niedziela, 28 sierpnia 2011

Światło, Motyl, Ekshumacja


Czy ktoś ma jakiekolwiek sensowne wytłumaczenie dlaczego w całym post-smoleńskim rozpasaniu mataczenia i dezinformacji, wręcz wyjątkowo skrupulatnie dopilnowano udaremnienia jakichkolwiek prób weryfikacji hipotezy wewnętrznej eksplozji w kabinie Tupolewa?

Hipotezę taka można było potwierdzić lub jej zaprzeczyć dwoma sposobami.

1. 1. Po pierwsze, można było użyć metody polarymetrii optycznej i zwizualizować w świetle spolaryzowanym naprężenia wewnętrzne w szybach kabiny pasażerskiej ‘101’, a następnie porownać je z obrazem naprężeń w szybach kabiny pasażerskiej ‘102’.


2. Po drugie, można było wykonać prześwietlenia klatki piersiowej wszystkich ofiar katastrofy, i poddać je ocenie specjalistów. Obrażenia detonacyjne płuc wywołane nadciśnieniem eksplozji (barotrauma, blast injury) mają niezwykle charakterystyczny obraz radiologiczny zwany “butterfly” czyli motylem. Kto ciekawy, jak taki obraz wygląda, niech obejrzy Fot.5 w linkowanym poniżej artykule z fachowego czasopisma medycznego:

http://radiology.rsna.org/content/237/1/28.full.pdf+html

Powiększenia zdjęcia rentgenowskiego, pokazującego jak wygląda “motyl” u ofiary zamachu terrorystycznego znajdującej sie w pobliżu wybuchu, są tutaj:


http://radiology.rsna.org/content/237/1/28/F5.expansion.html

http://radiology.rsna.org/content/237/1/28/F5.large.jpg

http://radiology.rsna.org/powerpoint/237/1/28/F5


Hipotezę wybuchu w kabinie można było jednoznacznie potwierdzić lub jej zaprzeczyć. Można było, ale już nie można.

1. Z powodu powybijania przez Rosjan szyb we wraku. Nie można już uzyskać ani jednej nienaruszonej szyby z kabiny ’101’ do badań polarymetrycznych.[Nota bene, nawet gdybyśmy cudem mieli taką szybę, to po sprzedaniu ‘102’, próbki porównawcze też znajdą się poza naszym zasięgiem.]


2.
Z powodu zadziwiającego zakazu ekshumacji ofiar, wydanego przez Rosjan i skrupulatnie przestrzeganego przez rzekomo suwerenne państwo polskie. Po 16 miesiącach rozkładu tkanek miękkich w trumnach, których otwierania zakazano, nie ma już czego prześwietlać.

środa, 24 sierpnia 2011

Władcy świata bez granic, kto wziął 94 i pół miliona?


18 kwietnia 2003 roku Polska podpisała kontrakt z firmą Lockheed Martin na dostawę 48 myśliwców F-16 za około 3,5 miliarda dolarów. Kontrakt obejmował fabrycznie nowe samoloty z serii produkcyjnej 52 (Block 52), 36 F-16C o numerach seryjnych 4040 do 4075 i 12 F-16D o numerach seryjnych 4076 do 4087, z dostawą w latach 2006-2009.

Wkrótce po dostarczeniu do Polski w 2006 roku pierwszych F-16, rozeszła się dziwna wiadomość, że nowiutkie jak z igły myśliwce rozbiera się w Polsce na części, by je następnie z powrotem składać.

Siły Powietrzne z godnością objaśniły, a media powtórzyły, że fabrycznie nowe myśliwce owszem, rozbiera się, w celu odprawy celnej, ponieważ import do krajow Unii Europejskiej broni produkcji krajow pozaunijnych jest obciążony unijnym clem, płatnym do Brukseli. Samoloty zatem rozbiera się, by sprawdzić, czy dostawa jest zgodna z fakturą, w celu określenia wysokości należnego cła, jakie należy odprowadzić, ale nie bój żaby, najlepsi polscy mechanicy złożą je z powrotem.

http://fakty.interia.pl/fakty-dnia/news/tylko-jeden-pilot-w-polsce-potrafi-latac-na-f-16,843661,2943

Istotnie, Unia ma takie cło na pozaunijne samoloty wojskowe, wynosi ono 2,7% ceny zakupu. Tyle, że to cło się się od polskich F-16 nie należało. Zresztą od żadnych samolotow wojskowych się nie należało. Od nikogo w Unii się nie należało.

A nie należało się, ponieważ 21 stycznia 2003 roku Komisja Europejska zawiesiła bezterminowo, z mocą wsteczną od 1 stycznia 2003 roku, opłaty celne za niektóre rodzaje broni produkcji pozaunijnej.

http://europa.eu/rapid/pressReleasesAction.do?reference=IP/03/103&format=HTML&aged=0&lg=ga&guiLanguage=en

Jak się zajrzy do Dziennika Urzędowego UE, to się okazuje, że od 1 stycznia 2003 do dziś dnia zawieszone jest cło za całą kategorię sprzętu wojskowego objętego Rozdzialem 88, a w szczególności podrozdziałem 8802 międzynarodowej taryfy celnej (Harmonised System Tariff), czyli samoloty, części zamienne i osprzęt do nich.

Council Regulation (EC) No 150/2003 of 21 January 2003 suspending import duties on certain weapons and military equipment [Official Journal L 25 of 30.01.2003]

Streszczenie:

http://europa.eu/legislation_summaries/customs/l11015_en.htm

Pełny tekst:

http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=OJ:L:2003:025:0001:0006:EN:PDF

Lista kodow HS dotyczących broni i sprzętu, na które zawieszono cło:

ANNEX I

LIST OF WEAPONS AND MILITARY EQUIPMENT ON WHICH IMPORT DUTIES ARE SUSPENDED

Jakby się kto pytał, F-16 ma w międzynarodowej taryfie celnej kod 8802.30.00.10

8802.30.00 Airplanes and other aircraft, of an unladen weight exceeding 2,000 kg but not exceeding 15,000 kg: Military aircraft: 8802.30.00.10: Fighters.


czy to znaczy

  • że Polska zapłaciła 2,7% cła od 3,5 miliarda dolarów, czyli 94,5 miliona dolarów, pomimo tego, że żadne cło się ani w chwili podpisania kontraktu, ani w chwili dostawy zamówionego sprzętu nie należało? Komu w takim razie zapłaciła, jaką drogą i do jakiej kasy?

  • że Polska żadnego cła nie zapłaciła, ponieważ się nie należało, a nowiutkie samoloty bojowe rozbierała z powodu… no właśnie, z jakiego powodu?... zaś bajka o cle stanowiła przykrycie?

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zdecydujcie się



Kiedy tłum rebeliantów bierze szturmem Trypolis przy zbrojnym poparciu Zachodu, na S24 Polacy drą szaty na temat, że to wszystko imperialistyczny spisek, bo nafta, bo finansjera, bo Mossad, bo Amerykanie, bo Żydzi, bo masoni, bo Bruksela, i w ogóle braterstwo polsko-libijskie w niebezpieczeństwie.

Kadafi przecie nie był taki zły, wywodzą sieroty po ZSMP. Wszak dbał o standard życia swego narodu, który nigdy nie miał tak dobrze, jak pod nim. Więc co z tego, że przeciwnicy ustroju żyli w Libii krótko i kończyli marnie, a dzieci w szkołach uczyły się bzdetów z "zielonej książeczki" pióra pułkownika, podczas kiedy dwór i familia wodza tarzały sie w złocie i dziwkach na perskich dywanach rozłożonych w wojłokowym namiocie, w wolnych chwilach wystawiając przez dziurę w ścianie rękę do pocałowania suplikantom z całego świata.


Ciepło się tez w Polsce wspomina, że w przeciwieństwie do zdradzieckiego Zachodu, pułkownik Kadafi zawsze zachowywał się szarmancko i jak należy, bo dawał zarobić Polakom, od Elektrimu przez Cenzin do Budimexu, i to w dolarach. Każdemu coś skapnęło, od inżyniera do politruka. A teraz co? Wredni kapitaliści sami wszystko zabiorą i do sejfu schowają.


Ja mam dla was, drodzy polscy miłośnicy pułkownika Kadafiego, zwięzłą radę:

Zdecydujcie się.


Zdecydujcie się, czy chcecie być częścią Zachodu z całą jego moralną ambiwalencją, ale za to mieć co wlewać do baku i moć legalnie zrywać truskawki w Hiszpanii, bez uciekania w kukurydzę na widok policji. Czy też do żadnej wspólnoty cywilizacyjnej z Zachodem się w ogóle nie poczuwacie, natomiast ściska wam serce żal, że Układ Warszawski rozwiązano za wcześnie, w wyniku czego nie było wam dane gwałcić, palić i łupić w zdobytym Paryżu czy innej Kopenhadze, ramię w ramię z bratnią Armią Radziecką.

Po prostu zastanowcie się, po której chcecie być stronie. Błogosławionego stanu geopolityki wedle piosenki ludowej "a ja sobie stoję w kole i wybieram kogo wolę" ani stanu dumnej neutralności typu "okopać się i nie wtrącać się"dla Polski nie ma i nigdy nie było. Wcześniej czy później bedziecie musieli sie zdeklarować, czy jestescie lojalnym członkiem NATO bombardującego Libię lub kogoś innego, czy też wolicie oprzeć swoje szczęście i dostatek na eksporcie szczap sosnowych do samowarów w rosyjskich bufetach dworcowych i przyjmowaniu pozycji Trendelenburga za każdym razem, kiedy starszy brat zaczyna rozpinać szynel.


Obecna salonowa hagiografia czerwono-zielonego arabskiego satrapy
oraz ogólne zawodzenie przy tej okazji na temat nikczemności i moralnego upadku świata zachodniego, na tle którego nieskalaną bielą odcina się polski charakter narodowy, brzmią nieco surrealnie, biorąc pod uwagę ogólnie znaną lawinę sukcesów moralnych ostatnich dwudziestu lat polskiej historii najnowszej.

Jedną z lepszych ilustracji surrealności polskiego charakteru narodowego jest uporczywa pogłoska, że dostarczone
wam przez najbliższego sojusznika nowiutkie myśliwce F-16 podobno rozbieraliście na części, szukając w nich tajemniczej elektroniki, która pozwoliłaby zdradzieckim Amerykanom wydrzeć wam kontrolę nad zakupioną bronią. Teraz płaczecie, że jak żeście te samoloty z powrotem zlożyli do kupy, to one nie bardzo chcą działać i często się psują.

Nie widzicie natomiast związku miedzy tym, że pozostale 25 krajów uzbrojonych w F-16 nie demontowało swoich samolotów w celu poszukiwania dowodów antyduńskiego, antyholenderskiego czy antytajlandzkiego spisku podstępnych Jankesów, a tym, że te ich samoloty jakoś mniej im się psują.

Również ciekawe, że jakoś nigdy nie poważyliście się z podobnego powodu podnieść ręki na swoje Tu-154M i
zobaczyć, co mają w środku, zanim pozwoliliście nimi latać trzem kolejnym prezydentom. Mało tego, teraz ostatniego Tupolewa '102' prędzej upchniecie ze stratą do Kyrgyzystanu, Mali albo (najlepiej) do Korei Północnej, niż go rozbierzecie, żeby poniewczasie zobaczyć, co w nim było.

piątek, 5 sierpnia 2011

A pomnik siedzi i zawija to wszystko w sreberka

Pan Andrzej Celiński, żywy pomnik transformacji ustrojowej, był łaskaw zabanować mnie na swoim blogu, zgodnie z umieszczoną tam deklaracją ideową:

Ban grozi za:

- wycieczki ad personam, zwłaszcza za atakowanie członków mojej rodziny i moich bliskich;

- chamstwo;

- atakowanie innych uczestników dyskusji;

- kłamstwa i pomówienia;

- trollowanie i spam.

Banuję raz, za to skutecznie. Bany są nieodwołalne. Wszystkie przypadki klonowania i trollingu natychmiast zgłaszam Administracji Salonu 24.

pozdrawiam i życzę miłej dyskusji

Andrzej Celiński

Odwiedzilem blog p. Celińskiego jako komentator raz w życiu. Nie mam pojęcia pod który z punktów manifestu nieodwołalnie podpadł mój jedyny komentarz jaki na jego blogu kiedykolwiek umieściłem

andrzejcelinski.salon24.pl/282320,dziekuje-bogu-za-walese#comment_4034328


ale bana mam, więc dumnie go noszę, jak order.


Normalnie skomentowałbym na blogu u pana C., ale chcąc nie chcąc, z powodu bana mogę się ustosunkować do jego oceny raportu komisji Millera tylko u siebie.


Raport jest metodyczny, wyczerpujący, rzeczowy, pisany bez uprzedzeń i wcześniej przyjętych założeń.” (…)Solidne, drobiazgowe dochodzenie prawdy nie tylko pozwoli, chcącym, zrewidować szereg procedur obowiązujących w wojskach lotniczych, specjalnie dotyczących szkolenia, ale dokumentuje też, iż instytucje naszego państwa, w obliczu katastrofy, są w stanie celująco wypełnić postawione zadanie.”

(Andrzej Celiński, 4 sierpnia 2011,http://andrzejcelinski.salon24.pl/330437,raport-millera )

Majestat instytucji pańskiego państwa, panie Celiński, oraz kompetencja zatrudnionych przez nie ekspertów są w istocie dech w piersiach zapierające. Przygotowując raport, który tak się panu podobał, całe pańskie państwo razem wzięte nie posiadało ani jednego znośnej jakości zdjęcia tablicy przyrządów swojego Air Force One, samolotu który woził przez 30 lat najwyższych dostojników państwa, w tym trzech kolejnych prezydentów, oraz ani jednego przyzwoitego zdjęcia tego samolotu podchodzącego do lądowania.

Pańskie państwo rozwiązało swój problem, okradając dwóch Bogu ducha winnych fotografów, Polaka i Brytyjczyka, oraz potężną amerykańską korporację mającą licencję od autorów, i zarazem właścicieli praw autorskich, na rozpowszechnianie ich zdjęć. Przy okazji, pańskie państwo umieściło błędny podpis pod jednym z ukradzionych zdjęć, które w rzeczywistości przedstawiało kokpit innego samolotu. Pańskie państwo osiągnęło taki zenit bezczelności i nadir moralności, że nawet nie fatygowało się by zachować pozory legalnego dzialania, ponieważ na ukradzionych zdjęciach rozpowszechnianych z serwera MSWiA pozostały klauzule zastrzeżenia praw autorskich, nazwiska fotografów, i nazwa portalu z którego zdjęcia skradziono.

Pozostały też na zdjęciach cyfrowe "znaki wodne" amerykańskiego właściciela portalu, który może teraz udowodnić przed każdym sądem oprócz polskiego, że został okradziony przez pańskie państwo. Na portalu airliners.net z którego pańskie państwo te zdjęcia ukradło, znajdują się przejrzyste ostrzeżenia na temat copyright, i szczegółowe warunki reprodukcji materiału chronionego prawem autorskim, proste jak konstrukcja cepa. Te warunki pańskie państwo całkowicie zlekceważyło, uznając, że jeśli na obrazku gdziekolwiek na świecie jest samolot z szachownicą, to waadza jest automatycznie właścicielem każdego takiego obrazka.

Pańskim zdaniem, panie Celiński, czego właściwie pańskie państwo nie rozumie w krótkim zdaniu ALL RIGHTS RESERVED, czyli WSZYSTKIE PRAWA ZASTRZEŻONE?

Kiedy się wydało, minister odpowiedzialny za kradzież przyjął na audiencji jednego z okradzionych fotografów i zaproponował, że jako rekompensatę on może go przeprosić w gazecie, albo w wiele dni po publikacji, kiedy raport już się rozszedł, dodać do zdjęcia na serwerze podpis fotografa. Fotograf uprzejmie odmówił jednego i drugiego, natomiast zażądał odszkodowania za naruszenie jego praw autorskich. Do żądania wypłaty odszkodowania minister się na razie nie ustosunkował, widocznie eksperci muszą dopiero popracować nad tym i doradzić ministrowi, jak to zrobić, żeby nie zapłacić.

Mam nadzieję, że korporacja Demand Media Inc. z siedzibą w Santa Monica, California, właściciel portalu airliners.net, którą trochę trudniej będzie przyjąć na ministerialnej audiencji, da pańskiemu państwu kosztowną lekcję w kalifornijskim sądzie na temat definicji państwa prawa. (podpowiedź: państwo prawa m.in. czuje się związane własnym prawem)

Życzę szczęścia w przekonywaniu firmy Demand Media do zasady, że Polska może rozporządzać jej materiałem wedle swego dowolnego uznania. Ponieważ ta korporacja żyje z tego, że tworzy i sprzedaje 'content' czyli zawartość stron sieciowych, to pilnuje tego, z czego żyje. Wartość rynkowa korporacji Demand Media wynosi gdzieś pomiędzy 1,3 a 2 miliardami dolarów, więc zapewne stać ich na niezłą obsługę prawną.

Jeśli pańskiemu państwu zabraknie argumentów, no to cóż, pewnie trzeba będzie wysłać chłopaków z ABW w czarnych kominiarkach do Santa Monica o szóstej rano, żeby tych Amerykanów nauczyli rozumu. Tylko proszę pamiętać o różnicy czasu.
Szósta rano w Warszawie, to dziewiąta wieczorem dnia poprzedniego w Kalifornii. Głupio byłoby, jakby chłopaki miały na zegarkach czas warszawski, i wywaliły drzwi do czyjegoś pustego, zamkniętego na noc biura.


czwartek, 4 sierpnia 2011

Czy pan Bartnik, pan Lyons i korporacja Demand Media Inc. ...

...dostaną swoje pieniądze?


Pan Rafał Bartnik, autor zdjęcia wnętrza kokpitu Tupolewa 154-M ‘102’ ukradzionego przez MSWiA z portalu airliners.net z pogwałceniem praw autorskich portalu i fotografa, umieszczonego bez zgody autora w raporcie komisji Millera jako anonimowe zdjęcie wnętrza kokpitu Tupolewa 154-M ‘101’ został przyjęty na audiencji przez samego ministra Millera, co tak opisuje:

http://lotnictwo.net.pl/6-spotting/33-zdjecia/38826-dwie_prosby_o_pomoc_w_zwiazku_z_raportem_millera.html#post638110

“UFFFF byłem. Jest tak sobie. Minister i zarazem szef tej Komisji to bardzo miły człowiek. Przeprosił mnie ze 3 razy. Zaproponował przeprosiny na piśmie, publikację przeprosin w gazecie oraz podpisania zdjęcia moim nazwiskiem w kolejnych publikacjach raportu. Nie zgodziłem się. Nie chcę być wiązany z tym raportem i z tą tragedią. Zaproponowałem odszkodowanie za publikację zdjęcia bez mojej zgody. Decyzję mam poznać w ciągu tygodnia na kolejnym spotkaniu. Kwota jest wysoka dlatego potrzebny jest czas. Byłem tam z prawnikiem od prawa autorskiego, którego też muszę opłacić ale sądzę, że to lepsze niż sąd. Zobaczymy co z tego będzie.”

Popieram stanowisko pana Bartnika, któremu wyraźnie nie uśmiecha się, żeby złodzieje mogli się tanio wyłgać z kradzieży jego własności, i dobrze wie, na czym prawnie stoi. 



Niemniej kto się chce założyć, że teraz cały wysilek koncepcyjny państwa skieruje się teraz na to, jak panu Bartnikowi nie zapłacić w ogóle, albo zapłacić mało i symbolicznie?

Oni muszą poszukiwać takiego sposobu, ponieważ w innym razie powstanie bardzo niebezpieczny precedens – że rząd RP jest związany swoim własnym prawem, w tym wypadku autorskim, zaś obywatel na podstawie tegoż prawa może skutecznie od rządu dochodzić swojej wlasności. A do tego wszak nie można dopuścić, n’est ce pas?

Ponadto, czy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji Rzeczypospolitej Polskiej skontaktowało się już z drugim poszkodowanym fotografem, Brytyjczykiem Robertem Lyonsem, któremu też ukradziono zdjęcie z airliners.net, by je opublikować w raporcie komisji zaraz po ukradzionym zdjęciu p. Bartnika?

Czy zaproponowano p. Lyonsowi odszkodowanie, czy też ministerstwo siedzi cicho i ma nadzieję, że brytyjski fotograf się nie dowie o kradzieży jego własności intelektualnej przez rząd RP? I proszę nie opowiadać głupstw, że nie wiadomo gdzie pana Lyonsa szukać – portal airliners.net ma pocztę wewnętrzną…

Smutna jest kleptokracja, w której złodzieje są tak bezczelni, że nawet nie fatygują się zacierać śladów kradzieży. MSWiA skopiowało do raportu komisji Millera zdjęcia z airliners.net razem z nakładanym przez portal kolorowym paskiem u dołu zdjęcia na którym umieszczone jest zastrzeżenie praw autorskich, imię i nazwisko fotografa, oraz nazwa portalu na którym wiszą zdjęcia. Te paski chłopaki Millera sprawnie obcięły, zmieniając wymiar ramki zdjęcia. Ale wystarczy przekopiować te zdjęcia z rządowego .pdf do Worda i cóż my tu widziem, proszę wycieczki?

A sprawdziliście chociaż, że portal airliners.net ostrzega lojalnie, że oprócz tego paska, te zdjęcia mają rownież niewidoczny dla was digital watermark, cyfrowy ‘znak wodny’, który jest dla każdego amerykańskiego sądu dowodem własności?

“The digital photos on this site are licensed to Airliners.net. They are equipped with a footer with copyright and license information and also carry an invisible watermark.”

Portal airliners.net umożliwia łatwy kontakt z publikującymi tam fotografami między innymi po to, żeby każdy, komu potrzebne są zdjęcia samolotów, mógł je łatwo kupić. Ale przecież po co kupować, skoro można ukraść, nieprawdaż, chłopaki z Rakowieckiej, lotnicy skrzydlaci, władcy świata bez granic, czyli cyberprzestrzeni, arcymistrzowie transformacji ustrojowej.

A teraz wchodzimy na schody:


Na wypadek, chłopaki Millera, jakbyście mieli powiedzieć, żeście nie wiedzieli, że kradniecie, nie wiedzieliście, że te zdjęcia nie są wasze, i że to w ogóle tylko taka zabawa była, to tu są ogólne warunki portalu airliners.net, opublikowane na tym samym portalu co zdjęcia:

http://www.airliners.net/usephotos/

All photos on this site are protected by international copyright laws.

You have limited rights to personally view the images with your web browser and to use them as your personal computer wallpaper (or background image) on your own computer. These photos may not otherwise be reproduced, distributed, cropped, resized, or otherwise altered without the written permission of the photographer. No commercial use of these photos may be made in any way. All rights are reserved.

(…)

The digital photos on this site are licensed to Airliners.net. They are equipped with a footer with copyright and license information and also carry an invisible watermark. If you receive permission from the photographer to use a particular photo, you may use a copy from Airliners.net as long as you inform us of the usage as to avoid misunderstandings (we do not appreciate and react strongly when finding our photos on other sites that use them without permission).

Proponuję, chłopaki Millera, żebyście z własnej woli ciupasem skontaktowali się z firmą Demand Media w Santa Monica, California, właścicielami portalu airliners.net, i zaproponowali firmie ugodę i odszkodowanie, zanim jej prawnicy skontaktują się z wami. 



Zapytajcie własnych ministerialnych prawników, jakie odszkodowanie od suwerennego podmiotu państwowego za wyzywające, dokonane ze szczególnym natężeniem złej woli (mala fides) naruszenie praw amerykańskiej korporacji Demand Media Inc.
(NYSE: DMD, cena akcji w dniu dzisiejszym $9.08 za sztukę) może przysądzić sąd stanu Kalifornia.

Sprawdźcie sobie przedtem, chłopaki Millera, w słowniku pojęcia ‘punitive damages’ i ‘exemplary damages’. 
Bo wyście przecież co gorsza te skradzione zdjęcia rozpowszechnili w setkach tysięcy albo i milionach odsłon rządowych stron MSWiA, w trzech językach, zachęcając w mediach do ich pobierania i kopiowania…

Jak ministerstwo spraw wewnętrznych państwa członkowskiego NATO będzie się tłumaczyć w kalifornijskim sądzie nieznajomością międzynarodowego prawa autorskiego, to spowoduje salwę śmiechu na sali sądowej.

Niewykluczone, że te dwa ukradzione obrazki mogą wam at the end of the day wyjść drożej, niż całe dotychczasowe dochodzenie w sprawie przyczyn katastrofy.


Demand Media Inc.
1333 2nd Street,

Suite 100,

Santa Monica, CA 90401


Nie łudźcie się, że w Santa Monica przeoczą. Zawsze znajdzie się jakiś Polak, który was za Smoleńsk nie lubi, i może w ciągu najbliższych 24 godzin do nich zadzwonić z Londynu, Berlina, Paryża, Sydney albo Nowego Jorku i upewnić się, czy już wiedzą. 
Aha, nie zdejmujcie raportu z witryny ministerstwa, to już nic nie pomoże, a za mataczenie sąd wam dopisze do odszkodowania jeszcze jedno albo i dwa zera. Mnóstwo ludzi ma nie tylko kopie plików, ale i zrzuty ekranów. No i jest świadek, który z rozkoszą zezna w Kalifornii, żeście się przyznali do... no właśnie.

Miłego dnia życzę.

wtorek, 2 sierpnia 2011

Siódme - nie kradnij, czyli w państwie dzień jak codzień


MAK oświadcza, że ich raport jest jedyny prawdziwy i słuszny, a ten polski kupy się nie trzyma.

wszolek.salon24.pl/329821,mak-odpowiada-my-blagamy

W międzyczasie się okazuje, że urzędujący minister spraw wewnętrznych ze swoimi ludźmi ukradli czyjeś zdjęcie i umieścili je w swoim raporcie z całkowitym pominięciem takich pierdołów, jak jakieś tam prawo autorskie.

Za późno się z tego wycofać, bo załącznik do raportu się rozszedł po świecie. Ja też go mam. I rzeczywiście, jak z rządowego .pdf skopiować zdjęcie na stronie 60 i wrzucić do Worda, to na dole pokazuje się sprytnie odcięty przez chłopaków z MSWiA pasek z napisem "Copyright Rafał Bartnik, Airliners.net"

Jak się udać do airliners.net, to się okazuje, że zdjęcie na str 60 ze 107 stron załącznika, podpisane
"Rys. 4. Tablica przyrządów pierwszego i drugiego pilota samolotu Tu-154M nr 101", to jest w istocie zdjęcie kokpitu Tupolewa 154M nr 102, nr seryjny 90A862, które pan Bartnik wykonal na Okęciu dnia 7 lutego 2008 roku. Znaczy, jak to zdjęcie kradli, to nawet im się nie chciało sprawdzić, co kradną, i ukradli niewłaściwe.

A co, jeżeli te kokpity nie były identyczne w obu Tupolewach? Cala ilustracja na nic, że o kompetencji nawet nie wspomnimy.

.www.airliners.net/photo/Poland---Air/Tupolev-Tu-154M/1652162/L/&sid=187135cd063a7d201e643c7d6cfe8288

A co dalej?

Dalej, następne zdjęcie, na stronie 61 ze 107, "Rys. 5. Samolot Tu-154M nr 101 w konfiguracji do lądowania"też jest kradzione. Tą samą metodą wyciągamy na światło dzienne pasek z napisem "Copyright Robert Lyons, Airliners.net". Pan Robert Lyons wykonał je w Zurichu dnia 28 stycznia 2005 roku.

www.airliners.net/photo/Poland---Air/Tupolev-Tu-154M/0769211/&sid=8fffffcad96cab77a039965ac39f014a

Nie mam cierpliwości sprawdzać wszystkich zdjęć, ale zachodzi pytanie ile zdjęć chronionych prawem autorskim Miller z chłopakami uznali za swoją własność, przy okazji demonstrując w skali globalnej, w oficjalnej publikacji rządowej rozpowszechnianej przez MSWiA, gdzie konkretnie Rzeczpospolita ma te jakieś tam burżujskie wydumki z copyrightem, i jak głęboko?

http://nebula.salon24.pl/329841,nowa-afera-w-raporcie-millera

http://lotnictwo.net.pl/6-spotting/33-zdjecia/38826-dwie_prosby_o_pomoc_w_zwiazku_z_raportem_millera.html


Teraz czekam już tylko na to, żeby minister spraw zagranicznych odśpiewał falsetem w telewizji piosenkę "Schizorenia", naturalnie nie pytając Renaty Przemyk o prawa autorskie.

Chyba jestem anormalna
Głosy słyszę w głowie swej
Krąży za mną jakaś tajna
Chuć o której mało wiem

Gdy co rano w lustro włażę
Ładnej buzi warto chcieć
Ona jęczy nie przesadzaj
Lepiej jest intelekt mieć

Więc wybiegam na ulicę
By wystawy wzrokiem gryźć
Ona piszczy nie przeliczaj
Zdrowie niech wystarczy ci

Kiedy topię ją w herbacie
Mam nadzieję pójdzie precz
Ona się od dna odbija
A ja w nim pogrążam się

Padam z nóg i Boga błagam
Winy odpuść a ją weź
Ona się zza drzwi wyłania
Mruga okiem cedzi śmiech

Chwytam nóż by podciął żyły
W myśli własny pada trup
Ona ryczy nie tragizuj
Lepiej flaszkę wódki kup