poniedziałek, 17 stycznia 2011

Wtedy to była luźna spekulacja, a teraz?

Parę miesięcy temu, mocno zdziwiony tym faktem, napisałem, że wsród resztek wraku zwalonego na kupę w 'obrysie' na lotnisku w Smoleńsku stoi niedbale oparty o szczątki wirnik pierwszego stopnia sprężarki lewego silnika Tupolewa, w stanie niedwuznacznie wskazującym, że ten wirnik się w momencie uderzenia o ziemię NIE OBRACAŁ ze swoją normalną nominalną prękością N1= 2700-3200 obr/min.

We wszystkich zachodnich badaniach wypadków lotniczych, stan łopatek wirników sprężarek i turbin silnika odrzutowego opisuje się jako podstawowe kryterium techniczne dla stwierdzenia, czy wirnik w momencie zderzenia z ziemią obracał się, czy też nie obracał, czyli tego, czy silnik w momencie zderzenia z ziemią działał, czy nie działał.
Obecnie, oficjalny raport MAK twierdzi, że wszystkie trzy silniki pracowały do końca, a pilot z nieznanego powodu nie zdolał odejść na drugi krąg z wysokości 100m, po komendzie "Odchodzimy". 


Może nie miał już wtedy ciągu?

 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz