Ambasador RP skrytykował USA w "Washington Post''
Ambasador Rzeczpospolitej w Waszyngtonie Janusz Reiter skrytykował amerykański Kongres za to, że nie włączył naszego kraju do Programu Ruchu Bezwizowego. Komentarz polskiego dyplomaty ukazał się w dzisiejszym wydaniu dziennika "Washington Post".
Ambasador RP uznał też za nieuzasadnione obawy, że ułatwienia wizowe dla obywateli państw Europy Środkowej osłabią bezpieczeństwo USA. Przypomniał, że nasz region należy do najstabilniejszych na świecie, a Polska jest jednym z najbliższych sojuszników Ameryki w wojnie z terroryzmem.
Janusz Reiter zaapelował do władz USA by zmieniły przepisy, którymi kierują się amerykańskie konsulaty i doprowadziły do zmniejszenia wskaźnika odmów wizowych. Dzięki temu Polska i inne kraje mogłyby wejść do Programu Ruchu Bezwizowego.
Polski dyplomata przestrzegł, że jeśli USA będą traktować Europę Środkową jako partnera wyłącznie w dziedzinie bezpieczeństwa, to proamerykański kierunek polityki zagranicznej państw naszego regionu straci społeczne poparcie.
"Może być zatem tak, że zderzą się ze sobą dwie propozycje: zniesienia wiz z propozycją dostępu do danych osobowych naszych obywateli. Jednak chociaż ochrona danych osobowych to ważna sprawa, dostęp do rynku pracy USA dla naszych obywateli jest sprawą kluczową".
Tym samym ambasador jest w ogóle nie w kursie i nie w fazie. Europoseł Klich już 9 miesięcy temu autorytatywnie objaśnił, że w konwulsyjnych zabiegach Polski o zniesienie amerykanskich wiz TURYSTYCZNYCH dla jej obywateli, nie o żadną TURYSTYKĘ, drinki na plaży na Florydzie po $17.95 za sztukę ani odwiedziny u rodzin idzie, tylko zwyczajnie o pracę na czarno i eksport polskiego bezrobocia za ocean. O czym naturalnie tak Polacy, jak i Amerykanie dawno wiedzieli, ale nigdy nie zostało to tak jasno i publicznie wyartykułowane przez polityków polskich.
A ambasador Reiter ma, unfortunately, refleks szachisty.
Poza tym, ambasador Reiter świetnie wie, że przepisy dotyczące wjazdu bezwizowego określa w USA ustawa, którą może zmienić wyłącznie Kongres USA, wyłącznie na drodze politycznej - a Kongres dopiero co takiej właśnie zmiany odmówił, po cierpliwym wysłuchaniu m.in. tych samych argumentów, które ambasador powtórzył teraz dla Washington Post. Niestety, z ambasadora taki lobbysta, jak z koziej prostnicy saksofon, więc przepowiadam, że jego protestacje i nagany dla Kongresu zatoną bez śladu w oceanie amerykańskiej opinii publicznej, aby na dnie z honorem lec..
SŁODKO I ZASZCZYTNIE JEST RŻNĄĆ GŁUPA ZA OJCZYZNĘ, nieprawdaż, panie ambasadorze? No to teraz niech pan spyta podwladnych, co to takiego 'paszportowy szantaż' i 'pulapka paszportowa' oraz groźby globalnej branki do wojska (© Radosław Sikorski & Piotr Stachańczyk 2000), a może cała kwestia wizowa zacznie się panu pomaleńku rozjaśniać. Widzi pan, u kongresmenów zawsze wygrywa wyborca, obywatel amerykański, a panowie RS i PS usiłowali wdusić Polonii amerykańskiej (i wszelkiej innej) polskie paszporty na siłę, grożąc jej przy tym grzywnami i poborem do wojska. Druk Sejmowy III kadencji nr 1408 refers.
http://www.videofact.com/polska/polonia_do_wojska.html
Bad mistake. Wasze paszporty, nasze wizy.
Amb. Reiter na dniach bedzie zwolniony, i wroci na lono. Byc moze wlasnie za ten swoj refleks szachisty
jaki szef, tacy i podwładni
ma realizować politykę zagraniczną opartą na "dobrych sprawdzonych" wzorach, czyli być jakby polityką zagraniczną państw z którymi ją prowadzimy.
"Zachwywać się tak aby nas wszyscy lubili"?
A byłby Pan łaskaw napisać, jaki lobbying powinien prowadzić pan Reiter? I co powinien napisać do WP? A może stracił szanse by siedzieć cicho?
podejrzewam ,że Twoim idolem jest sld-owski ambasador w Berlinie który Polskę opluwał w niemieckich mediach
Znaczy, interes narodowy to jest praca na czarno w Stanach. Dzieki za wyjaśnienie.
Szanse na realizację są takie same jak na nowy Hołd Pruski, nowego papieża Polaka i nową Polskę od morza do morza.
kpisz czy o drogę pytasz
przy takim kursie dolara ? komu się opłaca pobyt na miesiące czy pare lat ??
większość jedzie do rodziny
[ interes narodowy ] chodzi wyłącznie o godne traktowanie , nie dość że polak musi zapłacić , odstać to potem jego wiza zależy od humoru konsula
Polskim celem jest zniesienie wiz turystycznych.
Pisani o tym w washington Post(?) jest dobrym dzialaniem lobbujacym czy lepiej byloby napisac o tym w The Australian?
Jesli jednak w Washington Post to o co panu chodzi?
Ze jesli kongres poraz kolejny odmowil to nalezy odpuscic?
pozdrawiam
Na drugiej stronie pod:
http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2007/08/28/AR2007082801439_Comments.html
It seems that Poland may have given up Communism, but not the Communist techniques of propaganda and disinformation. Mr. Reiter conveniently forgets to mention that Congress has just amended (and the President has signed into law) the VWP regulations raising the visa rejection cutoff that qualifies for participation in the program from 3 to 10%. And this will allow a number of additional countries to qualify. This generous gesture has accommodated the requests of our mostly New European allies, acknowledging that their Communist legacy may prevent them from meeting the more stringent standard and rewarding them for their political cooperation. Yet this is not enough for Poland - why? - because its citizens are the most egregious violators of our immigration laws notorious for the army of illegal immigrants already here and their current rejection rate is a whopping 26% (although down from 40% thanks to the generosity of our consular officers). So because Poland is not able to meet even the new, more relaxed, standard, we should now be bending backwards for it even more and additionally abolish any selectivity in granting visas so that their rejection rate goes down and allows them to qualify for the VWP. Instead of being grateful for a significant concession and seeing it as the first step toward their goal of visa-free travel, the Poles continue to complain and make more demands. While the Washington Post may fairly be criticized for printing this piece of propaganda, I think it is useful to have this illustration of the twisted and self-serving thought process of this "ally".
The Polish American community - of which I happen to be a member - has been watching with a certain degree of embarassment and a significant degree of satisfaction Poland's futile and abrasive attempts to get into the VWP. We were the first victims of Poland's arrogance and delusions of grandeur (such as considering themselves a normal European country, see this discussion) when it refused to recognize the American citizenship of those with Polish descent, in particular the recent refugees from Polish Communism, and declared us legally bound by all obligations of that Communist citizenship. Poland even implemented the policies of harassing departing Polish Americans, considered by its authorities exclusively as Polish citizens, at the border and preventing them from leaving Poland until they obtain Polish passports (the infamous "passport trap"). Yet this incident hasn't stopped them from asking Polish Americans to lobby for their visa obsession.
All these issues, starting with Mr. Reiter's dishonest article, paint the picture of a bizzare, dishonest, irrational, and self-serving country and the final question is whether something isn't wrong with our foreign policy if such eccentric parasites like Poland are considered our key allies? Shouldn't we have stronger allies among the countries that are much closer to the U.S. culturally and that share our Western values?
O godnym traktowaniu, kosztach i widzimisię konsulów to przy okazji pogadaj sobie z dowolnym klientem dowolnego polskiego konsulatu w dowolnym kraju; wszystko jedno, Polakiem czy cudzoziemcem. Opowiedzą ci, co się dzieje, jak Polak zgubi paszport w Londynie, albo Ukrainiec chce polską wizę we Lwowie, albo Polka wychodzi za mąż w Madrycie.
O opłatach możesz się zupełnie bezpłatnie dużo ciekawych rzeczy przy tej samej okazji dowiedzieć. Zapytaj o "umiejscowianie" dokumentów, dojną krowę gomułkowskiego jeszcze wynalazku. Albo o "sprawdzanie" tłumaczeń zrobionych przez tłumaczy przysięgłych przez pindy w konsulatowym okienku nie władające poprawnie żadnym językiem, z ojczystym włącznie. Albo o "poświadczanie" dokumentów już poświadczonych notarialnie, po 20-40 dolarów za stronę, gotówką na stół, bez pokwitowania. Kupa śmichu, jak dokument ma 9 stron, albo trzydzieści, nie? Albo o "doręczanie" za szybką stówę decyzji polskiego urzędu, po którą najpierw musisz odstać do okienka. Powietrze na ulicy przed budynkiem konsulatu oraz w poczekalni w środku jest jeszcze chwilowo gratis, ale MSZ RP już nad tym pracuje.
Jak będziesz jeszcze miał jakieś iluzje, to weź książkę telefoniczną dowolnego miasta na świecie, w którym jest polski konsulat, i spróbuj się tam dodzwonić w godzinach urzędowania. Tylko pamiętaj zawczasu sprawdzić, ile tych godzin urzędowania jest tygodniowo, żeby cię apopleksja nie strzeliła, jak się dowiesz, że twoje wyobrażenie o kalendarzu i zegarku radykalnie różni się od stanowiska MSZ w tych sprawach, a liczba dni w tygodniu też nie jest taka, jak ci się przedtem błędnie wydawało.
Jak ukończysz te podstawowe studia konsularne, to już będziesz wiedział, że u Amerykanów na ulicy Pięknej jest zupełnie niedrogo jeśli idzie o kasę, oraz wręcz pieszczotliwie w porównaniu ze standardem odnoszenia się tak do własnych, jak i do obcych obywateli w konsulatach RP. No i zrozumiesz, dlaczego Polonia amerykańska zdecydowanie woli używać swoich paszportów amerykańskich niż polskich.
Większość do rodziny jeździ? Całkiem możliwe, że tak, ale nie na tym kłopot polega, do kogo jeżdżą, tylko na tym, że 20-30% gości z Polski tak się u rodziny w USA podoba, że nielegalnie zostają znacznie dłużej niż dozwolone warunkami amerykańskiej wizy B1/B2 90 dni. Łapią za to 10-letni szlaban na wjazd do USA, oraz nabijają statystykę uniemożliwiającą objęcie Polski wjazdem bezwizowym. Wjazd bezwizowy (WVP) niczego tu nie rozwiąże, bo ma takie same dopuszczalne maximum pobytu, 90 dni. Czasami się także przy jakiejś okazji okazuje, że odwiedzana rodzina też jest w USA nielegalnie.
Tak jak i p. Marion, ja też nie wiem, na czym ma polegać atrakcja nielegalnej pracy w USA w porównaniu z legalną pracą w Unii. Ale jakaś atrakcja musi w tym być, skoro dość pospolita jest sytuacja, że ktoś z Polski jedzie do mieszkającej w USA rodziny nominalnie na miesiąc, a siedzi trzy lata. Nie czarujmy się, że taki gość wcale nie pracuje, tylko rodzina w Stanach przez trzy lata z rozkoszą utrzymuje nie tylko jego, ale jeszcze i żonę i troje dzieci, które zostawił w Polsce. Potem przy wyjeździe okazuje się, że nielegalnie siedział w USA o dwa lata i dziewięć miesięcy dłużej niż mu wolno było, CBP wstawia mu w komputery dziesięcioletni szlaban, i dopieroż się zaczyna płacz, zgrzytanie zębów i narzekanie na wrednych Jankesów, że niby co im przeszkadza, jak biedni Polacy sobie trochę popracują w Ameryce.
Jankesi w kółko powtarzają, że to co im przeszkadza, to demonstracyjne olewanie amerykańskiego prawa przez Polaków, ale mądrzy Polacy wiedzą lepiej, że skoro głupi Jankesi tolerują nielegalnych Meksykanów, to mają też tolerować nielegalnych Polaków, bo inaczej jest niesprawiedliwie, i szlus.
Pomijając już nawet, że oni coraz słabiej tych Meksykanów w USA tolerują, oraz że to Amerykanie, a nie Polacy, decydują kogo USA ma tolerować, a kogo nie, to mało który Polak słyszał o Meksykanach codziennie łapanych przez Border Patrol i bez ceregieli ciupasem odstawianych z powrotem do Meksyku. Zresztą kwestia meksykańska ma się do polskiego olewania amerykańskiego prawa nijak; ani Meksykanie za Polaków, ani Polacy za Meksykanów nie odpowiadają, więc jedni drugich nie mogą uważać za wymówkę do łamania prawa USA.
http://cacy.salon24.pl/30262,index.html
z poprawionym URL do komentarza 007
http://tinyurl.com/2tr35c
Komentarz 007 zdjęto z WP, jedyny pozostały po nim ślad jest w komentarzu polemizującej z nim "22-letniej stażystki" o ksywie 'nihil', w praktyce rzecznika MSZ.
Dr 007 - Apparantly you know your stuff, I know mine. Good for you. But I don't get why you are in Polish-American community if it's just standying idle by and watch the whole embarrasing process? Obviously you like to act... But I don't know excatly what is the case - haven't been a follower so you can be 100% right
Dyplomacja w natarciu? Widać zabolało...
Do kogo trzeba zadzwonić w Waszyngtonie, żeby Washington Post zdjął komentarz czytelnika?
Trzeba będzie popędzić kota Washington Post
;
Mrs. Sikorski prawdopodobnie wykonała telefonik do koleżanki w WP i wycięto komentarzyk Dra 007
Thanks guys for providing air support; for a while it looked like I was overpowered by enemy fire :-).
Zastanawiam sie tylko czy ta cenzura byla inicjatywa oddolna, n.p. oburzone masy czytelnicze masowo naciskaly na "Report Abuse" a samo skasowanie bylo mniej lub bardziej automatyczne/bezmyslne, czy tez inicjatywa odgorna, tzn. ktos wplywowy i sprawujacy patronat polityczny nad publikacja tej propagandy wydal takie polecenie (z wlasnej inicjatywy lub po skardze konsulatu, a moze Mrs. A.A. jak sugeruje Filipek).
Ale widac ze udalo sie wywabic wilka z lasu i sprowadzic dyskusje na nasze tory, bo juz jakis MarcinK zameldowal sie z bogoojczyznianym oburzeniem.
Niech nasi przeciwnicy zapamietaja sobie na dobre: nad Cybersfora Polonii slonce nigdy nie zachodzi.
Nie ma za co. A Marcin K nie jest bogoojczyżniany, tylko raczej po kursach na Mazurach. Warto poczytać, jak w komentarzach do innego artykułu w WP jako dyżurny głos ludu zwalcza tarczę antyrakietową. Jak się denerwuje, to angielski mu trochę puszcza.
Honorable Distinction has been awarded to us.
Only our comments are now in reversed order.
Any other article retained normal chronological order of comments.
Nie znam osobiście ambasadora Polski w Washington D.C. jednak uważam tego Pana za jednego z najbardziej aktywnych dyplomatów polskich w U.S. Przygotowanie ambasadora do wykonywania zawodu oceniam też bardzo wysoko i komunikowanie się w obcym języku.
Problem, jaki posiada dyplomacja polska w Ameryce, to jednak brak znajomości metod działania systemu politycznego w Washington D.C. Nie jest to wina dyplomacji (obywatele obcych krajów nie mogą uczestniczyć w życiu politycznym w U.S. tylko poprzez amerykański lobbying), a raczej brak kontaktów z obywatelami amerykańskimi pochodzenia polskiego (których oceniam na ok. 200), którzy (ciągle) uczestniczą indywidualnie (lub firmy) w życiu politycznym i lobbingu w U.S.
Ameryka to taki specyficzny kraj gdzie za każdą usługę trzeba zapłacić, to też odnosi się do załatwienia programu bezwizowej turystyki.
Dla przykładu podam moje rokroczne uczestnictwo w NRCC (partia republikańska), kosztuje mnie $50 tys. plus koszta podróży, noclegi i drobne wydatki.
Kwestia za ile a nie, że to jest nie możliwe. Wszyscy z tego zdają sprawę, że korzyści będzie zbierał rząd polski poprzez wysyłane dolary przez emigrantów z USA i będą się bogacić biznesy polonijne.
Krytyka U.S. nie ma większego znaczenia i może być prowadzona w różnoraki sposób, jednak nikt nie odbierze Ameryce tych możliwości i szansy, jaką stwarza dla normalnego życia i sukcesu.
Proszę zapoznać się z moim artykułem, który może bardziej przybliży ten temat.
http://interia360.pl/swiat/ameryka/artykul/czy-warto-umierac-za-usa,1062
Serdecznie dziękuję
Gregory Akko
http://www.hostingphpbb.com/forum/viewtopic.php?p=111&mforum=polonia#111
http://www.polishnews.com/polityka/agenda_en.htm
http://salonniezaleznych.org/forum/viewtopic.php?p=2834#2834
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz