wtorek, 29 maja 2007

Teletubbies love Poland very much

Jadę sobie dzisiaj rano do pracy, znaczy nie tyle jadę, co stoję w korku.

Radio nastawione jak zwykle na ABC News coś gada, ale nie słucham, bo zastanawiam się, co mam dzisiaj do zrobienia w firmie, z namysłem drapiąc się po łysinie.

W tym momencie gość w stojącym za mną czarnym Subaru Impreza WRX ( w Europie znanym jako Subaru Impreza Turbo) dostaje amoku, zaczyna migać światłami i trąbić, a klakson ma taki, że czuję jak mi od niego szyby wibrują. W naturalnym odruchu pośpiesznie wciskam przycisk centralnego ryglowania drzwi, żeby się upewnić, że wszystkie cztery są zamknięte, bo z wariatami na drodze to różnie tu bywa. No i czekam, co będzie dalej, pilnie patrząc w lusterko - na wypadek, gdyby z tej swojej frustracji facet chciał do mnie strzelać, albo wysiąść i nałożyć mi po ryju. WRX, wymawiany "rex", zwłaszcza czarny, to jest tutaj kultowy samochód wieku dojrzewania sydneyskiej młodzieży muzułmańskiej, pochodzenia libańskiego. Ta młodzież ma, jak się to u nas delikatnym eufemizmem określa, odmienną hierarchię wartości. W tym również w sprawach przypadków użycia broni palnej w miejscach publicznych i policyjnych pościgów samochodowych. Chętnie mianowicie bierze udział w jednym i drugim. Ale kierowca w lusterku nie jest oliwkowy z czarną brodą i pół kilogramem grubych złotych łańcuchow na byczej szyi, tylko zdecydowanie biały, lekko rudawy świński blondyn, starannie ogolony, w przyzwoitej koszuli i dobrze dobranym krawacie, różowy na gębie, uśmiechnięty od ucha do ucha, i pokazuje na swoje radio.

Podkręcam więc głośniej radio, myśląc, że się pewno coś naprawdę poważnego stało - może wystrzał z "Aurory" padł, albo premier Howard przedwcześnie ogosił wybory do parlamentu federalnego, albo w ramach kiełbasy wyborczej zniesiono podatek dochodowy? Okazuje się, że to spiker Australian Broadcasting Corporation soczystym barytonem relacjonuje propozycję wdrożenia w Polsce śledztwa w sprawie homoseksualizmu Tinky Winky, i z trudem zachowuje powagę. Zaraz potem leci wypowiedź pani rzeczniczki prasowej ABC TV, która głosem drżącym z emocji donosi, że tutejsza telewizja publiczna nie ma planów wycofania popularnych Teletubbies z Australii tylko dlatego, że palma odbiła jednej głupiej babie w Polsce, mało znanym kraju położonym na drugim końcu świata.

No dobra, to teraz już wiem, co tego gościa za mną tak śmieszy. Ale co mnie właściwie do tego i dlaczego on mnie się czepia?

W tej chwili ruch rusza. Facet za mną widzi lukę z prawej, ostro zmienia pas, pedal to the metal, lekki a 250-konny WRX wyprzedza mnie z piskiem opon, basowym grzmotem z rury wydechowej fi trzy i pół cala oraz przeszywającym gwizdem rozpędzającej się turbosprężarki. Gość za kierownicą jedną ręką puka się w czoło, drugą ociera łzy ze śmiechu, trzecią prowadzi samochód. Na tylnej szybie nalepka z Pogonią i napisem "Lithuania". OK, Litwin w Sydney, nic w tym niezwykłego. Tyle, że dalej nie wiem, czemu się ten Litwin akurat do mnie przypieprzył o Tinky Winky. Po czym w nagłym błysku olśnienia, czyli iluminacji, przypominam sobie, że przecież dzieci przylepiły mi niedawno na tylnym zderzaku nalepkę z orzełkiem w koronie i dużym napisem "Poland" - po lekcji w szkole, gdzie im powiedziano, że każdy powinien być dumny ze swojego dziedzictwa kulturowego. Reakcja Litwina staje się jasna. No i trzeba coś z tym zrobić.

W lewo na pas awaryjny, hazard flashers on, stop, luz, hamulec ręczny, otworzyć drzwi, i już tłum kierowców porannego szczytu podziwia, jak łysy gość w garniturze i krawacie drze pazurami nalepkę na zderzaku, i klnie jak szewc, bo nalepka nie chce schodzić. Pośpiech jest wskazany, bo jakby po pasie awaryjnym miała jechać pomoc drogowa, policja, karetka albo straż pożarna, to łysemu zrobią z d... garaż. Poza tym na freewayu w ogóle zatrzymywać się nie wolno, jak się nie ma awarii, a mandat za gwizdanie sobie na to wynosi bodajże $500 i trzy punkty z prawa jazdy na dwanaście możliwych. Właściwie to nie na dwanaście, tylko na dziewięć, bo trzy już straciłem w tym roku za szybkość.

Mam w dupie dziedzictwo kulturowe kultury tropicieli preferencji seksualnych Tinky Winky. Jutro kupię sobie nalepkę "Finland" albo "Dutch Guyana" i będzie spokój. Niech żyje i umacnia się duchowa łączność Polonii z Macierzą.

PS.

A o inwestycje polonijne w Polsce to możecie się teraz zwrócić do Dip-sticka, Laa-Laa i Po. Bo czwarty Teletubbie, Tinky Winky, się na was słusznie obraził, więc zamiast kasy może wam najwyżej zorganizować jakąś paradę, because Teletubbies love Poland very much.




komentarze (4)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl: "Jadę sobie dzisiaj rano do pracy, znaczy nie tyle jadę, co stoję w korku"


Brak komentarzy: