sobota, 24 kwietnia 2010

Generalicja zmienia front


Generał, którego zdaniem szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych nie jest kompetentnym komentatorem w kwestii wypadkow lotniczych, rzekł:
Generał Czaban podkreślił, że wojsko po wypadku samolotu CASA ze stycznia 2008 zmieniło procedury w wielu punktach ujednolicając je z cywilnymi. - Przede wszystkim lotnictwa wojskowe spełniają teraz wszystkie wymogi lotnisk cywilnych. Według takich samych zasad lądują piloci na cywilnym Okęciu. A może to Urząd Lotnictwa Cywilnego, który zaakceptował nasze nowe przepisy, się pomylił? – ironizował Czaban.

Do konkretnych zarzutów Klicha się nie odniósł.
Tjaa.. Wojsko w istocie zmieniło procedury po wypadku CASA-295M w Mirosławcu. A pierwsza zmiana procedury była taka, że już nigdy więcej nie będzie wolno tylu wyższym oficerom podróżować tym samym samolotem. Jak się czuje generał, który za pomocą zlekceważenia tej zmiany pośrednio spowodował śmierć swojego szefa, dowódcy Wojsk Lotniczych? W sprawie śmierci swojego przełożonego też ironizuje?

A potem znowu będą pretensje, że NATO nie traktuje poważnie polskich sił zbrojnych. No, ale co oni w tym NATO wiedzą, Tam, jak jest powiedziane że szef sztabu generalnego i najwyżsi dowódcy nie mogą latać razem, to jakoś tak magicznie się dzieje, że nie latają. Bo te NATO-wskie durnie uważają, że to zarządzenie jest na serio.  Głupie to NATO. W Polsce jest jak należy - jak jakieś ograniczenie uwiera, to ktoś ważny tupie nogą, i ograniczenie znika. Tak trzymać.

http://www.tvn24.pl/-1,1653371,0,1,klich-nie-musielismy-byc-petentem-rosjan,wiadomosc.html


Klich: Nie musieliśmy być petentem Rosjan
Jak przebiegały w Rosji prace ekspertów badających przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem? Polski rząd co chwilę wygłasza nowe pochwały pod ich adresem, a szef naszej Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Edmund Klich mówi o "zmuszaniu go do współpracy z prokuratorami", "braku jakiekolwiek pomocy ze strony rządu" i "chaosie panującym w Rosji". Jest też zdania, że jesteśmy petentem w tym śledztwie. - Tak nie musiało być - przekonuje.


Zgodnie z obowiązującą ustawą "Prawo lotnicze" Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych jest komisją "niezależną i stałą", działającą "przy ministrze właściwym do spraw transportu" (art. 17). Prowadzi ona badania wypadków i incydentów lotniczych a "organy administracji publicznej i inne państwowe i samorządowe jednostki organizacyjne (...) są obowiązane do współdziałania z komisją i udzielania jej niezbędnej pomocy (art. 137).

Zmuszani do współpracy?

Jak twierdzi jednak szef komisji Edmund Klich w Rosji o współdziałaniu i pomocy ze strony polskiej administracji nie było mowy. Klich, już po powrocie z Moskwy, ujawnił w rozmowie z reporterem TVN24, że w Rosji panował wielki bałagan, Jego ludzie pracować musieli na własny koszt, a on sam "był zmuszany przez ministra Bogdana Klicha (zbieżność nazwisk przypadkowa - red.) do współpracy z polskim prokuratorami". Z relacji szefa PKBWL wynika, że wojskowi "dokoptowani do cywilnej komisji" nie słuchali go i to on musiał wypełniać ich polecenia.

- Nie mieliśmy żadnego wsparcia (w Rosji - red.). Na moją prośbę do ministra Bogdana Klicha, że nie mam jeszcze tłumacza, dostałem odpowiedź: "to co pan robi tam od trzech dni. To pan powinien go sobie załatwić". Dalej pan minister Klich powołując się na swoje rozporządzenie zmuszał mnie wprost do współpracy z polską prokuraturą. Kiedy mówiłem: panie ministrze, ja nie mogę współpracować z prokuraturą bo strona rosyjska ma do mnie pretensje, odpowiadał: "ja tego nie przyjmuję do wiadomości" - opowiada szef komisji.

Należało negocjować

Edmund Klich nie pozostawia także suchej nitki na strategii, jaką nasza administracja przyjęła względem Rosjan. Szef komisji uważa, że w relacji ze stroną rosyjską pozostajemy dziś w kategorii petenta.

- Zasady są jasne. Projekt raportu (o przyczynach katastrofy) przygotowuje strona rosyjska, a my mamy 60 dni na odpowiedź i to wszystko. Oni mogą te nasze uwagi uznać, albo nie - zaznacza. Według Klicha takiej sytuacji można było uniknąć.

W punkcie 5.1 załącznika 13 do Konwencji Chicagowskiej (który to załącznik dotyczy kwestii "badania wypadków i incydentów lotniczych") mowa jest o tym, że wprawdzie badanie okoliczności wypadku prowadzi państwo, na którego terytorium miało miejsce zdarzenie ("i ponosi odpowiedzialność za prowadzenie takiego badania") to "może ono jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy i ugody". Właśnie taką ugodę trzeba było wypracować - zdaniem Klicha - ze stroną rosyjską.

- Ja wiem jaki jest tego wszystkiego cel i kto robi larum - dodaje szef PKBWL. - Ludzie, którzy są odpowiedzialni za tę katastrofę chcą zwalić wszystko na pilotów. A oni są tymi, którzy na końcu łańcucha zbierają błędy wszystkich. Błąd tkwi bowiem w systemie. Lotnictwo państwowe jest w permanentnym kryzysie - ocenia kategorycznie szef PKBWL. Jego zdaniem katastrofa CASY nie nauczyła tych, którzy mogli naprawić system, niczego.

- Tamten wypadek, ale też wypadki Bryzy, Mi-24, Kani, to były wszystko wypadki systemowe. Nie naprawiono systemu po CASIE. Wprowadzono zalecenia, których wykonanie jest fikcją - podkreśla.

ŁOs//mat


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz