Kiedy tłum rebeliantów bierze szturmem Trypolis przy zbrojnym poparciu Zachodu, na S24 Polacy drą szaty na temat, że to wszystko imperialistyczny spisek, bo nafta, bo finansjera, bo Mossad, bo Amerykanie, bo Żydzi, bo masoni, bo Bruksela, i w ogóle braterstwo polsko-libijskie w niebezpieczeństwie.
Kadafi przecie nie był taki zły, wywodzą sieroty po ZSMP. Wszak dbał o standard życia swego narodu, który nigdy nie miał tak dobrze, jak pod nim. Więc co z tego, że przeciwnicy ustroju żyli w Libii krótko i kończyli marnie, a dzieci w szkołach uczyły się bzdetów z "zielonej książeczki" pióra pułkownika, podczas kiedy dwór i familia wodza tarzały sie w złocie i dziwkach na perskich dywanach rozłożonych w wojłokowym namiocie, w wolnych chwilach wystawiając przez dziurę w ścianie rękę do pocałowania suplikantom z całego świata.
Ciepło się tez w Polsce wspomina, że w przeciwieństwie do zdradzieckiego Zachodu, pułkownik Kadafi zawsze zachowywał się szarmancko i jak należy, bo dawał zarobić Polakom, od Elektrimu przez Cenzin do Budimexu, i to w dolarach. Każdemu coś skapnęło, od inżyniera do politruka. A teraz co? Wredni kapitaliści sami wszystko zabiorą i do sejfu schowają.
Ja mam dla was, drodzy polscy miłośnicy pułkownika Kadafiego, zwięzłą radę:
Zdecydujcie się.
Zdecydujcie się, czy chcecie być częścią Zachodu z całą jego moralną ambiwalencją, ale za to mieć co wlewać do baku i moć legalnie zrywać truskawki w Hiszpanii, bez uciekania w kukurydzę na widok policji. Czy też do żadnej wspólnoty cywilizacyjnej z Zachodem się w ogóle nie poczuwacie, natomiast ściska wam serce żal, że Układ Warszawski rozwiązano za wcześnie, w wyniku czego nie było wam dane gwałcić, palić i łupić w zdobytym Paryżu czy innej Kopenhadze, ramię w ramię z bratnią Armią Radziecką.
Po prostu zastanowcie się, po której chcecie być stronie. Błogosławionego stanu geopolityki wedle piosenki ludowej "a ja sobie stoję w kole i wybieram kogo wolę" ani stanu dumnej neutralności typu "okopać się i nie wtrącać się"dla Polski nie ma i nigdy nie było. Wcześniej czy później bedziecie musieli sie zdeklarować, czy jestescie lojalnym członkiem NATO bombardującego Libię lub kogoś innego, czy też wolicie oprzeć swoje szczęście i dostatek na eksporcie szczap sosnowych do samowarów w rosyjskich bufetach dworcowych i przyjmowaniu pozycji Trendelenburga za każdym razem, kiedy starszy brat zaczyna rozpinać szynel.
Obecna salonowa hagiografia czerwono-zielonego arabskiego satrapy oraz ogólne zawodzenie przy tej okazji na temat nikczemności i moralnego upadku świata zachodniego, na tle którego nieskalaną bielą odcina się polski charakter narodowy, brzmią nieco surrealnie, biorąc pod uwagę ogólnie znaną lawinę sukcesów moralnych ostatnich dwudziestu lat polskiej historii najnowszej.
Jedną z lepszych ilustracji surrealności polskiego charakteru narodowego jest uporczywa pogłoska, że dostarczone wam przez najbliższego sojusznika nowiutkie myśliwce F-16 podobno rozbieraliście na części, szukając w nich tajemniczej elektroniki, która pozwoliłaby zdradzieckim Amerykanom wydrzeć wam kontrolę nad zakupioną bronią. Teraz płaczecie, że jak żeście te samoloty z powrotem zlożyli do kupy, to one nie bardzo chcą działać i często się psują.
Nie widzicie natomiast związku miedzy tym, że pozostale 25 krajów uzbrojonych w F-16 nie demontowało swoich samolotów w celu poszukiwania dowodów antyduńskiego, antyholenderskiego czy antytajlandzkiego spisku podstępnych Jankesów, a tym, że te ich samoloty jakoś mniej im się psują.
Również ciekawe, że jakoś nigdy nie poważyliście się z podobnego powodu podnieść ręki na swoje Tu-154M i zobaczyć, co mają w środku, zanim pozwoliliście nimi latać trzem kolejnym prezydentom. Mało tego, teraz ostatniego Tupolewa '102' prędzej upchniecie ze stratą do Kyrgyzystanu, Mali albo (najlepiej) do Korei Północnej, niż go rozbierzecie, żeby poniewczasie zobaczyć, co w nim było.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz