Dzisiaj, bloger 2-AM zerócił uwagę na montowanie w centrum Warszawy na słupach oświetleniowych głośników o ciekawej i nowoczesnej sylwetce. niepoprawni.pl/blog/2456/totalna-inwigilacja-przygotowania-do-tlumienia-zamieszek do którego załączył zdjęcia: Wysmukły kształt i kierunkowy charakter rezonatora napełniły mnie zadumą, więc zagłębiłem się w odpowiednią literaturę fachową. Owocnie. Krótkie przeliczenie pozwala ustalić względnie łatwo, ile modułów ECN potrzeba, by wzdłuż całej ulicy tak wyposażonej lub na placu otoczonym takimi syrenami przekroczyć próg bólu u wszystkich obecnych, i bez jednego wystrzału rozproszyć dowolnej wielkości tłum, choć kosztem trwałych uszkodzeń słuchu u znacznej części zgromadzonych. Nawet bez potrzeby ezoterycznych metod akustycznych, takich jak transmisja infradźwięków. Firma poleca syreny dowolnej w zasadzie mocy i wielkości przez kombinację odpowiedniej ilości modułów. Jak ktoś ciekawy, niech wpisze w YouTube "Sirene ECN" a pokaże się skolko ugodno demonstracji, co potrafią zestawy od 4 do 20 takich modułów. Przy SPL = 109dB(A), trwale uszkodzenie słuchu następuje w czasie około 2 minut, 112 decybeli około minuty, 115 decybeli około 30 sekund, 118 decybeli 15 sekund, 118 decybeli 7,5 sekundy, 121 decybeli 3,25 sekundy, i tak dalej. Przy 130 decybelach - w zasadzie natychmiast. A zatem, co robią te nowoczesne syreny tuż nad głowami przechodniów w centrum Warszawy, i dlaczego to jest dziś najpilniejszy wydatek z budżetu? Czy policji i straży miejskiej wydano już koreczki douszne, czy leżą w sejfach w zapieczętowanych paczkach z napisem "Operacja Jerycho"? Coś nadchodzi. W listopadzie 2010 roku bloger PLK zwrócił uwagę na dziwną modernizację syren alarmowych w calej Polsce - nie wiadomo dlaczego miałby to być w obecnych warunkach finansowych polskiego budżetu najpilniejszy wydatek.
Otóż to nie są głośniki, a w każdym razie nie tylko.
To są 150-watowe moduły elektronicznych syren, wyglądające na światowej klasy syreny ECN niemieckiej marki Hörmann. By się długo nie rozwodzić, Hörmann jest w syrenach tym, czym Mercedes w samochodach. Owszem, takie syreny mogą służyć również jako głośniki, ale nie takie jest ich zasadnicze przeznaczenie.
Ich zasadnicze przeznaczenie to generacja tonów alarmowych (częstotliwość według życzenia klienta) o natężeniu dźwięku wynoszącym SPL = 109 dB(A) w odleglości 30 metrów. Jak wskazuje wykres w linkowanym poniżej prospekcie producenta, natężenie dźwięku w bezpośrednim sąsiedztwie syreny przekracza 130 decybeli. Przypomnijmy że te syreny są zamontowane około 7 metrów nad ziemią. Razem z nimi wisi awaryjne zasilanie z akumulatorów, na wypadek odcięcia zasilania z sieci, oraz anteny do przekazywania modułom, że się tak wyrażę treści przekazu społecznego do podania społeczenstwu z grubej rury, oraz do bezprzewodowego sterowania całym ustrojstwem.
www.hoermann-gmbh.de/pdf/Downloads/01-Sirenendatenblaetter/ECN0600-en.pdf
wtorek, 28 czerwca 2011
Przygotowania do tłumienia zamieszek?
wtorek, 14 czerwca 2011
Zainstaluj Democri-C
Kryzysu jeszcze na zielonej wyspie Krainy Miłości nie ma, ale to nie znaczy, że jej obywatele, zwłaszcza ci młodsi, wykształceni, z wielkich miast, obyci z technologią i władający jezykami obcymi, nie powinni zająć się rekreacyjnie, w wolnych chwilach, planowaniem kryzysowym. Ale ty, choć Polak, byłeś mądry przed szkodą, więc jesteś przygotowany na to, że na ekranie swojego laptopa, co byś nie robił, masz do wyboru tylko "Twój Styl", retransmisję przemówienia Nałęcza, albo napis "Error 403 -Forbidden: Access is denied" Zdjęcie spoconych facetów, wyłamujących drzwi naprzeciwko, ląduje na monitorze redaktora dyżurnego Associated Press International w Londynie zanim jeszcze w Warszawie puściły zawiasy. Po południu siedzisz u kumpla i koordynujecie z jego iPada dyskusję panelową na żywo dla BBC News: Rolex, Ścios, Artur M. Nicpoń i Janke w podartej koszuli, ze świeżym opatrunkiem na głowie. Temat: Media Obywatelskie w Dobie Kryzysu. Jednym okiem zerkacie na TVN24 z wyłączonym dźwiękiem. Na ekranie Wałęsa już od godziny potępia warchołów. Na niebieskim pasku u dołu ekranu bez przerwy przesuwa się powtarzany w kółko napis: PORZĄDEK PANUJE W WARSZAWIE +++ PORZĄDEK PANUJE W WARSZAWIE +++ PORZĄDEK PANUJE W WARSZAWIE +++. Nad miastem łomot helikopterów, znaków rozpoznawczych nie widać o zmierzchu. Kumpel, hobbysta lotnictwa, wraca skwaszony z balkonu i pyta: "czy nasi mają Mi-26?" Ciąg dalszy nastąpi... Z Apple App Store: Description Did a dictator just cut off all communications in your country? Dyktator odciął łączność w całym kraju? Did a disaster just destroy all of your communications resources? BE READY: Put “ Democri-C” on your device BEFORE a crisis strikes! więcej: PS. To jest narzędzie zrobione przez fachowców na Libię i Syrię. Jedna i druga pobierały nauki technologii represji u zgadnij kotku, kogo?
Dziś zajmiemy się czysto hipotetyczną możliwością, że owładnięta miłością do obywateli władza mogłaby im wyłączyć internet lub ograniczyć jego zasięg wyłącznie do dowolnie wybranej Sub-Domeny Najwyższych Namiętności, na przykład gov.pl
Powiedzmy,wstajesz jutro rano z łóżka, włączasz telewizor, a na ekranie telewizora, hipotetycznie tak powiedzmy, profesor Nałęcz w mundurze podpułkownika na tle flagi obwieszcza nadejście dnia ostatecznej rozprawy z internetowym chamstwem i rychłe zwycięstwo dobrych manier i miłości. Przez okno widać, jak w domu naprzeciwko muskularni menele o nienagannych manierach, ubrani wyraźnie wizytowo, na czarno, wyłamują komuś drzwi na parterze, bo właśnie minęła szósta rano.
Po dziesięciu minutach twój klip wideo, HD full wypas 1920x1080, na którym drzwi wpadają wreszcie do środka mieszkania, a funkcjonariusze wywlekają za włosy i rzucają na beton kobietę i dwoje dzieci jest już na globalnych ekranach CNN, nad czerwonym paskiem, po którym płynie tekst NEWS FLASH… Crackdown in Warsaw… NEWS FLASH… more soon!
Potem CNN już z własnej inicjatywy wielokrotnie powtarza jako sygnaturę pomiędzy innymi programami fragment twojego filmu, na którym byk w czarnym kombinezonie z rozmachem kopie leżącą kobietę ciężkim butem w głowę i pompuje muskularne ramię w geście "Yessss!!! " w stronę drugiego, który przytrzymuje wyrywajacą się małą dziewczynkę. Za rok, ty dostaniesz za ten film nagrodę Pulitzera, a on czternaście lat więzienia w Hadze, z opcją zwolnienia po dwunastu za dobre sprawowanie.
Na horyzoncie błysk dużej eksplozji.
Katastrofa zniszczyla właśnie wszystkie środki łączności?
BĄDŻ GOTOWY: zainstaluj "Democri-C" na swoich urządzeniach ZANIM zacznie się kryzys!
This uninterruptable-network App cannot be shut down by third parties and provides urgent communications, emergency and safety information in regions where extreme social conditions are placing the lives of those in the region in jeopardy and where disaster has curtailed communications.
http://itunes.apple.com/us/app/democri-c/id426601720?mt=8
poniedziałek, 13 czerwca 2011
Upraszam o zachowanie spokoju
j “Zachować spokój i robić swoje”, brytyjskie hasło z pierwszych dni II wojny światowej nic nie straciło ze swojej świeżości, a nawet wręcz przeciwnie, jakby nabrało po wrocławskim forum WGF nowego blasku. Proponuję, panie redaktorze Janke, abyśmy się podzielili obowiązkami na froncie budowy społeczeństwa obywatelskiego. Pan będzie dyskutował na temat mediów obywatelskich w wyrafinowanym gronie takich koneserów wolności jak Adam Michnik i Radosław “Słońce” (l’etat, c’est moi) Sikorski, oraz ewentualnie bywał na niemniej wyrafinowanych sympozjach i seminariach amerykańskiego think tanku zarządzanego pewną ręką syna pana generała Norberta Michty, b. rektora WSNS przy KC PZPR. Tam panowie będziecie wykuwać konsens w temacie dlaczego nie można dopuścić do przejęcia internetu przez osoby nieodpowiedzialne, ba, niejednokrotnie chamskie w swoim wyrazie. My natomiast na emigracji, panie redaktorze - ponieważ nie wszyscy pracujemy na zmywaku, jak się to wielu wpływowym opiniotwórcom krajowym błędnie wydaje - porozmawiamy sobie natomiast, dyskretnie ale efektywnie, z twórcami technologii, o której pisze wczorajszy New York Times: http://www.nytimes.com/2011/06/12/world/12internet.html?_r=1 U.S. Underwrites Internet Detour Around Censors czyli Otóż, ta sama administracja amerykańska, w kołach której się pan obecnie z zasłużoną przyjemnością obraca, podjęła wysiłek finansowy i technologiczny zmierzający do tego, by nie można było za łatwo wyciągnąć wtyczki oszołomom, którym się coś nie podoba. Nie, żebym się miał obawiać, że cokolwiek złego mogłoby się wydarzyć w Państwie Miłości, to przecież niemożliwe, no ale skoro Polska dzieli się z krajami Afryki Północnej swym doświadczeniem z dziedziny transformacji ustrojowej, to zasługuje również na to, by stać się poligonem nowych technologii wyższej użyteczności publicznej. Zresztą pan prezydent Obama powiedział panu, panie redaktorze, zupełnie niedawno, że użytkownicy mediów społecznościowych powinni: - organizować się; - mobilizować się; - zajmować się różnymi sprawami; - bronić konkretnych spraw; - działać szybko i elastycznie; - rozliczać rządzących. Ale, ale, o mały figiel byłbym zapomniał: – jak już jesteśmy przy 'liberation technology', to jak idzie odblokowanie na serwerze S24 możliwości logowania się do Salonu24 przez sieć TOR, strzegącą bezpieczeństwa użytkowników? Na moderację TOR nie wpływa, natomiast skutecznie uniemożliwia IP tracking.
USA pokrywa koszty obchodzenia cenzorów
Z grubsza rzecz biorąc, chodzi o techniczne możliwości stawiania w krótkim czasie improwizowanych, ulotnych, bardzo trudnych do wykrycia, sieci Wi-Fi i systemów telefonii komórkowej poza kontrolą państwa, zapewniających łączność ze światem w razie kryzysu, takiego na przyklad jak zorganizowana próba stłumienia wolnego słowa.
- kontrolować rządzących;
Ponieważ w zupełności zgadzam się z tymi sugestiami pana prezydenta Stanow Zjednoczonych, uważam, że najwyższy nam czas rozejrzeć się za technologią odbierającą ostatnie słowo, w razie kryzysu, autorytarnemu państwu i jego medialnym pretorianom. To się obecnie modnie nazywa 'liberation technology'. Po to w końcu są media społecznościowe, czyż nie, panie redaktorze?
czwartek, 2 czerwca 2011
Euroatlantycki dylemat red. Warzechy
Szanowny Panie Po pierwsze - nie wiem, skąd wiadomość, że Andrew Michta to syn Norberta Michty. Być może tak jest, nie wiem, nie interesowałem się tym, ale też żadnych "pogłosek" na ten temat nie słyszałem. Zbieżność nazwisk może być przypadkowa. Po drugie - podobnie jak Pan, jestem przeciwnikiem odpowiedzialności rodzinnej. Uważam ją za wymysł systemów totalitarnych. Niektórzy oczywiście przyjmują z rodziny pewne przekonania i zapatrywania (vide np. Magdalena Środa), ale należy ich oceniać za ich własne dokonania. Pozdrawiam _________________________________________________________________ Szanowny panie redaktorze Warzecha, Ja również jestem pełen podziwu i szacunku dla listy publikacji naukowych i osiągnięć akademickich dr Michty, absolutnie niczego mu nie imputuję i całkowicie zgadzam się z panem co do niestosowności "odpowiedzialności rodzinnej" kogokolwiek za cokolwiek. Nikt normalny i posiadający elementarne maniery nie wyskoczy na przykład z postulatem, by na zasadzie "odpowiedzialności rodzinnej" uczynić panią Aleksandrę Mussolini, urodzoną w 1962 roku wnuczkę Il Duce, w jakimkolwiek stopniu osobiście odpowiedzialną politycznie lub moralnie za faszyzm włoski. Niemniej nikogo specjalnie nie dziwi,że partia polityczna Azione Sociale, którą pani Aleksandra założyla w 2003 roku, była partią narodowo-konserwatywną, oraz siłą sprawczą powstania istniejącej w latach 2004-2006 głęboko nacjonalistycznej koalicji włoskich ugrupowań prawicowych Alternativa Sociale. Sama pani Aleksandra także się nie kryje z tym, czyją jest wnuczką, bo i dlaczego. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/2/22/I_saluti_della_Mussolini..jpg licencja Creative Commons W równie oczywisty sposób, nikt normalny i posiadający elementarne maniery nie będzie kwestionował sprawności intelektualnej ani osiągnięć akademickich Włodzimierza Cimoszewicza, Danuty Hübner, czy Marka Belki, swego czasu stypendystów Fundacji Fulbrighta. Niemniej nikogo specjalnie nie dziwi,że kandydaci na stypendystów nie byli w PRL wybierani w drodze publicznego konkursu otwartego, do którego mógł stanąć każdy młody polski intelektualista, zaś wśrod beneficjantów fundacji znalazła się nadreprezentacja młodych komunistów PRL. Osoby szczególnie cyniczne pozwalaja sobie nawet dopatrywać się związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy tymi zjawiskami. Zjawiska te stanowią szkodliwą postkomunistyczną kulę u nogi Polski, opóźniającą jej rekonwalescencję po ciężkiej chorobie lat 1944-1989, Każdą z tych całkowicie równoprawnych opcji przyjmę w pokorze.http://wtemaciemaci.salon24.pl/311879,redaktor-lukasz-warzecha-pilne#comment_4472244
Znam dr. Michtę jako rozsądnego i dobrego analityka stosunków międzynarodowych, a zrobienie szefem biura GMF w Polsce Polaka z pochodzenia uznaję za bardzo dobre posunięcie. Nie podzielam przeto Pana obiekcji w najmniejszym stopniu i nie uważam, aby życiorys domniemanego ojca w jakimkolwiek stopniu obciążał dr. Michtę.
ŁUKASZ WARZECHA6154499 | 01.06.2011 19:19
W szczególności zgadzam się z panem,że jest całkowicie bez znaczenia dla działania i reputacji warszawskiego biura German Marshall Fund czy dr Andrew Alexander Michta jest, czy nie jest synem gen.bryg. dr hab. Norberta Michty, wieloletniego pracownika Wojskowego Instytutu Historycznego oraz Wojskowej Akademii Politycznej im Feliksa Dzierżyńskiego, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR w latach 1981-1984, dzialacza PPR i PZPR, członka Prezydium Zarządu Głównego ZBoWiD w latach 1974-1985, członka Rady Naczelnej ZBoWiD w latach 1969-1990, członka Prezydium Zarządu Głównego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej w latach 1974-83, a następnie od 1983 roku członka Krajowej Rady tegożTowarzystwa.(http://pl.wikipedia.org/wiki/Norbert_Michta)
Jest czy nie jest, ja nie mam najmniejszego zamiaru przypisywać urodzonemu w Polsce w 1956 roku dr Michcie, który już w 1987 r. zrobił doktorat w Stanach, jakiejkolwiek osobistej odpowiedzialności za PRL czy komunizm w ogóle - to absurd. Moje mieszane uczucia biorą się skądinąd. Nie mają nic wspólnego z oskarżaniem kogokolwiek o cokolwiek, natomiast wszystko z angielskim rzeczownikiem 'transparency', trudno przetłumaczalnym na język polski z powodu braku w Polsce równoważnego kulturowo pojęcia. Dla celów tej notki, pozwolę sobie przyjąć że w kontekście, o którym obecnie rozmawiamy, 'transparency'oznacza między innymi jawność i otwartość życia publicznego, oraz pozwolę sobie założyć,że taka jawność i otwartość jest rzeczą społecznie pozytywną i wartościową.
Czy związki pomiędzy proweniencją rodzinną a polityczną istnieją, czy nie istnieją, i czy mają jakiekolwiek istotne znaczenie, o tym każdy ma prawo wyrobić sobie własne zdanie. Aby wyrobić sobie zdanie. potrzebna jest wiarygodna informacja. W Polsce, potencjalne źródla takiej informacji oraz dyspozycyjne media najczęściej po prostu milczą, pilnując własnych jednostkowych interesów. I w tym milczeniu jest pies pogrzebany czyli hier liegt der Hund begraben, a razem z nim szanse na reformę polskiego życia publicznego.
Mnie interesuje nie to, kto na kogo ma jakie kwity, tylko szerszy i ogólniejszy problem.
Mianowicie takiże coraz bardziej powszechna jest
(tj. nie wiadomo komu i o co chodzi, a z zewnątrz widać tyle, że co jakiś czas spod dywanu wypada martwy buldog)
German Marshall Fund może teraz:
ale nie wpływa to na zaufanie, jakim darzy go kierownictwo GMF i rząd Stanów Zjednoczonych;