piątek, 6 lipca 2007

Prawo, prawy, prawowity, prawdziwy, prawica, praworządność

Z serii  "Polska pod okupacją własnych urzędników" odc. 3

 

Prawo, prawy, prawowity, prawdziwy, prawica, praworządność

Pod reportażem Gaz Wyb o bezskutecznych na ogół zabiegach polskich Żydów 'wyjechanych' przez PRL do Izraela o polskie paszporty kotłuje się antysemicki sabat pod hasłem 'dobrze im tak', albo po prostu 'bij Żyda'. Nieprawdą jest, jakoby Polacy byli antysemitami. Tak się po prostu składa, że niektórzy Polacy nienawidzą Żydów.

http://www.gazetawyborcza.pl/1,75480,4280511.html?as=1&ias=10&startsz=x

Tylko że ja wcale nie o tym. 

Ja całkiem o czym innym.

Kwestia stosunków polsko-żydowskich interesuje mnie, ale umiarkowanie.

Kwestia stosunkow państwo-obywatel interesuje mnie znacznie bardziej.

Przykład polsko-żydowski akurat pod wpływem lektury duszosczypatielnego reportażu GazWyba mi wpadł przed oczy. Pod wpływem tej lektury mam dwa pytanka, lużno związane z Żydami, a znacznie mocniej z  polską doktryną państwa i prawa. O ile takowa jeszcze istnieje.

1.  Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego w Polsce może pozostawać na stanowisku wysoki urzędnik państwowy odmawiający na piśmie wykonania prawomocnego wyroku sądowego - Piotr Stachańczyk, prezes Urzędu do Spraw Repatriacji i Cudzoziemców (URIC).  [zob.1]

To było pytanko natury administracyjnej, o praworządność. Mam też pytanko natury politycznej, o subordynację.

2.  Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego w Polsce może pozostawać na stanowisku wysoki urzędnik państwowy odmawiający wprowadzenia w życie polityki publicznie ogłoszonej przez prezydenta - Piotr Stachańczyk, prezes Urzędu do Spraw Repatriacji i Cudzoziemców (URIC). [zob.2]

 Czy wy tam w ogóle macie w Polsce, to co w zachodnim wojsku nazywa się "chain of command" czyli ogólnie mówiąc system hierarchii i podległości służbowej, tak w administracji panstwowej jak i w polityce, czy też aktualny ustrój państwa polskiego to jest luźna federacja indywidualnych urzędów, które tak czynią, jak się ich prezesom prywatnie podoba?

 PRZYPISY

[1]          Moshe Dotan, urodzony w 1949 roku w Świdnicy, syn Hermana i Lai, zgłosił się do adwokata trzy lata temu. Za pośrednictwem polskiego prawnika reprezentującego w kraju kancelarię Charskiego poprosił wojewodę dolnośląskiego o konieczne do uzyskania paszportu poświadczenie obywatelstwa. Wojewoda odmówił, uznając, że Dotan utracił obywatelstwo, gdyż "podpada" pod uchwałę Rady Państwa z 1958 roku "o osobach wyjeżdżających na pobyt stały do państwa Izrael". Uchwała była specjalnym prawem sankcjonującym opuszczenie Polski przez Żydów wyjeżdżających do Izraela na zawsze. Musieli zostawić paszporty, w zamian dostawali tzw. dokumenty podróży - w jedną stronę. Dotan i jego rodzice też taki dostali. 

Kiedy w 2004 wojewoda odmówił mu obywatelstwa, Mosze odwołał się od tej decyzji do prezesa Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców. Nic nie wskórał, więc poszedł do sądu. W 2005 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że przepis z 1958 roku nie odbiera Dotanowi obywatelstwa, czyli paszport mu się należy. W uzasadnieniu sędziowie stwierdzili, iż cała ta "eksmisyjna" uchwała Rady Państwa to jawne bezprawie.Prezes Urzędu do spraw Repatriacji i Cudzoziemców mimo to odwołał się, sprawa trafiła więc do NSA. I Dotan jeszcze raz wygrał. We wrześniu ubiegłego roku został Polakiem. ?

- A teraz patrzcie na tę teczkę - mecenas Charski wyciąga dokumenty Davida Bluzera.

Urodzony w 1939 roku, syn Moszki i Chany, ostatni adres w Polsce: dolnośląska Bielawa, ulica Stalina. Historia jest identyczna jak pierwsza: wojewoda i URiC odmawiają obywatelstwa, sądy dwóch instancji nakazują je potwierdzić (orzeczenie NSA z 14 grudnia 2005). Puenta jednak jest inna: dwa miesiące po prawomocnym wyroku prezes Urzędu do spraw Repatriacji i Cudzoziemców znów odmawia Bluzerowi potwierdzenia polskości i znów powołuje się na "uchwałę eksmisyjną".

  [2]        Dla wszystkich tutaj to jest raczej ewidentny rzecz. Było rok temu spotkanie w hotelu King David w Jerozolima między prezydentem Kaczyńskim i środowiskiem emigranckim iprezydent powiedział: ci ludzie nie stracili obywatelstwa!  Ja po tym jadę do Warszawy pytać, jakim prawem, jak prezydent to mówi, urzędnicy ciągle obywatelstwa odmawiają. W odpowiedzi słyszę od pana urzędnika: "W Polsce nie ma monarchii, a prezydent nie jest monarchą". To prawdę mówi, ale też nie jest monarchą pan urzędnik, a tak się zachowuje, jakby był!

 

komentarze (2)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl: "Z serii 'Polska pod okupacją własnych urzędników' odc. 3"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz