czwartek, 31 maja 2007

Zawodowcy

Ktokolwiek miał kiedykolwiek cokolwiek do czynienia z jakimkolwiek projektem wystarczająco poufnym, żeby trzeba było mu nadać kryptonim (nie musi wcale być wywiadowczy czy policyjny, wystarczy kosztowny projekt komercjalny, którego pilnuje się przed konkurencją), ten wie, że kryptonim z definicji NIE MOŻE mieć nic wspólnego z przedmiotem sprawy, bo inaczej nie jest kryptonimem, czyli "ukrytym imieniem", tylko zgadywanką z nagrodami dla tego, kto pierwszy zgadnie..

Tak jak poszukiwanie sprawcy, powiedzmy wykastrowania kota premiera, nie może być kodowane jako "Operacja Alik", a ustalanie numeru seryjnego złotego zegarka ex-prezydenta jako "Projekt Franck Muller", rozpracowanie lekarza obwinianego o zadawanie śmierci nie moźe się nazywać "Mengele", bynajmniej nie z przyczyn delikatności uczuć i konotacji historycznej, ale z powodów czysto gliniarsko-profesjonalnych.

Jeżeli ze źle wybranego kryptonimu można zgadnąć czego sprawa dotyczy, to stosowanie tego kryptonimu dla utajnienia przedmiotu sprawy przed osobami spoza zespołu który nad nią pracuje jest pozbawione sensu. Równie dobrze można imię i nazwisko rozpracowywanego trzymać wypisane kredą na tablicy w bufecie dla funkcjonariuszy, żeby wszyscy, z bufetową włącznie, wiedzieli o kogo chodzi.

Już z samego tylko tego jednego powodu, geniusz od czarnego humoru policyjnego, który nazwał sprawę doktora G. "Mengele", powinien zostać znaleziony i wyrzucony do Straży Miejskiej, by tam zająć się mandatami za parkowanie. Możliwość wydedukowania celu operacji z jej kryptonimu narusza wszystkie możliwe zasady ochrony informacji niejawnej.

W ten sposób okazuje się, kto w polskich spec-służbach rozumie do czego takie instytucje służą, a kto jest tylko gówniarzem-onanistą, którego interesuje przede wszystkim ubieranie sie w kominiarkę i czarną kurtkę z fluoro-żółtym napisem na plecach, noszenie pod pachą taaakiej spluwy, i przyjemna świadomość, że nie ma takiego, co by mu podskoczył.

Może by ich poslać na szkolenie do dużej zachodniej agencji reklamowej, gdzie bardzo się dba, by kryptonim nowego produktu, jaki ma wejść na rynek za jakiś czas, nie pozwalał się domyślić, co to za produkt ani jak się go będzie reklamować?
komentarze (6)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl: "Ktokolwiek miał kiedykolwiek cokolwiek do czynienia z jakimkolwiek projektem wystarczająco poufnym, żeby trzeba było mu nadać kryptonim"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz