Znaczy u mnie w Australii. Wybory będą 24 listopada. patrzę se wiec jednym okiem na ekran TV z kampanią wyborczą w ponad stuletniej demokracji (federacja i konstytucja australijska są vintage 1901), a drugim na ekran komputera i rozgrywające się na nim polskie porwanie w Tiutiurlistanie.
komentarze (4)Otóź mam taką refleksję, że gdyby socjaldemokratyczna opozycja w Australii, czyli ALP, zawarła formalny kontrakt z pracownikami jakiejś panstwowej resztówki gospodarczej (resztówki, bo za wyjątkiem wojska i administracji państwowej sektora budżetowego u nas zasadniczo nie ma), że jak wygra, to im rozda około miliarda dolarów ze skarbu państwa, to lider opozycji musiałby się podać do dymisji w ciągu 48 godzin, jego partia spędzilaby dalsze 30 lat w opozycji, a pomysłodawcy tego rozdawnictwa akcji osiedliby w pierdlu na czas dłuższy.
Ale co ja tam wiem, rodacy w kraju i tak wiedzą lepiej co to jest kultura polityczna, i nie będzie Australijczyk pluł im w twarz.
W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz