wtorek, 30 stycznia 2007

Państwo prawa w całym swoim majestacie

Gazeta Wyborcza:

Zatrzymany po 15 latach za... kradzież kompotów

ulast, PAP 2007-01-30, ostatnia aktualizacja 2007-01-30 11:13:29.0 


Rozwój technik kryminalistycznych nie pozwala na spokojny sen nawet sprawcom drobnych przestępstw sprzed lat. Policjanci z Piekar Śląskich ujęli mężczyznę, który 15 lat temu włamał się do piwnicy i ukradł narzędzia i kompoty wartości obecnych 10 zł. Teraz 30-latek jest szanowanym biznesmenem.

Sprawca kradzieży był niezwykle zaskoczony wezwaniem na komendę. Dobrowolnie poddał się karze - wyznaczono mu grzywnę w wysokości 1 tys. zł.

Wikipedia:

Przedawnienie karalności 

Upływ terminów powoduje ustanie karalności czynu, co oznacza że w tej dacie nie można wszcząć postępowania karnego o dane przestępstwo, zaś postępowanie już prowadzone należy umorzyć(tzw. ujemna przesłanka procesowa).

Karalność przestępstwa ustaje po upływie:

30   lat - gdy czyn stanowi zbrodnię zabójstwa,

20   lat - gdy czyn stanowi inną zbrodnię,

15   lat - gdy czyn stanowi występek zagrożony karą pozbawienia wolności przekraczającą 5 lat,

10 lat - gdy czyn stanowi występek zagrożony karą pozbawienia wolności przekraczającą 3 lata,

5  lat - gdy chodzi o pozostałe występki. 

Podstwa prawna:

 Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. - Kodeks karny - Rozdział XI

Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 - Kodeks karny wykonawczy - art. 15


Czy to znaczy, że policja ukradła 1000 złotych?




 

komentarze (1)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl

poniedziałek, 29 stycznia 2007

Frąteks


http://news.bbc.co.uk/2/hi/europe/6303089.stm

Trzy czwarte miliona euro, na czysto, to mało za pięć lat pracy w Warszawie. Wdzięk i bezpretensjonalność stolicy są takie, że nikt normalny nie chce pracować we Frontexie, czyli dowodzonym przez fińskiego fachowca euro-WOPie, ktorego umieszczeniem w Warszawie tak się wszyscy swego czasu zachłystywali. No a dzisiaj?

"Ilkka Laitinen says some experts are unwilling to move to the agency's HQ in the Polish capital Warsaw."

(BBC 26 stycznia 2007) 

Frontex - to brzmi jak fabryka ręczników. Oficjalna nazwa, EAMOCEBMSEU - "European Agency for the Management of Operational Cooperation at the External orders of the Members States of the European Union", brzmi jeszcze gorzej. Tak się jakoś dziwnie składa, że jest kłopot z kandydatami do pracy w tej dynamicznej unijnej agencji, położonej w nowoczesnej stolicy kwitnącego państwa członkowskiego.

 

Nic nie pomaga, że Frontex oferuje pięcioletnie kontrakty za całkiem przywoitą kasę. Stójkowy od analizy danych (euro-szczebel płacowy ATS 8) zarabia we Frontexie ponad 10 000 euro miesięcznie. 

W wydziale "analizy ryzyka" czyli, nazywając rzecz po imieniu, wywiadu kryminalnego, szef sekcji (w nomenklaturze Frontexu zwanej "sektorem")  planowania i analiz, na unijnym szczeblu zaszeregowania  AD11, zarabia 14 862 euro miesięcznie.

W tym samym wydziale, dwóch pomniejszych szefów sekcji: wywiadu operacyjnego (Operational Analysis) i stanowiska nadzoru operacyjnego (Situation Monitoring Centre), obaj na szczeblu zaszeregowania  AD10, zarabia po 13 137 euro miesięcznie.

Zarabiają tyle, ponieważ pracownikom kontraktowym EU przysługuje dodatek do pensji podstawowej, proporcjonalny do kosztów utrztymania w indywidualnych krajach członkowskich Unii. Dodatek waha się od 64,1% w Bułgarii do 139,4% w Wielkiej Brytanii. Dla Polski, dodatek ustalony przez Komisję Europejską wynosi 76,6% pensji zasadniczej.

Zasadniczej pensji  AD11 ma 8 416, a AD10 7 438 euro miesięcznie. Na początek. Potem pensja automatycznie wzrasta o 3% rocznie; dodatek 76,6% liczy się od podwyższanej co roku podstawy.

Pracownicy EU nie podlegają polskiemu opodatkowaniu. Podatek dochodowy płacą Brukseli, a nie Warszawie, według całkiem innych progów podatkowych. Najwyższy próg podatkowy dla pracowników EU wynosi 45%, płaci się go od sumy wynagrodzenia przekraczającej 6 256 euro miesięcznie.

 Efektywna stawka opodatkowania stójkowego od danych (ATS 8) wynosi około 28%, w ręku zostaje mu ponad 7 000 euro miesiecznie. AD10 płaci efektywne 32% i dostaje ponad 8900 euro miesiecznie na czysto, AD11 placi efektywne 34%, zostaje mu 9800 euro miesięcznie na czysto.

Do tego dochodzi dodatek rodzinny, dodatek na dzieci, dodatek na szkołę dzieci, dodatek na mieszkanie, dodatek na pokrycie kosztów przeprowadzki, oraz przywileje wolnocłowe podobne do dyplomatycznych.

W sumie, razem ze wszystkimi dodatkami, oferowany przez Frontex pięcioletni kontrakt wart jest około 750 000 euro dla AD11, oraz ponad 600 tysięcy euro dla AD10.

I co?  I psińco.  Widać robić za 35 tysięcy złotych miesiecznie malo komu się  opłaca. Jak donosi BBC, do Frontexu wpływa przeciętnie cztery razy mniej podań o każdą posadę niż do każdej innej agencji EU.

komentarze (3)

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl

poniedziałek, 8 stycznia 2007

Prezydent proklamował państwo wyznaniowe?

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl



(...)"katolicki system wartości jest jedynym powszechnie przyjętym systemem wartości w naszym kraju i on nie ma alternatywy"

Prez. Kaczyński dla Wiadomości TVP 7.1.2007

Gdzie to pozostawia w tym państwie:

a) protestanta?
b) Żyda?
c) samotną matkę ateistkę z nieochrzczonym nieślubnytm dzieckiem?

Protestant ma uznać zwierzchność Rzymu? Żyd się ochrzcić? A gorszycielkę się ceremonialnie zaszyje w worku i utopi w Wiśle?


komentarze (21)

niedziela, 7 stycznia 2007

LUSTRATIO SUBITO 2

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl


LUSTRATIO SUBITO 2


Papież Benedykt XVI zdjął abp. Wielgusa, dając tym samym dowód, że Kościół jest większy niż ludzie małego ducha. Co dalej z apologetami księdza arcybiskupa i wyszydzaczami lustracji duchownych? No i jak poradzą sobie mali ludzie Episkopatu z gniewem Ojca Świętego?

komentarze (1)

sobota, 6 stycznia 2007

Lalka na łańcuchu

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl


Ksiądz arcybiskup, sprawdziwszy skrupulatnie co na niego mają, przyznał się tylko do tego, do czego musiał. Z niewątpliwą ulgą witając fakt, że jego teczka tajnego współpracownika Departamentu IV się nie zachowała. A może się zachowała? Jak ogólnie wiadomo, kopie całości archiwum SB są  w Moskwie. Przypadkowo stolicy tego samego kraju, w którym Radio Maryja dzierżawiło czy też nadal dzierżawi nadajniki (nie dam głowy, czy aby nie państwowe?). No, a poza tym diabli wiedzą, kto jeszcze w porę wziąl sobie kopię tej teczki do domu. Nowy hierarcha będzie zatem prawdziwie niezależny...

Cóż, każdy naród ma take autorytety moralne, na jakie zasługuje...

komentarze (0)

piątek, 5 stycznia 2007

Je ne regrette rien

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl


Słowami guru mojej młodości, Jacka Kleyffa z niezapomnianego "Salonu Niezależnych":

Przychodzą do mnie różni ludzie / i patrzą tak, jak na raroga / chcą mnie wyleczyć albo pognać / dać aspirynę, bo gorączka 

Kiedyś przychodzili osobiście, z flachą. Teraz, w wyniku rozwoju technologii, głównie przez internet. Patrzą mi głęboko w oczy za pomocą kamery podłączonej do Skype. Pytają z nadzieją w głosie "a kiedy wrócisz do Ojczyzny?", "kiedy wpadniesz na wakacje?" . Mrugają z oburzeniem, gdy sucho odpowiadam - "czyjej Ojczyzny?" albo "wakacje mam zamówione w Nowej Zelandii".

W zeszłym miesiącu minęło mi pół życia spędzonego na emigracji.  Teraz już z górki.  Za oknem ocean. Siedzę u siebie - we własnym domu, przy własnym biurku, w Australii, moim kraju, który ćwierć wieku temu jak najdosłowniej dał mi jeść, kiedy byłem głodny, i dach nad głową, kiedy byłem bezdomny, niczego ode mnie nie żądając w zamian. Na ekranie komputera mam polską prasę, w niej sceny jak z "Króla Ubu" - w Polsce, czyli nigdzie. W tle muzycznym - Edith Piaf i szum oceanu.

Wyjeżdżało się - kto przez Niemcy, kto przez Grecję, kto przez Traiskirchen - w innych czasach. W innej fazie życia. Na emigracji zajęliśmy się swoimi sprawami - praca, studia, życie, rodzina, dom, dzieci. A teraz na czyjeś życzenie - szydercze,  albo i w dobrej wierze wypowiedziane - miałbym to wszystko cisnąć w kąt i popędzić do dziwnego kraju na drugim końcu świata, żeby tam jeszcze raz zaczynać wszystko od początku? A z jakiego właściwie powodu? Bo tam nadal mają "Latarnika" w spisie lektur szkolnych?  Bo tam właśnie ojciec matkę, wiele lat temu?

Co z tego? Ojciec i matka nie żyją. Przyjaciele lat młodości dawno zajęli się wlasnymi sprawami. Ja mam całkiem inne priorytety niż 25 lat temu. Mile wspominane lata studenckie już nie wrócą. Długonoga brunetka z akademika na Placu Narutowicza, moje najlepsze wspomnienie z PRL, ma dziś żylaki, dorosłe dzieci i męża alkoholika. Twarz ma o dziesięć lat starszą niż jej - i mój -  rzeczywisty wiek. Dla moich dzieci, Polska jest  egzotyczna jak Uganda. Z tym, że kiedy byłem dwa lata temu w Ugandzie, to nikt tam nie rzucał w moją strone mrocznych aluzji, że jak się Ugandzie tak spodoba,  to ugandyjska straż graniczna mnie bez ugandyjskiego paszportu z powrotem do domu nie wypuści, bo maja takie jedno ugandyjskie prawo, które im na to pozwala.

Po co zatem właściwie miałbym "wracać do Ojczyzny"?

Żeby się tam dać obłupić specom od odłączania gotówki od sarenki? Wrócić z kraju, w którym nie ma dowodów osobistych ani systemu meldunkowego - do kolejek w urzędach, które musiałbym kolejno przekonać, że choć nie mam PESELu, NIPu, PITu, dowodu osobistego, polskiego paszportu, meldunku ani książeczki wojskowej, to istnieję? Że nie jestem wielbłądem? Że żadne podatki wstecz się ode mnie nie należą, bo ostatnie 25 lat to nie był żaden 'okres czasowego przebywania za granicą'?

Żeby odbyć spowiedź generalną u majorów z WKU i błagać o rozgrzeszenie i przeniesienie do rezerwy? A jak nie wybłagam, to odsiedzieć dwa lata w więzieniu - za swoje postanowienie sprzed ćwierć wieku, że prędzej wyemigruję z Polski, niż zgodzę się maszerować na Paryż czy Kopenhagę ramię w ramię z bratnią Armią Radziecką, przysiągłszy jej braterską lojalność.

Pomimo członkostwa NATO, polska armia jest nadal poborowa. Nie było i  nie ma w Polsce ani abolicji, ani przedawnienia zbrodniczego czynu uchylania się przed 1989 rokiem od służby w Ludowym Wojsku Polskim, armii członkowskiej Układu Warszawskiego. Generałów i pułkowników jest w Polsce podobno więcej niż w razem wziętych armiach Niemiec i Francji. Podległość powszechnemu obowiązkowi obrony przedłużono ostatnio do 60 roku życia. W militarystyczno-patriotycznej atmosferze kraju, WKU albo mi odpuści, albo mi nie odpuści, a jakoś nie mam ochoty rozsztrzygać tego dylematu drogą eksperymentu na własnej rzyci.

Zamieszkać w kraju, gdzie nikogo nie interesują realia, a wszystkich tematy zastępcze? W kraju, w którym wre permanentna debata o sposobach rozwiązywania problemów, jakie tu rozwiązano przed pierwszą wojną światową? Żeby dostarczać rozrywki miejscowemu gówniarstwu moją nieporadnością w ich rzeczywistości - taką samą, jak ich nieporadność w mojej? 

Żeby za jakiś czas zacząć filantropijnie wręczać polskiemu fiskusowi 40% swojej skromnej, ciężko zapracowanej australijskiej emerytury, aby państwo miało z czego płacić górnikom za to, że przestaną tłuc szyby? Zamienić leżak we własnym ogrodzie, w przyjemnym klimacie, na niedogrzane mieszkanie z 'przeciwwłamaniowymi' drzwiami jak w fortecy, z potrójnym zamkiem jak w areszcie,  w śmierdzącym bloku, z obesraną windą, na niebezpiecznej ulicy? Z sentymentu zamieszkać w mieście kiedyś rodzinnym, gdzie wielu dziś żyje tylko myślą, komu by tu dać w ryj i skroić mu telefon? 

Zarobić się na śmierć podczas desperackich prób robienia interesów w jednym z najmniej przyjaznych interesom krajów świata, w konkurencji z dobrze ustawionymi macherami, znającymi się jak łyse konie z czasów, kiedy byli razem w młodzieżówce PZPR, i rozmaicie numerowanych departamentach MSW? Czy też zarobić się na śmierć usiłując znaleźć i utrzymać pracę w kraju agresywnych, płaskogłowych gówniarzy około trzydziestki, którzy  wszystko wiedzą lepiej, a jak chcą się zabawić, to się zabawiają wyrzucaniem na śmietnik ludzi po pięćdziesiątce? 

Wszystko to przy akompaniamencie chihotu życzliwych rodaków, których nic tak nie cieszy, jak to, że ktoś inny w gówno wdepnął?

Równie dobrze ktoś mógłby mnie namawiać, żebym się przeniósł do Ugandy i tam zainwestował oszczędności calego życia w produkcję trampek dla słoni. On wtedy będzie z tego miał radochę, Uganda pieniądze, słonie trampki, a ja zostanę z furą gnoju.

I  to by chwilowo było tyle w temacie maci, czyli tzw. więzi Wychodźstwa z Macierzą.  Macierz, jak słyszę, powołuje dziś wielodyscyplinarne grupy robocze do spraw Polonii przy kancelarii premiera. Te grupy mają doradzić Macierzy, jak  by tu wykręcić, żeby emigranci Warszawy słuchali, Warszawie płacili, oraz na każdy gwizdek dla Warszawy działali jako jej piąta kolumna, olewając swoje własne obowiązki obywatelskie wobec krajów, gdzie żyją od dziesięcioleci. Ale o tym kiedy indziej. Na razie, moja wyczerpująca odpowiedź wszystkim życzliwym, sugerującym mi powrót. Taka sama, jak generała Cambronne na propozycję kapitulacji:


- Merde!


komentarze (17)

czwartek, 4 stycznia 2007

LUSTRATIO SUBITO

W Temacie Maci - wtemaciemaci.salon24.pl:

LUSTRATIO SUBITO


Dosyć tego.

Arcybiskup stolicy okazał się arcymistrzem kablowania współkaplanów. Dość kunktatorstwa. Otworzyć natychmiast wszystkie archiwa. Zeskanować, udostępnić w internecie każdy świstek. Polacy mają prawo znać prawdę. W przeciwnym razie Polska nigdy nie dźwignie się z PRL, na śmierć zadławi się komunistycznym gównem.
komentarze (3)