Sydney 6.V.2013
His Excellency Radzio “Słońce” (l’etat, c’est moi) Sikorski przemówił był 6 maja 2013 r. w Australian Institute of International Affairs (Australijskim Instytucie Spraw Międzynarodowych) w Sydney. Szkoda, że nie wiedziałem, że Radzio osobiście zstąpić raczył na antypody, bo bym się wybrał - AIIA ma tradycję zapraszania jajarzy, a niektóre wykłady są tam lepsze niż cyrk moskiewski.
Ostatni raz byłem w AIIA na odczycie o tematyce polskiej wiele lat temu, kiedy przyjechał z misją dezinformacyjną redaktor Zygmunt Broniarek (“call me Zigi”, jak się każdemu przedstawiał w kuluarach; moją rękę puścił jak oparzony, kiedy cicho syknąłem po polsku: “a Zyzio nie może być?”).
Dowiedzawsze się w ten nieoczekiwany sposób, że na sali oprócz niewinnych w swej ignorancji tubylców będą także Polacy, pobladły Broniarek przestał ściskać ludziom dłonie, natomiast poleciał błagać zdumionych organizatorów z AIIA, żeby natychmiast dzwonili na policję, żeby policja mu zapewniła po wykładzie zbrojną ochronę, bo on się o swoje życie obawia. Na zewnątrz było w istocie już ciemno, a Broniarek w swojej wybujałej wyobraźni czekisty już się widział na glebie, otoczony kręgiem rodaków pragnących mu podziękować za mowę wasalną na cześć Jaruzelskiego, z jaką przyjechał. Siwy profesor, szef sydneyskiego oddziału AIIA, spojrzał na Broniarka, jakby mu wyrosły dwie głowy, i zapewnił go, że nic mu nie będzie, po czym spotkanie się zaczęło.
Broniarek powiedział nam między innymi, że pod światłym przywództwem generała Polska się normalizuje, i jeszcze parę lat, a będzie całkiem normalna. Na pytanie sceptycznego doktoranta z sali, jaki stosuje w tym zapewnieniu standard normalności, Broniarek zacukał się nieco i odparł “well, early Gierek”, instytutowy moderator na szczęście nie dosłyszał, a doktorant z sali smutno pokiwał głową nad zamorskim cudakiem i usiadł z powrotem.
Niemal trzy dekady później Radzio, ewidentnie inspirowany Broniarkiem, przemówił w tym samym instytucie i w tym samym duchu, ponownie potwierdzając, że wszystko zależy od tego, jakie kto ma standardy.
Jajcarzem Radzio się okazał takim samym jak Zigi.
Przemawiając do publiki w kraju mającym 5,6% bezrobocia, dwukrotnie wyższy od Polski dochód narodowy na głowę, trzy razy mniej urzędników na głowę, więcej gazu ziemnego niż wiadomo co z nim zrobić, skolko ugodno węgla i rud metali, uran, złoto, diamenty, oparcie ekonomicznie o jedyną gospodarkę, która ciągle dynamicznie rośnie – chińską, oparcie militarne o USA i swoją działkę w amerykańskiej reorientacji na region Azji i Pacyfiku -Radzio zalecił nam surowo, by Australia trzymała się Unii Europejskiej, jeśli wiemy co jest dla nas dobre, sprawiedliwe, właściwe, słuszne i zbawienne.
Przemawiając do publiki w kraju mającym 5,6% bezrobocia, dwukrotnie wyższy od Polski dochód narodowy na głowę, trzy razy mniej urzędników na głowę, więcej gazu ziemnego niż wiadomo co z nim zrobić, skolko ugodno węgla i rud metali, uran, złoto, diamenty, oparcie ekonomicznie o jedyną gospodarkę, która ciągle dynamicznie rośnie – chińską, oparcie militarne o USA i swoją działkę w amerykańskiej reorientacji na region Azji i Pacyfiku -Radzio zalecił nam surowo, by Australia trzymała się Unii Europejskiej, jeśli wiemy co jest dla nas dobre, sprawiedliwe, właściwe, słuszne i zbawienne.
Potem Radzio reklamował jakiś abstrakcyjny kraj, upierając się, że mówi o Polsce:
"Now with financial discipline and growth we have moved again: to hard-headed, efficient ‘northern’ Europe: Poland has joined Australia among the elite club states “very high” on the Human Development Index. In the early 1990s we were below even the dismal USSR. We are a $400 bln trading nation. We are now the 20th world economy. And growing well."
Technicznie rzecz biorąc, Radzio nie łgał. W Human Development Index 2012 tak Australia, jak i Polska istotnie znajdują się w mającej 47 członków kategorii “very high” rozwoju cywilizacyjnego w rozumieniu tego ONZ-owskiego rankingu
Tyle, że z tym “przyłączeniem się” do Australii w grupie najwyżej rozwiniętych cywilizacyjnie krajow świata to jest trochę tak, jak w tej nieśmiertelnej metaforze z pewną substancją, co się przylepiła do okrętu i krzyknęła “płyniemy!” Przynajmniej do czasu, kiedy Polska doścignie i przegoni takie potęgi cywilizacyjne jak Cypr, Malta, Andorra, Katar i Barbados.
Australia jest w HDI 2012 na drugim miejscu na świecie, za Norwegią (1), a przed Stanami Zjednoczonymi (3). Natomiast Polska jest tam na 39-tym miejscu, za Barbados (38), Katarem (36), Andorrą (33), Maltą (32) i Cyprem (31).
Otóż, ja nie jestem pewien, czy to jest taki szalony komplement, żeby się zaraz nim chwalić, jeśli komuś z HDI wychodzi, że jest mniej cywilizowany niż wyluzowana wyspa na Karaibach, autorytarny emirat arabski z dziedzicznym władcą absolutnym, albo zbankrutowana do szczętu śródziemnomorska pralnia rosyjskich pieniędzy niejasnego pochodzenia.
Poniżej całość mowy, bo jeszcze wiele innych zabawnych rzeczy tam było, m.in. usiłowanie dowcipkowania w australijskim angielskim, co Radziowi wychodziło średnio. Oraz naprawdę dobry dowcip miesiąca:
Poland and Australia: natural partners in building the relationship between Europe and Asia
=============================================
6
Poland and the European Union in the Asian century
Poland and the European Union in the Asian century
HE Radosław Sikorski, Foreign Minister of the Republic of Poland speech at the Australian Institute of International Affairs in Sydney. 6 May 2013, Sydney
SW
K3-63
Wiarus tu jest troche informacji o identyfikacjach zalogi
Dlaczego?
J.Z.: - Nie wiem, jak to było dokładnie w przypadku pozostałych członków załogi, ale w moim przypadku Rosjanie mówili wówczas, że nie można znaleźć ciała Artura. Że nasz opis i znaki szczególne nie wskazują na żadne ciało, które mogliby nam pokazać. Teraz zaś dowiadujemy się, że są zdjęcia Syna, czyli że można Go było zidentyfikować. Ponadto niedawno dostaliśmy informację, że kiedy Syn miał już na rękach założony różaniec, to jeszcze wówczas wykonywano jakieś badania, dlatego ten różaniec był ściągany.
Jakiego rodzaju to były badania?
J.Z.: - Wiem tylko, że pod sam koniec wykonywano jeszcze jakieś badania na Jego dłoniach. Niczego więcej się nie dowiedziałam. Teraz też widzę, że jest tutaj duża nieścisłość, ponieważ nie dali nam możliwości zobaczenia ciała Artura. Zostaliśmy więc oszukani. I dopiero teraz uświadamiam sobie, że musiał być z góry wydany zakaz pokazania nam - rodzinom pilotów - ich ciał. Także uniemożliwili mi wypełnienie mojej matczynej misji, z którą udałam się do Moskwy, czyli zidentyfikowania i pożegnania Syna. Teraz będę się do końca życia zastanawiać, dlaczego tak się właśnie stało, że nie pokazali nam naszych ukochanych? Dlaczego do końca ukrywali przed nami fakt, że mają ich ciała i że są one możliwe do zidentyfikowania? Będę się zastanawiała, jakie eksperymenty i badania na nich wykonywali i po co? Przecież trumny z ciałami pilotów wróciły do kraju ostatnie. Rosjanie mieli więc czas, by zrobić z nimi wszystko, co tylko chcieli.
Dopiero po dwóch tygodniach Rosjanie podali, że zidentyfikowano ciała załogi.
J.Z.: - Tak. Nagle, po dwóch tygodniach pojawiła się informacja, że znalazły się wszystkie ciała załogi! I to mnie bardzo zastanawia. Później powiedziano nam, że Syn był mocno poraniony i oblany płynem paliwowym.
M.Z.: - A ja pytam, skąd w takim razie w kokpicie znalazło się paliwo - i to w dużych ilościach - i dlaczego w takim razie nie doszło do jego wybuchu? Dlaczego też samolot rozleciał się na taki maczek? Dla mnie to wygląda na jakąś ingerencję... Bo jeżeli się zostawia samolot w naprawie u Rosjan, mogą zrobić w tym czasie wszystko, co im się tylko podoba. A technika idzie w tej chwili tak do przodu, że podobne ingerencje są trudne do wykrycia. Tym bardziej że trzy dni wcześniej Tu-154M przyleciał do Smoleńska premier Donald Tusk i samolot stał tam na lotnisku.
Emerytowany pilot wojskowy Nikołaj Łosiew, który jest właścicielem działki przylegającej do miejsca, gdzie doszło do katastrofy, i który był tam 20 minut po upadku samolotu, mówił, że w kabinie widział ciała pilotów przypięte pasami.
M.Z.: - Nie tylko Łosiew o tym mówił. Podobnie zeznawali także inni świadkowie. Pytam więc, dlaczego do tej pory nie mamy badań z sekcji zwłok ani żadnego dokumentu potwierdzającego przyczynę zgonu naszego Syna? Dlaczego pozostałe rodziny załogi też nie mają takich dokumentów?!
Pytała Pani w Moskwie o akt zgonu Syna?
J.Z.: - Oczywiście. Zapytałam śledczego rosyjskiego, który prowadził przesłuchanie. On odpowiedział mi wówczas, że jeśli nie można zidentyfikować ciała, to nie podaje się, że zginął, tylko że zniknął. Twierdził on też, że w takiej sytuacji "zniknięcia" ofiary Rosja nie może wystawić nam aktu zgonu, tylko że będzie przeprowadzona jakaś procedura w Polsce i że dopiero w kraju wydadzą nam taki dokument.
M.Z.: - Jednym słowem chodziło o to, by wprowadzić zamieszanie, żeby rodziny nie wiedziały, co się dzieje. By zamknąć im możliwość domagania się osobistej identyfikacji i zadawania dodatkowych pytań.
J.Z.: - Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. A mianowicie, w Moskwie rodziny zostały podzielone na cztery grupy, przy czym zarówno w pierwszej, jak i w drugiej grupie, które przesłuchiwano jako pierwsze, było 100 proc. rozpoznań ofiar, podczas gdy w trzeciej i czwartej już nie. Ja z synową znalazłam się w trzeciej grupie. Teraz wydaje mi się, że ten podział nie był przypadkowy. Dlaczego bowiem w pierwszych dwóch grupach udało się zidentyfikować wszystkich, a w kolejnych już nie? Tym bardziej że rodziny załogi znalazły się tylko w tych ostatnich grupach i - jak twierdzili Rosjanie - żadnego z pilotów nie udało się zidentyfikować.
Co ostatecznie znalazło się w tym dokumencie?
J.Z.: - Nic, co mogłoby nam wyjaśnić, w jaki sposób zginął nasz Syn. W akcie zgonu napisano jedynie, że zmarł 10 kwietnia na terenie okręgu smoleńskiego. Nie podano tam ani godziny zgonu, ani powodu śmierci. A przecież u niektórych pisano, że "zmarli na skutek mnogości obrażeń" itp. W przypadku naszego Syna nic takiego nie podano. Do tej pory nie widzieliśmy też protokołu sekcji zwłok, który obiecywał nam premier Tusk.
W przypadku jednego z generałów w akcie zgonu wpisano czas śmierci na 8.50-9.00. To z kolei świadczy o tym, że zmarł on około 20 minut po katastrofie. Takie rzeczy powinny więc być szczególnie zbadane i udokumentowane. Zwłaszcza że ciała ewakuowano z wraku, według raportu MAK, dopiero po godz. 15.00.
M.Z.: - To jest więc kolejny dowód na to, że Rosjanie coś ukrywają, w czym pomaga im także rząd.
J.Z.: - Tego typu informacje, jakie zostały zawarte na aktach zgonu - a raczej ich brak - jedynie potwierdzają, że coś jest na rzeczy.
Rosjanie oddali już wszystkie rzeczy Syna?
J.Z.: - Nie. Synowa do tej pory nie dostała m.in. obrączki oraz sprzętu elektronicznego: komórki i laptopa, które znajdują się w posiadaniu ABW.
Pozniej zdaje sie w raporcie MAK Rosjanie dokladnie opisaéli, ze np noga spoczywala tak a tak na pedale.
Zastanawiam sie dlaczego do tej pory przetrzymuja te aparaty, komorki i laptopy.
Masz jakis pomysl?
http://www.blogpress.pl/node/7348
@recma- It ain't necessarily so
It ain't necessarily so.
http://ru.wikipedia.org/wiki/Бортовые_средства_объективного_контроля
Zapis "optyczny" K3-63 to, nawiasem mowiąc, całkowicie mechaniczne drapanie rylcem po emulsji taśmy filmowej. Nie do sfałszowania.
K3-63 jest eksploatacyjnym, trójkanałowym rejestratorem typu elektromechanicznego, zapisującym w sposób ciągły wysokość barometryczną lotu, prędkość przyrządową i przyspieszenia w osi pionowej samolotu. Urządzenie zamknięte jest w opancerzonej obudowie w kształcie prostopadłościanu o długości kilkudziesięciu centymetrów i wbudowane pod podłogą w kabinie pasażerskiej, w pobliżu środka ciężkości samolotu.Rejestrator włączany jest automatycznie podczas startu po oderwaniu się kół samolotu i wyłączany wraz z napięciem pokładowym. Zapis parametrów lotu odbywa się metodą optyczną na ok. 10 metrach perforowanej taśmy filmowej szerokości 36 mm wystarczającej na około 25 godzin lotu. Zapisana taśma nawijała się do opancerzonego zasobnika zapewniającego jej niezniszczalność w przypadku poważnej awarii samolotu. Przy zmianie przeciążenia o 0,2-0,3 g następuje automatyczne przełączenie prędkości zapisu na tzw. szybką rejestrację. Dane z rejestratora wykorzystywane są między innymi do wykonania szybkiej analizy parametrów lotu, kiedy nie ma dostępu do urządzeń umożliwiających analizę parametrów z systemu MSRP lub rejestratora ATM-QAR. Przez lata służyły głównie do oceny współczynników przeciążenia przy lądowaniu w celu wykrycia tzw. "twardych lądowań"[
@gini
@gini - aparaty, komórki, laptopy
Zegary?
@Stary Wiarus
zdaje sie,machloje przy zapisach to jest sedno i jestesmy bardzo blisko- szkoda, ze odzyskanie naszej wlasnosci- komputerow, komorek graniczy z cudem - jesli mowia otwarcie, ze nie oddadza wraku, to reszta juz zostala zutylizowana :(
od poczatku uwazam, ze katastrofa wydarzyla sie znacznie wczesniej niz 8.41. Tak wiec slusznie mowisz "zegary"- moim zdaniem to slowo klucz
@Stary Wiarus
Naprawdę?
Nie można włożyć nowej taśmy, podłącyć rejestrator do źródła danych i wydrapać, co się chce?
PS
To archaiczny rejestrator. Nie używa się ich od lat. Jest prawdopodobne, że wcale nie było w nim taśmy. Zakładając, że sam rejestrator był.
@Stary Wiarus
Wśród 20 "oczywistych omyłek" w prośbach o analizę słanych do biegłego ABW wymienia m.in. mylny zapis numeru karty telefonu komórkowego, nieprawidłowo podaną pojemność karty pamięci Micro SD, którą w piśmie do biegłego określono jako 2 GB, a w rzeczywistości jest to karta o pojemności 1 GB. Są tam też wymienione błędy, jak np. podanie na piśmie, że aparat komórkowy przekazano biegłemu wraz z baterią zasilającą, kiedy przekazano go bez baterii. Większość pomyłek w opisie telefonu komórkowego, do których ABW przyznała się półtora roku od ich popełnienia, dotyczy wielokrotnego podawania nieprawidłowych numerów seryjnych i symboli aparatu, baterii czy innego oprzyrządowania aparatów. Z informacji "Naszego Dziennika" wynika, że Justyna Moniuszko posiadała telefon komórkowy firmy Nokia z wbudowanym systemem GPS, natomiast w piśmie ABW znaleźć można jedynie wzmiankę, że badano aparat firmy Samsung.
@wojtek24
Jeśli taśmę trzeba było wymieniać co 25h lotu, to nie ma co gdybać, albo to robiono, albo nie. Nie sądzisz, że komisarz Miller objawiłby miastu i światu o olewaniu tego rejestratora?
@wojtek24 re: K3-63
Proponowana metoda fałszerstwa jest do dupy, bo na taśmie należałoby wiernie odtworzyć poprzedzające loty (pojemność taśmy 25 godzin lotu). Poza tym ekspertyza mechanoskopijna taśmy i oryginalnego rylca odróżni nowy zapis od starego, w przeciwieństwie do zapisów cyfrowych na nośnikach danych
A teraz spad. I tak bylem zbyt cierpliwy.
@Stary Wiarus
awarie-w-tupolewie-przed-katastrofa-pelna-tresc-referatu-mgr-inz-marka-dabrowskiego
Zerknij tutaj bo nie wiem czy czytales tutaj sa ekspertyzy ATM moze cos z tego wydusisz.
pozdrowka
@Stary Wiarus
Był duży problem z kokpitem, teraz z silnikiem nr.2 który ponoć rozbił się drobny MAK, ciekawie czy od brzozy czy od " tnt" ?
Być może dlatego ten rejestrator był najważniejszy.
Pozdrawiam
@SW
A jednak te rzeczy przetrwały katastrofę. Wrak kokpitu, jak wiemy ze zdjęć po katastrofie, ocalał prawie że w jednym kawałku (choć oddzielony od reszty samolotu).
Ale obala to także całkowicie i bezapelacyjnie wszelkie tezy o wybuchu, a zatem o zamachu.
Przypomnijmy też inne fakty:
1) Wybuch na pokładzie samolotu musiałby spowodować, że szczątki aeroplanu rozleciałyby się koliście we wszystkich kierunkach i to w promieniu co najmniej kilometra, dziurawiąc wszystko na swojej drodze jak pociski. Tymczasem wszystkie szczątki samolotu były za brzozą, w pozycji sugerującej, że zboczyły trochę na lewo z planowanej przez pilotów trajektorii lotu, co jednoznacznie świadczy o katastrofie, nie o wybuchu.
2) Szyby - jak sam Stary Wiarus zauważył - rozbijali dopiero Rosjanie na ziemi, już po katastrofie. Gdyby na pokładzie samolotu doszłoby do jakiegokolwiek wybuchu, to szyby, jako jedna z jego najdelikatniejszych części, rozleciałyby się na drobny mak.
3) Mikrofon pracował przez cały czas, aż do zderzenia samolotu z ziemią. Mikrofon jest również jedną z najwrażliwszych części na pokładzie samolotu i gdyby doszło na jego pokładzie do jakiegokolwiek wybuchu, mikrofon przestałby działać. Tak stało się np. z samolotem Pan Am nad Lockerbie.
4) Z rejestratora rozmów w kabinie słychać, że piloci aż do katastrofy - aż do zderzenia samolotu z ziemią, rozmawiali ze sobą, a pod koniec nawet krzyczeli. Gdy wybucha trotyl, to w promieniu 3 metrów od epicentrum wybuchu panuje temperatura 3300 stopni Celsjusza i ciśnienie większe niż 25 atmosfer technicznych (wiele GPa). Trudno, by człowiek poddany takiemu ciśnieniu i temperaturze wyższej, niż w piecu hutniczym, był w stanie cokolwiek powiedzieć, a co dopiero krzyknąć.
5) Gdyby doszło do wybuchu, to nity nie latałyby po samolocie, tylko na zewnątrz jego, wbrew temu, co twierdzi Binienda.
O wszystkich powyższych faktach, oraz o wielu innych, pisał już na łamach Kontratekstów wielokrotnie red. Krzysztof Łoziński, wieloletni nauczyciel fizyki, absolwent UW na kierunku fizyka.
Powyższe fakty świadczą o tym, że do wybuchu nie doszło, bo gdyby do niego doszło, to piloci nie wydusiliby ani słowa, mikrofon i szyby by nie ocalały, a szczątki samolotu nie ułożyłyby się wszystkie idealnie za brzozą.
Propagowanie wszelkich teorii o zamachu tylko kompromituje osoby, które to czynią.
@Stary Wiarus
@ZiggyM
Nie. Ruch postępowy samolotu zachowany byłby w jakimś stopniu przez odłamki samolotu. Kształt pola impaktu szczątków przypominałby wydłużony owal lub jakąś jego część.
//2) Szyby - jak sam Stary Wiarus zauważył - rozbijali dopiero Rosjanie na ziemi, już po katastrofie. Gdyby na pokładzie samolotu doszłoby do jakiegokolwiek wybuchu, to szyby, jako jedna z jego najdelikatniejszych części, rozleciałyby się na drobny mak.//
Nie, a raczej niekoniecznie. Szyby lotnicze to tworzywo sztuczne, o wiele bardziej elastyczne i odporne na momenty zginające niż szkło mineralne. Jest doskonale możliwe, że część szyb pozostałaby nienaruszona po eksplozji, podczas gdy kadłub by uległ destrukcji. Poza tym nie wiemy JAKI odsetek szyb pozostał nienaruszony, ale te właśnie wymagały "wymiany".
//3) Mikrofon pracował przez cały czas, aż do zderzenia samolotu z ziemią.//
Czy to jest takie pewne?
// Mikrofon jest również jedną z najwrażliwszych części na pokładzie samolotu i gdyby doszło na jego pokładzie do jakiegokolwiek wybuchu, mikrofon przestałby działać. Tak stało się np. z samolotem Pan Am nad Lockerbie.//
Mikrofon nad Lockerbie przestał działać nie od eksplozji, tylko od gwałtownej dezintegracji kadłuba samolotu przy prędkosci ponad 900km na godzinę.
//4) Z rejestratora rozmów w kabinie słychać, że piloci aż do katastrofy - aż do zderzenia samolotu z ziemią, rozmawiali ze sobą, a pod koniec nawet krzyczeli. Gdy wybucha trotyl, to w promieniu 3 metrów od epicentrum wybuchu panuje temperatura 3300 stopni Celsjusza i ciśnienie większe niż 25 atmosfer technicznych (wiele GPa).//
Eksplozja wydarzyła się prawdopodobnie ponad 15m od kabiny pilotów, prawdopodobnie za dwoma przegrodami. To tak gwoli ścisłości.
A piloci rozmawiali czy krzyczeli - owszem. Tylko w której wersji stenogramów (było ich kilka)? I w niektórych tak było, w innych nie.
//5) Gdyby doszło do wybuchu, to nity nie latałyby po samolocie, tylko na zewnątrz jego, wbrew temu, co twierdzi Binienda.//
Gdyby doszło do wybuchu w łączeniu skrzydła, albo w części ogonowej, albo w luku bagażowym, albo przy rejestratorze K3-63 w centropłacie, albo gdziekolwiek indziej niż w przedziale pasażerskim, to część nitów by przez ten przedział przeleciało.
@Mustrum, @ ZiggiM Frozen Stress Photoelasticity
A dlaczego trzeba bylo te szyby powybijać?
Polaroskopia optyczna, drogi Ziggi, stara technika, przedwojenna jeszcze, dziś bardzo usprawniona przez analizę cyfroiwą obrazu.
http://wtemaciemaci.salon24.pl/232370,lom-kontra-oszolom
Wyguglaj sobie po kolei:
Photoelastic Stress Analysis
Large-field Transmission Polariscope
Reflection Polariscope
Digital Imaging Equipment for Fringe Pattern Recording and Analysis
Photoelastic Stress-Freezing
3-D Frozen-Stress Photoelasticity
Wlasności wytrzymałościowe szyb kabiny pasażerskiej
MIL-PRF-25690B, PERFORMANCE SPECIFICATION: PLASTIC, SHEETS, AND FORMED PARTS, MODIFIED ACRYLIC BASE, MONOLITHIC, CRACK PROPAGATION RESISTANT (29 JAN 1993) [SUPERSEDING MIL-P-25690A].
This specification covers the requirements for two classes of transparent monolithic, modified, methyl methacrylate flat stretched sheets that may be formed into parts having superior crack propagation and craze resistance as a result of proper hot stretching
http://www.everyspec.com/MIL-PRF/MIL-PRF-010000-29999/MIL-PRF-25690B_32088/
@Stary Wiarus
@Mustrum - Filantropia
@Stary Wiarus
//RPIII jest rajem dla miernot, które wskakują na podium, o ile potrafią pyskować do przyzwoitych i mądrzejszych od siebie, ku uciesze równie pospolitych jak pyskujący.//
Sam artykuł o przodowniku pracy Pawce Mikołajewiczu Artymowiczu również jest bardzo ciekawy. Polecam.
http://www.kontrowersje.net/artymowicz_privat_pilot_faa_bzdura_wysoko_kwalifikowany_pilot_wojskowy
I trzecie spostrzeżenie jest takie, że ma Pan absolutnie rację twierdząc, iż //będzie to wymagało znacznie więcej pracy nad sobą, niż mu się to w Polsce wydaje//, czego Pawko Mikołajewicz jest dobitnym przykładem. Wyjechał lecz nie popracował, a efekt jest ewidentny.
@Mustrum - Erratum link - Pawka i jego pierdopęd małej żeglugi napowietrznej
http://www.kontrowersje.net/artymowicz_privat_pilot_faa_bzdura_wysoko_kwalifikowany_pilot_wojskowy
Paweł Mikołajewicz Artymowicz pilotuje pierdopęd z ograniczeniami rejestracyjnymi, wyprodukowany w formie zestawu części do montażu przez amatorów. Rejestracja C-GDOC,
Opis techniczny pierdopędu tutaj:
http://en.wikipedia.org/wiki/Van's_Aircraft_RV-6
Rejestry lotnictwa cywilnego Kanady tutaj;
http://wwwapps2.tc.gc.ca/Saf-Sec-Sur/2/ccarcs/aspscripts/en/quicksearch.asp
Wpływ tego pilotażu na kompetencje Pawla Mikołajewicza do oceniania przyczyn katastrof lotniczych samolotów pasażerskich jest mniej więcej taki sam, jaki moje amatorskie prawo jazdy na motocykl ma na moje kompetencje do oceny przyczyn wypadków drogowych z udziałem ciężkich ciężarówek i autobusów prowadzonych przez zawodowych kierowców.
@Stary Wiarus