby nawrotu do prawa handlowego II RP. Teraz może być już grubo za późno. Gastarbeiterzy zostana z czasem emigrantami, potem Polonią, wreszcie naszymi przyjaciółmi. Ich dzieci nie będą mowić po polsku. A Sejm niech wtedy powołuje komisje śledcze na temat “jak do tego doszło”.

Nikt nie jest tak ślepy, jak ci, którzy wolą nie dostrzegać.


komentarze (1)

Brak komentarzy: