niedziela, 18 października 2009

Ubóstwo umysłowe Macierzy w stosunkach z diasporą

http://usa.interia.pl/wiadomosci/news/polonia-chce-lepszej-pozycji-w-usa,1383768

Interia i PAP donoszą, że Polonia amerykańska spać nie może, tylko debatuje nad tym, jakby tu najlepiej i najskuteczniej zrobić dobrze dalekiej Macierzy.

W rzeczywistości, znowu pojechali do Chicago krajowi politycy lobbować Polonię, by im załatwiała w USA to, czego sami z Amerykanami załatwić nie potrafią. Polonia ma to naturalnie robić dla Macierzy za darmo, ze łzami wzruszenia w oczach.

Rzuca się w oczy całkowity brak nie tylko realizmu, ale i oryginalności. Wszystkiego tego próbowano już za poprzedniej prezydentury i skutek był wtedy taki sam, jaki będzie teraz, czyli żaden. Franek Szpula z Chicago rzuca niedbale pod adresem prezydenta Obamy, że w USA jest około 10 milionów wyborców polonijnych. No to co z tego, że 10 milionów? Znaczy, to niby ma być takie dyskretne i taktowne przypomnienie, że to Franek Szpula i polska ambasada do spółki kontrolują w USA 10 milionów głosów, więc prezydent USA ma się z Frankiem Szpulą liczyć, bo jak nie, to prezydenta zmiecie huragan oburzonych polonijnych głosów w następnych wyborach?

Graj, piękny Cyganie... ja już widzę te 10 milionów amerykańskich wyborców z polskim rodowodem, jak się prężą w blokach startowych, czekając na gwizdek z Warszawy.

Tak jako pogróżka, jak i jako obietnica polityczna, powoływanie się na 10 milionów głosów to jest strzał kulą w płot. Kongres Polonii Amerykańskiej, czyli Franek Szpula z kolegami, nigdy nie kontrolował, nie kontroluje i nie będzie kontrolował żadnego zwartego bloku polskich głosów w USA.

Na 10 milionów obywateli amerykańskich pochodzenia polskiego, paszporty polskie posiada około 200 000 osób, czyli 2%. Brak podstawy, by sądzić, że posiadanie paszportu polskiego przez stałego mieszkańca USA w jakiś sposób zobowiązuje go do postępowania tak, by Warszawa była z niego zadowolona. Brak też jakiejkolwiek podstawy, by przypuszczać, że jakakolwiek znacząca liczba z pozostałych 98% będzie się kierować przy oddawaniu głosów w amerykańskich wyborach interesem odległego kraju przodków, zamiast własnym.

Tak się składa, że polscy politycy jeżdżą do Chicago, kiedy czują się słabi, niepewni swego, i chcą, żeby im coś załatwić. Najlepiej coś nie do załatwienia, jak na przykład to nieszczęsne zniesienie wiz wjazdowych, czyli postawienie Polaków ponad amerykańskim prawem imigracyjnym z powodu ich naturalnej boskości i w uznaniu zasług Kościuszki i Pułaskiego.

Natomiast kiedy politycy polscy czują się mocniej w siodle, wtedy ręka sama im wędruje w kierunku cugli i szpicruty, uśmiechy znikają, i rozlega się warczenie według najlepszej szkoły Radosława Sikorskiego:

"Nasi rodacy w Stanach Zjednoczonych muszą zrozumieć, że nie jesteśmy jakąś tam republiką bananową, do której można sobie wjeżdżać na obcych paszportach!"
[R.Sikorski, 15 czerwca 2000 roku, na konferencji "Polska - Polonii" w siedzibie ówczesnej agencji PAI (dziś PAIZ) w Warszawie]

Nota bene, kto z Polaków z USA wtedy ministrowi Sikorskiemu uwierzył, i by mu zrobić dobrze popędził po polski paszport, aby się nim legitymować, miast amerykańskiego, przy wyjeździe z Polski, tak jak sobie minister życzył, ten sobie dożywotnio zwichnął wszelkie szanse na amerykańską karierę zawodową w wojsku, administracji państwowej, przemyśle high-tech i wielu innych miejscach, w których obywatelowi amerykanskiemu potrzebny jest certyfikat bezpieczeństwa osobowego, czyli security clearance.

Czego bowiem pojąć nie są w stanie czcigodni posłowie pielgrzymujący do Chicago, to faktu, że Stany Zjednoczone oczekują od swoich obywateli lojalności obywatelskiej wobec własnego kraju, a nie robienia dobrze innemu. Dla znakomitej większości Polonii, "własny kraj" to już nie jest Polska.

Ani niestety, ani na szczęście - po prostu takie są obiektywne fakty w życiu emigranta, który zdecydował się żyć na stałe w innym kraju (a nie, jak się to u was mówi z fałszywą nadzieją na to, że kiedyś wróci z workiem pieniędzy - "przebywać za granicą").

Zrozumcie co to jest emigracja i czym się różni od wyjazdów na saksy na miesiąc lub kilka lat w celu zarobienia kasy i przywiezienia jej z powrotem. Zrozumcie, że gastarbeiterzy to nie są żadni emigranci, tylko cudzoziemscy pracownicy przebywający czasowo w kraju pracodawcy. Zrozumcie, że Warszawa nie rządzi i nigdy rządzić nie będzie polską diasporą, zarówno tą urodzoną za granicą, jak i tą najświeższą, emigrantami z PRL. Zrozumcie to, a we wszystkim innym jakoś pomału się dogadamy.

A na razie - tu się zgina dziób pingwina.




Polonia z USA debatuje: Jak tu skutecznie lobbować?
Piątek, 16 października (20:33)

W Chicago trwa od czwartku zorganizowana przez Kongres Polonii Amerykańskiej (KPA) konferencja na temat sposobów zwiększenia pozycji polsko-amerykańskiej społeczności i jej roli w promowaniu interesów Polski w USA.
W konferencji, zatytułowanej "Polonia XXI wieku: Wyzwania i możliwości", biorą udziałpolitycy z kraju, m.in. wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek, prezes Wspólnoty Polskiej Maciej Płażyński oraz europosłowie: Adam Bielan (PiS) i Michał Kamiński (PiS).

Uczestnicy konferencji, która odbywa się na Uniwersytecie stanu Illinois, dyskutują w panelacho sposobach lobbowania na rzecz spraw polskich, poprawy wizerunku Polski w USA i oproblemie wiz amerykańskich dla Polaków.
Konferencję zorganizowano jako próbę włączenia się Polonii do debaty na temat stosunków polsko-amerykańskich po rezygnacji prezydenta Baracka Obamy z projektu tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, planowanego przez poprzednią administrację.

Zdaniem niektórych komentatorów, był to kolejny przejaw ignorowania przez ekipę Obamy interesów Polski i całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Zwrócił na to uwagę m.in. list byłych przywódców krajów regionu do prezydenta w sierpniu.
Kilka tygodni temuprezes KPA Frank Spula w swym liście do prezydenta Obamy przypomniał, że Polonia amerykańska to około 10 milionów wyborców. Przedstawił w nim szereg postulatów, m.in. zacieśnienia współpracy wojskowej USA z Polską i zniesienia wiz amerykańskich dla Polaków.

Tomasz Zalewski
INTERIA.PL/PAP

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz