"Jarosław Kaczyński udaje prezydenta Polski, a Anna Fotyga i Antoni Macierewicz udają ministrów spraw zagranicznych"- powiedziała w TVN24 posłanka PO Joanna Mucha.
No dobrze, a co, jeśli udają tak umiejętnie, że bardziej wyglądają na prezydenta i ministrów niż prezydent i ministrowie? Jakby prezydent i ministrowie więcej się zajmowali interesem narodowym, a mniej zamiataniem pod dywan okoliczności śmierci swoich poprzedników, to nie byłoby ryzyka, że ktoś pomyli prawdziwych z udawanymi.
Nic zresztą w takim udawaniu kogo innego specjalnie innowacyjnego nie ma. Jak p. Bartoszewski, występując jako osoba prywatna, udawał polskiego rzecznika rządowego dezawuującego stanowisko prezydenta, to ja nie słyszalem wtedy żadnych gorączkowych protestów posłanki Muchy.
Nie mówiąc już o tym, że ponieważ mam swoje lata, to dobrze przypominam sobie rozłożystą palmę, jaka odbijała władzom PRL za każdym razem, kiedy ktokolwiek z antykomunistycznej opozycji ośmielił się wspomnieć jakimkolwiek cudzoziemcom, że polska rzeczywistośc jest bardziej skomplikowana niż to opisuje Trybuna Ludu, a naród wcale nie stoi murem za PZPR, mimo że na wszystkich transparentach było tak napisane.
Ja świetnie rozumiem, że posłankę Muchę denerwuje fakt, że w krajach demokratycznych w ogóle może legalnie istnieć opozycja, która tak postępuje w polityce, w tym zagranicznej, jak sama uważa, zamiast za każdym razem pytać rządu, co komu może powiedzieć. Naturalnie, daleko prościej rządzi się w warunkach dyktatury, najlepiej wojskowej lub policyjnej, gdzie jak się komuś coś nie podoba, to znika. Ale na to niestety chwilowo nie ma rady, przynajmniej do czasu ewentualnego odziania posłanki w mundur i wyposażenia jej w buty z cholewami i szpicrutę. Będzie się wtedy podpisywać "Mucha ppłk." i nikt jej nie podskoczy.
Zresztą nie ma potrzeby posuwać się aż tak daleko. Niech posłanka po prostu kupi sobie bilet na samolot, poleci do Waszyngtonu, urządzi tam konferencję prasową i przekona wszystkich na tej konferencji, że wszystko jest w najlepszym porządku, l'ordre règne à Varsovie, Tupolewa rozbił generał Błasik, Putin najlepszym naszym przyjacielem jest, a gupi Amerykanie, co to sami nie wiedzą co dla nich dobre, bo nie chcą znieść wiz, mają się w Europie Środkowej nie mieszać i nie przeszkadzać w jej transformacji ustrojowej ze Środkowej we Wschodnią. No i na koniec najważniejsze, żeby Antkowi w żadnym razie nie wierzyć, bo Antek jezd gupi i z gęby mu śmierdzi.
Potem posłanka wyciągnie tryumfalnym ruchem swoją legitymację poselską, pokaże palcem, że tam jest wyraźnie napisane zaraz nad fioletową pieczątką, że ona jest z partii rządzącej, więc z tego powodu oczywista słuszność jej stanowiska jest tak samo bezdyskusyjna jak prawa natury i obroty sfer niebieskich i nie podlega żadnej dyskusji, zatem żadnego zadawania pytań nie będzie, zaś konferencja zostaje zakończona, bo ona ma tani bilet powrotny, więc nie może się spóźnić na lotnisko.
Nie mówiąc już o tym, że ponieważ mam swoje lata, to dobrze przypominam sobie rozłożystą palmę, jaka odbijała władzom PRL za każdym razem, kiedy ktokolwiek z antykomunistycznej opozycji ośmielił się wspomnieć jakimkolwiek cudzoziemcom, że polska rzeczywistośc jest bardziej skomplikowana niż to opisuje Trybuna Ludu, a naród wcale nie stoi murem za PZPR, mimo że na wszystkich transparentach było tak napisane.
Ja świetnie rozumiem, że posłankę Muchę denerwuje fakt, że w krajach demokratycznych w ogóle może legalnie istnieć opozycja, która tak postępuje w polityce, w tym zagranicznej, jak sama uważa, zamiast za każdym razem pytać rządu, co komu może powiedzieć. Naturalnie, daleko prościej rządzi się w warunkach dyktatury, najlepiej wojskowej lub policyjnej, gdzie jak się komuś coś nie podoba, to znika. Ale na to niestety chwilowo nie ma rady, przynajmniej do czasu ewentualnego odziania posłanki w mundur i wyposażenia jej w buty z cholewami i szpicrutę. Będzie się wtedy podpisywać "Mucha ppłk." i nikt jej nie podskoczy.
Zresztą nie ma potrzeby posuwać się aż tak daleko. Niech posłanka po prostu kupi sobie bilet na samolot, poleci do Waszyngtonu, urządzi tam konferencję prasową i przekona wszystkich na tej konferencji, że wszystko jest w najlepszym porządku, l'ordre règne à Varsovie, Tupolewa rozbił generał Błasik, Putin najlepszym naszym przyjacielem jest, a gupi Amerykanie, co to sami nie wiedzą co dla nich dobre, bo nie chcą znieść wiz, mają się w Europie Środkowej nie mieszać i nie przeszkadzać w jej transformacji ustrojowej ze Środkowej we Wschodnią. No i na koniec najważniejsze, żeby Antkowi w żadnym razie nie wierzyć, bo Antek jezd gupi i z gęby mu śmierdzi.
Potem posłanka wyciągnie tryumfalnym ruchem swoją legitymację poselską, pokaże palcem, że tam jest wyraźnie napisane zaraz nad fioletową pieczątką, że ona jest z partii rządzącej, więc z tego powodu oczywista słuszność jej stanowiska jest tak samo bezdyskusyjna jak prawa natury i obroty sfer niebieskich i nie podlega żadnej dyskusji, zatem żadnego zadawania pytań nie będzie, zaś konferencja zostaje zakończona, bo ona ma tani bilet powrotny, więc nie może się spóźnić na lotnisko.
WIARUSIE JEDNAK COS ZAŁATWILI PREZYDENT USA ZAPROSIŁ GAJOWEGO NA PROJEKCJE SMOLENSKĄ W GRUDNIU DO USA MOŻE BY CIEKAWIE POZDRAWIAM . REPSOL
OdpowiedzUsuń