2007-11-14, 01:55:46
Krzepiącym jest, że teki misterialne w nowym rządzie oferuje się gościom prawdziwie rozgarniętym. Najwyższy czas na rząd rozgarniętych, dość amatorszczyzny, niekompetencji i dyletanctwa!
"Żyt' stało liegcze, żyt' stało wiesielieje!"
Minister obrony narodowej Bohdan Klich to ten sam gość, który niecały rok temu, wysłuchawszy uważnie objaśnień amerykańskiego ministra bezpieczeństwa wewnętrznego Michaela Chertoffa na temat najnowszych inicjatyw USA zmierzających do stopniowego znoszenia obowiązku uzyskiwania wiz TURYSTYCZNYCH przez obywateli nowych państw członkowskich UE (z zachowaniem po takim zniesieniu warunków pobytu właściwych dla przyjazdów TURYSTYCZNYCH: maksymalny pobyt do 90 dni, brak możliwości jego przedłużenia, kategoryczny zakaz podejmowania pracy), walnął 5 grudnia 2006 korepondentowi PAP w Waszyngtonie: - "Może być zatem tak, że zderzą się ze sobą dwie propozycje: zniesienia wiz z propozycją dostępu do danych osobowych naszych obywateli. Jednak chociaż ochrona danych osobowych to ważna sprawa, dostęp do rynku pracy USA dla naszych obywateli jest sprawą kluczową".
Tym samym Klich oficjalnie potwierdził Amerykanom, że Polakom zależy na zniesieniu TURYSTYCZNYCH wiz wjazdowych do USA w celu podejmowania tam pracy na czarno. Rozgarnięty gość. Ciekawe, co jeszcze i komu wysypie nie w porę.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski to ten sam gość, który 15 lipca 2000 roku walnął na konferencji Polskiej Agencji Informacyjnej 'Polska-Polonii' w Warszawie, że Polonia amerykańska z podwójnym obywatelstwem USA i Polski obowiązkowo MUSI posiadać paszporty polskie i używać ich w podróżach do Polski.
I nie popuścił, nawet wtedy, kiedy okazało się, że w USA podwójni obywatele zatrudnieni na posadach wymagających certyfikatu bezpieczeństwa (security clearance) tracą ten certyfikat, oraz pracę która go wymaga, jeśli wyrobią sobie obcy (nie-amerykański) paszport. Dowiedziawszy się o tym, Sikorski walnął dla "Rzeczypospolitej" ("Spór o Wizy i Paszporty", "Rz" nr 274, 25.11.2003): - "...proponuję zapoznanie sie ze stanowiskiem władz amerykańskich. Na stronach internetowych Ambasady USA w Warszawie, znajduje sie informacja stwierdzająca, że "osoby posiadające podwójne obywatelstwo powinny wjeżdżać i wyjeżdzać z Polski na polskim paszporcie i wjeżdżać i wyjeżdzać ze Stanów Zjednoczonych na paszporcie amerykanskim".
Radek z miedzianym czolem walił w "Rzeczypospolitej", prezentując amerykańskie ostrzeżenie dla podróżnych jako nakaz rządu USA, w tym samym czasie, kiedy rzeczywiste stanowisko władz amerykańskich w tej kwestii powodowało, że Polacy z Polonii amerykańskiej za posiadanie polskiego paszportu tracili pracę i karierę zawodową, w sprawach takich jak ta:
http://www.dod.mil/dodgc/doha/industrial/02-01222.h1.html
a amerykańskie sądy orzekały na podstawie tej dyrektywy Pentagonu:
http://www.defenselink.mil/dodgc/doha/policyinterpmemo.pdf
Dowcip polegał na tym, że ogłoszoną publicznie dyrektywę Pentagonu z 16 sierpnia 2000 r. na temat konsekwencji posiadania ważnych nie-amerykańskich paszportów przez podwójnych obywateli USA i innego państwa, o krytycznym znaczeniu dla Polonii i polityki Warszawy wobec tejże, Radek jako wiceminister spraw zagranicznych najpierw zwyczajnie przeoczył. Potem, expressis verbis zawiadomiony o tym, zamiast sprawdzić, przeprosić i wycofać się z idiotycznego stanowiska, "szedł w zaparte" i kopał sobie jeszcze głębszą dziurę, bo głupio mu było się przyznać, że przeoczył. Rozgarnięty gość. Ciekawe, co jeszcze przeoczy, oraz komu, gdzie i o czym będzie "chodził w zaparte".
Co ma właściwie robić dowolny premier dowolnego rządu z ministrem, który skonfrontowany z błędem instynktownie idzie w zaparte? Co prawda, sam premier Jarosław Kaczyński walnął w swoim sejmowym expose, że "żadne płacze ani krzyki nie przekonają nas, że czarne jest czarne, a białe jest białe", więc zapewne w jego rządzie chodzenie w zaparte było dopuszczalne - ale przecież te metody sprawowania władzy podobno odchodzą, n'est ce pas?
Cienko to widzę, jeśli to ma być poziom rozgarnięcia ministrów dwóch z najważniejszych w panstwie resortów. A może premier Tusk po prostu formuje rząd marksistowski? Nie chodzi naturalnie o Karola Marxa i jego widmo komunizmu. Ale mam wrażenie, że niejaki wpływ na decyzje personalne premiera Donalda mają nieśmiertelne idee braci Groucho, Zeppo, Harpo, Gummo i Chico Marx.
Tak trzymać. Przynajmniej będzie wesoło.
komentarze (9)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz