czwartek, 9 maja 2013

Zigi i Radzio, czyli płyniemy!

Let me say it explicitly: We Poles will use our fast-growing weight in Europe 
to make the European Union a lot more Australian!Radosław Sikorski, popularny komik polski
Sydney 6.V.2013


His Excellency Radzio “Słońce” (l’etat, c’est moi) Sikorski przemówił był 6 maja 2013 r. w Australian Institute of International Affairs (Australijskim Instytucie Spraw Międzynarodowych) w Sydney. Szkoda, że nie wiedziałem, że  Radzio osobiście zstąpić raczył na antypody, bo bym się wybrał - AIIA ma tradycję zapraszania jajarzy, a niektóre wykłady są tam lepsze niż cyrk moskiewski.

Ostatni raz byłem w AIIA na odczycie o tematyce polskiej wiele lat temu, kiedy przyjechał z misją dezinformacyjną redaktor Zygmunt Broniarek (“call me Zigi”, jak się każdemu przedstawiał w kuluarach; moją rękę puścił jak oparzony, kiedy cicho syknąłem po polsku: “a Zyzio nie może być?”).

Dowiedzawsze się w ten nieoczekiwany sposób, że na sali oprócz niewinnych w swej ignorancji tubylców będą także Polacy, pobladły Broniarek przestał ściskać ludziom dłonie, natomiast poleciał błagać zdumionych organizatorów z AIIA, żeby natychmiast dzwonili na policję, żeby policja mu zapewniła po wykładzie zbrojną ochronę, bo on się o swoje życie obawia. Na zewnątrz było w istocie już ciemno, a Broniarek w swojej wybujałej wyobraźni czekisty już się widział na glebie, otoczony kręgiem rodaków pragnących mu podziękować za mowę wasalną na cześć Jaruzelskiego, z jaką przyjechał. Siwy profesor, szef sydneyskiego oddziału AIIA, spojrzał na Broniarka, jakby mu wyrosły dwie głowy, i zapewnił go, że nic mu nie będzie, po czym spotkanie się zaczęło.

Broniarek powiedział nam między innymi, że pod światłym przywództwem generała Polska się normalizuje, i jeszcze parę lat, a będzie całkiem normalna. Na pytanie sceptycznego doktoranta z sali, jaki stosuje w tym zapewnieniu standard normalności, Broniarek zacukał się nieco i odparł “well, early Gierek”, instytutowy moderator na szczęście nie dosłyszał, a doktorant z sali smutno pokiwał głową nad zamorskim cudakiem i usiadł z powrotem.

Niemal trzy dekady później Radzio, ewidentnie inspirowany Broniarkiem, przemówił w tym samym instytucie i w tym samym duchu, ponownie potwierdzając, że wszystko zależy od tego, jakie kto ma standardy.
Jajcarzem Radzio się okazał takim samym jak Zigi. 

Przemawiając do publiki w kraju mającym 5,6% bezrobocia, dwukrotnie wyższy od Polski dochód narodowy na głowę, trzy razy mniej urzędników na głowę, więcej gazu ziemnego niż wiadomo co z nim zrobić, skolko ugodno węgla i rud metali, uran, złoto, diamenty, oparcie ekonomicznie o jedyną gospodarkę, która ciągle dynamicznie rośnie – chińską, oparcie militarne o USA i swoją działkę w amerykańskiej reorientacji na region Azji i Pacyfiku -Radzio zalecił nam surowo, by Australia trzymała się Unii Europejskiej, jeśli wiemy co jest dla nas dobre, sprawiedliwe, właściwe, słuszne i zbawienne.

Potem Radzio reklamował jakiś abstrakcyjny kraj, upierając się, że mówi o Polsce:
"Now with financial discipline and growth we have moved again: to hard-headed, efficient ‘northern’ Europe: Poland has joined Australia among the elite club states “very high” on the Human Development Index. In the early 1990s we were below even the dismal USSR. We are a $400 bln trading nation. We are now the 20th world economy. And growing well."

Technicznie rzecz biorąc, Radzio nie łgał. W Human Development Index 2012 tak Australia, jak i Polska istotnie znajdują się w mającej 47 członków kategorii “very high” rozwoju cywilizacyjnego w rozumieniu tego ONZ-owskiego rankingu
Tyle, że z tym “przyłączeniem się” do Australii w grupie najwyżej rozwiniętych cywilizacyjnie krajow świata to jest trochę tak, jak w tej nieśmiertelnej metaforze z pewną substancją, co się przylepiła do okrętu i krzyknęła “płyniemy!” Przynajmniej do czasu, kiedy Polska doścignie i przegoni takie potęgi cywilizacyjne jak Cypr, Malta, Andorra, Katar i Barbados.

Australia jest w HDI 2012 na drugim miejscu na świecie, za Norwegią (1), a przed Stanami Zjednoczonymi (3). Natomiast Polska jest tam na 39-tym miejscu, za Barbados (38), Katarem (36), Andorrą (33), Maltą (32) i Cyprem (31).

Otóż, ja nie jestem pewien, czy to jest taki szalony komplement, żeby się zaraz nim chwalić, jeśli komuś z HDI wychodzi, że jest mniej cywilizowany niż wyluzowana wyspa na Karaibach, autorytarny emirat arabski z dziedzicznym władcą absolutnym, albo zbankrutowana do szczętu śródziemnomorska pralnia rosyjskich pieniędzy niejasnego pochodzenia.

Poniżej całość mowy, bo jeszcze wiele innych zabawnych rzeczy tam było, m.in. usiłowanie dowcipkowania w australijskim angielskim, co Radziowi wychodziło średnio. Oraz naprawdę dobry dowcip miesiąca:

Poland and Australia: natural partners in building the relationship between Europe and Asia

 =============================================

Poland and the European Union in the Asian century

HE Radosław Sikorski, Foreign Minister of the Republic of Poland speech at the Australian Institute of International Affairs in Sydney. 
6 May 2013, Sydney
           
  

Przyjdzie mało, a pokazać trzeba dużo!





 Ze dwa lata temu gdzieś
Taka się rozeszła wieść:
Że z pomocą super- ekstra- specjalistów
Wskutek ważkich stu decyzji
Ma się odbyć w Telewizji
Nadzwyczajne Przeszkolenie Kamerzystów.

Ten, co szkolił, nie był kiep,
Miał analityczny łeb
(tak przynajmniej sam o sobie twierdził śmiało)
I powiada nam: Chłopaki,
Problem jest ogólnie taki:
Przyjdzie dużo, a pokazać trzeba mało!

Trzeba, chłopcy, zrobić tak
(bo inaczej - tęgi hak
wyląduje w waszych personalnych teczkach):
Będzie tłum stłoczony licznie,
Rozmodlony fanatycznie,
A w kamerze ma mi z tego wyjść garsteczka!

A my - łbem pokorny skłon,
Bo do naszych mocnych stron
Nie należy ni moralność, ni odwaga...
Jak pan specjalista każe,
Tak w kamerze się pokaże,
I niech szuka innej pracy, kto się wzdraga!

A tak po dwóch latach gdzieś
Nowa się rozeszła wieść:
Że nam to szkolenie nie wystarczy wcale,
Jak pan specjalista mawia,
Przyszedł nowy trynd, co sprawia,
Że nas trzeba intensywnie szkolić dalej.

Specjalista był ten sam,
Tylko przymizerniał nam
(łeb miał twardszy i sprawował wyższy urząd)
I powiada nam: Chłopaki,
Problem jest tym razem taki:
Przyjdzie mało, a pokazać trzeba dużo!

Trzeba, chłopcy, zrobić tak
(bo inaczej - tęgi hak
wyląduje w waszych teczkach personalnych):
Przyjdzie garstka, lecz ja wierzę,
Że zrobicie z niej w kamerze
Spory pochód! Uśmiechnięty! Tryumfalny!


A my - łbem pokorny skłon...
...choć ostatnio z różnych stron
Coś się o tym pomalutku przebąkuje,
By kierować się w obrazie
Tylko prawdą - lecz na razie
Takich szkoleń u nas się nie przewiduje...


Wojciech Młynarski

My też jadamy godło, ale nie urządzamy z tej okazji pochodów


My też jadamy nasze godło państwowe,  ale nie urządzamy z tej okazji pochodów, Gubernator Generalny nie bierze w tym udziału, ani nie śmiecimy ulotkami z helikopterów. Wyższa cywilizacja.









Orzeł może



Ptok ptokowi nie jednaki,
Człek człekowi nie dorówna,
dusa dusy zajrzy w oczy,
nie polezie orzeł w gówna.

“Wesele”Stanisław Wyspiański
 

Kiedyś mogliście ugryźć w dupę żubra, dziś już tylko orła





...a na koniec ogromny 3-metrowy orzeł z białej czekolady, który postawimy przed Pałacem Prezydenckim. Mamy nadzieję, że Pan Prezydent odsłoni tego pięknego orła - zapowiadała Magda Jethon, dyrektor Trójki. Twórcą słodkiej rzeźby jest Maestro Czekolady, Janusz Profus. Twierdzi on, że orzeł będzie wyglądał jak prawdziwy. - To będzie orzeł bielik, który albo startuje, albo ląduje, bo to można w różny sposób interpretować, na skale, gdzie ma swoje gniazdo - opowiada.
Rozpiętość skrzydeł czekoladowego orła będzie wynosiła 3 metry 20 centymetrów. Najdłuższa część, od dzioba do końca ogona, będzie miała 2 metry. Jego waga wahać się będzie od 400 do 500 kg. A pokryty zostanie od 1500 do 2000 różnego rodzaju piórek. Orzeł wykonany jest z białej czekolady. Jego wrogiem będzie słońce. - Nie rozpuści się na deszczu, ale temperatura powyżej 25 stopni będzie dla niego groźna - mówi Maestro Czekolady.


"orzeł z białej czekolady, który postawimy przed Pałacem Prezydenckim"? Po jakiemu to jest? Chyba "którego postawimy przed Pałacem"? Nie macie już nawet propagandzistów mówiących poprawnie po polsku?

Komisja Laska rozpoczęła i zakończyła prace



Jan Pietrzak, kiedy jeszcze nie był opozycjonistą, tylko licencjonowaną klapą bezpieczeństwa, śpiewał:
 
'Trochę nam brak klimatu Azji / Surowych zdrowych obyczajów /Dyskretny urok burżuazji / Powoli wkrada się do kraju'
 
Ponieważ Pietrzak zmienił front, trzeba było poszukać następnego od surowych zdrowych obyczajów i umysłowego klimatu Mongolii, no i znaleziono. 

Dr inż. Maciej Lasek na pierwszym posiedzeniu swojej speckomisji d/s usadzenia pos. Antoniego Macierewicza, podsumował wyniki jej prac. Surowym zdrowym obyczajem, dr inż. Lasek zrobił to jeszcze przed rozpoczęciem tych prac:
 
”Wszelkie inne hipotezy przyczyn katastrofy smoleńskiej niż podane w raporcie komisji Millera należy uznać za nieuprawnione i niepoparte wiarygodnym materiałem dowodowym”
 
Nie jest to jeszcze może tak dopracowane, jak było w komisji Burdenki, która rezultat swoich prac miała od początku wbudowany w samą swoją nazwę:
 
 
Специальная Комиссия по установлению и расследованиюобстоятельств расстрела немецко-фашистскимизахватчиками в Катынском лесу военнопленных польскихофицеров
Komisja specjalna do spraw ustalenia i opracowania śledczego okoliczności rozstrzelania polskich oficerów-jeńcow wojennych w lesie katyńskim przez niemiecko-faszystowskich agresorów.
 
 
no, ale nie od razu cerkiew na Placu Saskim zbudowano.
 
 
W każdym razie sprawy w komisji Laska idą we właściwym i słusznym kierunku, wyznaczonym nieomylną linią partii. 

Mam tylko jedną uwagę. Dr inż. Lasek jest ekonomicznym kamikaze. Co z tego, że wyznaczono mu pensję 8000 złotych miesięcznie, jeśli z kasy odbierze najwyżej 2000, za tydzień pracy? No bo skoro ogłoszono już kluczowy wniosek komisji, to jej misja dobiegła końca i można ją rozwiązać.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Tamerlan




Siedzę tak sobie, czytam wiadomości i z braku lepszego zajęcia myślę: czy FBI od samego początku wyłączy ze śledztwa, jako niepotrzebną, zbędną i szkodliwą, możliwość że Tamerlan Carnajew mógł od początku być rosyjskim śpiochem, bądź też mógł zostać umiejętnie nakręcony przez Rosjan podczas swojej sześciomiesięcznej wizyty w Rosji w 2012 roku, podczas której nie wiadomo gdzie był i co robił?


Bo na obraz i podobienstwo mgły smoleńskiej, jedna rzecz nie daje mi spokoju: We wczesnym 2011 roku FSB zakapowała Carnajewa do FBI, dzieląc się swoimi obawami, że Carnajew ma zamiar udać się do Rosji, by przyłączyć się tam do bliżej nieokreślonej grupy. FBI przeprowadziło dochodzenie, nic nie znalazło i zapewne podzieliło się tym wnioskiem z Rosjanami. Od tego momentu, Carnajew jest dla Amerykanów czysty – sprawdzono, nic nie znaleziono.

No i co wtedy robi Tamerlan? Zamiast jak najstaranniej unikać Rosji, w której FSB ma wobec niego obawy, kłopotliwe pytania i ewentualne propozycje nie do odrzucenia, Carnajew jedzie właśnie do Rosji, w styczniu 2012 roku. Następnie ani nie ginie bez wieści, ani nie znajdują go z kulą w potylicy gdzieś w rynsztoku, pomimo istniejących jakoby rok wcześniej obaw FSB, że młody Czeczen jest potencjalnym przywódcą komórki terrorystycznej. Znaczy, FBI ustaliło, a FSB uwierzyła FBI na słowo, że Carnajew nie jest terrorystą, i odpieprzyła się od niego raz na zawsze?

 Carnajew spędza sześć miesięcy w Rosji nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim. Po czym w lipcu 2012 roku wraca do USA, bez kłopotu przekraczając granicę rosyjską i nie straciwszy w Rosji ani jednego włosa z głowy.

Ja bardzo przepraszam, ja się zapewne mylę, bo co ja tam wiem, ale to wygląda do złudzenia jak zadaniowanie poprzedzone legendowaniem… Zwłaszcza, że sam Tamerlan mógł nie wiedzieć, wśród kogo się obraca podczas wizyty w ojczyźnie, i kto mu powierzył misję. Czy możliwa jest operacja pod fałszywą flagą, gdzieś na głębokim Kaukazie, w wyniku której młody Czeczen rozczarowany Ameryką został przekonany, że został kandydatem na szachida, podczas kiedy w istocie został zupełnie czym innym?


Wikipedia:  In early 2011, the Russian Federal Security Service (FSB) domestic intelligence security agency told the FBI that Tamerlan was a follower of radical Islam, according to two law enforcement officials.The FBI said in a news release that it had been informed by a foreign government that he had prepared to travel to the Russian region to join unspecified underground groups. The FBI said that it interviewed him and relatives of his, but did not find any terrorist activity, and that it provided the results in the summer of 2011. His mother said that FBI agents had told her they feared Tamerlan was an "extremist leader," and that he was getting information from "extremist sites".Tamerlan traveled to Russia in January 2012. During the six months he was overseas, he visited the North Caucasus, including Dagestan and Chechnya. His activities during this time remain unclear.He returned to the United States that July, having grown a long, thick beard.He appeared to have been unemployed.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Pół sekundy





"„W ekspertyzie (ATM – mój przyp.) podano, iż z odczytów usunięto ostatnie pół sekundy. Nastąpiła tu zadziwiająca zbieżność: w raporcie MAK w trakcie tej samej pół sekundy także nie ma żadnych odczytów, a zamiast nich pojawia się szara linia oznaczająca brak danych, usuniętych przy zastosowaniu rosyjskiego programu WinArm32, używanego do prezentacji zapisów. Z takim samym zabiegiem mamy do czynienia w nagraniach CVR. Podczas alarmu TAWS nadawane są automatycznie komunikaty głosowe (np. Terrain Ahead, Pull Up). Ostatni z tych komunikatów w dostępnych nagraniach z kokpitu jest przerwany w pół słowa: Pull... chociaż system TAWS nie uległ awarii, ponieważ trzy sekundy później nagrał ostatni „fault.log”. Tak więc i ostrzeżenie „Pull Up” powinno się nagrać w całości.

Wycięte z rejestratorów i z nagrania z kokpitu pół sekundy znajduje się bezpośrednio po TAWS #38. Można zatem przypuszczać, że nastąpiło wówczas zdarzenie, które zostało zarejestrowane przez czarne skrzynki, rosyjską i polską, i było słyszalne w kabinie pilotów”.
O ile dr Nowaczyk ma rację, to już wiemy w takim razie, dlaczego rosyjski rejestrator parametryczny K3-63 musiał rozwiać się w niebyt, i dlaczego  nie mamy już polskiego rejestratora ATM ani jego oryginalnej karty pamięci.
Polski rejestrator ATM QAR 128 ENC (ENC, nawiasem mówiąc oznacza rejestrator w wersji encrypted, czyli kodowanej), został przewieziony do Warszawy w celu rozkodowania przez producenta, a następnie odesłany z powrotem do Rosji, razem z oryginalnym nośnikiem danych.

www.rp.pl/artykul/2,472324.html

Czy ktoś w Polsce zabezpieczył kopię pełnego zapisu ATM QAR, obejmującą także ostatnie pól sekundy?

Natomiast znajdujący się pod podłogą kabiny pasażerskiej rosyjski rejestrator szybkiego dostępu K3-63, klejnot techniki radzieckiej lat 60-tych, z powodu swojej przestarzałości niepodatny na fałszowanie - urządzenie elektromechaniczne, optyczny zapis danych na taśmie filmowej - rozwiał się w niebyt, pomimo opancerzonej obudowy.

Calkiem jak kokpit, który zdaniem MAK rozprysł się na tysiące szczątków, co wszakże nie przeszkodziło odzyskaniu bloków awioniki FMS i TAWS w stanie umożlwiającym odczyt danych przez amerykańskiego producenta. Ani munduru kpt. Protasiuka w jak najbardziej znośnym stanie. Ani części dokumentów samolotu, przechowywanych w kokpicie. Nota bene: Oczywiście, mundurowa marynarka kapitana Protasiuka mogła wisieć w schowku poza kabiną pilotów. Ale rodzina otrzymala  także jego mundurowe spodnie. Jest wysoce nieprawdopodobne, by w locie z prezydentem na pokładzie dowódca pilotował samolot w gaciach, a spodnie kazał odwiesić do szafki...



Backup komentarzy z salonu 24:

Dodaj do:Do obserwowanychDo lubczasopismaRSS komentarze
skomentuj skomentujKomentarze do notki23 |Zgłoś nadużycie
  • SW

    przerazajace!!! po 10 kwietnia 2010r. mamy do czynienia z nieustajacym sabotazem! pierwsze decyzje Parulskiego juz 10.04., ze zleca kacapom wykonanie "sekcji zwlok"...zatem juz zostala podjeta decyzja ...przez kogo???...ze trumny nie beda w Polsce otwarte i sekcje nie beda wykonane, nastepnym ciagiem sabotazu bylo wycofanie przez Sikorskiego noty napisanej przez rozgarnietego urzednika MSZ o ekstrytorialnosci miejsca katastrofy....moznaby w zasadzie juz sporzadzic dluga liste decyzji, ktore wpisuja sie w dezercje...ja sie pytam w jakim celu skoro w Smolensku doszlo do zwyklej katastrofy lotniczej...podobno...
    WAWA024351 | 11.04.2013 14:23zablokuj

  • K3-63

    Nie był specjalnie chroniony tak jak napisałeś. Co oczywiście nie zmienia faktu, że choćby przysłowiowa śrubka musiała zostać. Inaczej trzeba by przyjąć, że to nie była bomba konwencjonalna ale z antymaterii.
    RECMA923967 | 11.04.2013 14:31zablokuj

  • Wiarus tu jest troche informacji o identyfikacjach zalogi

    .Z.: - Podczas spisywania protokołów, kiedy odpowiadaliśmy na wiele różnego rodzaju pytań dotyczących naszych bliskich, ich znaków szczególnych i ubioru, Rosjanie mówili, że jeśli będzie zbieżność pewnych szczegółów, czyli gdy choć kilka podanych przez nas elementów będzie odpowiadało jakiemuś opisowi zwłok, wówczas zostaną nam one pokazane do identyfikacji. I w niektórych przypadkach rzeczywiście tak było. Natomiast w przypadku załogi rodzinom nikogo nie pokazano.

    Dlaczego?

    J.Z.: - Nie wiem, jak to było dokładnie w przypadku pozostałych członków załogi, ale w moim przypadku Rosjanie mówili wówczas, że nie można znaleźć ciała Artura. Że nasz opis i znaki szczególne nie wskazują na żadne ciało, które mogliby nam pokazać. Teraz zaś dowiadujemy się, że są zdjęcia Syna, czyli że można Go było zidentyfikować. Ponadto niedawno dostaliśmy informację, że kiedy Syn miał już na rękach założony różaniec, to jeszcze wówczas wykonywano jakieś badania, dlatego ten różaniec był ściągany.

    Jakiego rodzaju to były badania?

    J.Z.: - Wiem tylko, że pod sam koniec wykonywano jeszcze jakieś badania na Jego dłoniach. Niczego więcej się nie dowiedziałam. Teraz też widzę, że jest tutaj duża nieścisłość, ponieważ nie dali nam możliwości zobaczenia ciała Artura. Zostaliśmy więc oszukani. I dopiero teraz uświadamiam sobie, że musiał być z góry wydany zakaz pokazania nam - rodzinom pilotów - ich ciał. Także uniemożliwili mi wypełnienie mojej matczynej misji, z którą udałam się do Moskwy, czyli zidentyfikowania i pożegnania Syna. Teraz będę się do końca życia zastanawiać, dlaczego tak się właśnie stało, że nie pokazali nam naszych ukochanych? Dlaczego do końca ukrywali przed nami fakt, że mają ich ciała i że są one możliwe do zidentyfikowania? Będę się zastanawiała, jakie eksperymenty i badania na nich wykonywali i po co? Przecież trumny z ciałami pilotów wróciły do kraju ostatnie. Rosjanie mieli więc czas, by zrobić z nimi wszystko, co tylko chcieli.

    Dopiero po dwóch tygodniach Rosjanie podali, że zidentyfikowano ciała załogi.

    J.Z.: - Tak. Nagle, po dwóch tygodniach pojawiła się informacja, że znalazły się wszystkie ciała załogi! I to mnie bardzo zastanawia. Później powiedziano nam, że Syn był mocno poraniony i oblany płynem paliwowym.

    M.Z.: - A ja pytam, skąd w takim razie w kokpicie znalazło się paliwo - i to w dużych ilościach - i dlaczego w takim razie nie doszło do jego wybuchu? Dlaczego też samolot rozleciał się na taki maczek? Dla mnie to wygląda na jakąś ingerencję... Bo jeżeli się zostawia samolot w naprawie u Rosjan, mogą zrobić w tym czasie wszystko, co im się tylko podoba. A technika idzie w tej chwili tak do przodu, że podobne ingerencje są trudne do wykrycia. Tym bardziej że trzy dni wcześniej Tu-154M przyleciał do Smoleńska premier Donald Tusk i samolot stał tam na lotnisku.

    Emerytowany pilot wojskowy Nikołaj Łosiew, który jest właścicielem działki przylegającej do miejsca, gdzie doszło do katastrofy, i który był tam 20 minut po upadku samolotu, mówił, że w kabinie widział ciała pilotów przypięte pasami.

    M.Z.: - Nie tylko Łosiew o tym mówił. Podobnie zeznawali także inni świadkowie. Pytam więc, dlaczego do tej pory nie mamy badań z sekcji zwłok ani żadnego dokumentu potwierdzającego przyczynę zgonu naszego Syna? Dlaczego pozostałe rodziny załogi też nie mają takich dokumentów?!

    Pytała Pani w Moskwie o akt zgonu Syna?

    J.Z.: - Oczywiście. Zapytałam śledczego rosyjskiego, który prowadził przesłuchanie. On odpowiedział mi wówczas, że jeśli nie można zidentyfikować ciała, to nie podaje się, że zginął, tylko że zniknął. Twierdził on też, że w takiej sytuacji "zniknięcia" ofiary Rosja nie może wystawić nam aktu zgonu, tylko że będzie przeprowadzona jakaś procedura w Polsce i że dopiero w kraju wydadzą nam taki dokument.

    M.Z.: - Jednym słowem chodziło o to, by wprowadzić zamieszanie, żeby rodziny nie wiedziały, co się dzieje. By zamknąć im możliwość domagania się osobistej identyfikacji i zadawania dodatkowych pytań.

    J.Z.: - Jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. A mianowicie, w Moskwie rodziny zostały podzielone na cztery grupy, przy czym zarówno w pierwszej, jak i w drugiej grupie, które przesłuchiwano jako pierwsze, było 100 proc. rozpoznań ofiar, podczas gdy w trzeciej i czwartej już nie. Ja z synową znalazłam się w trzeciej grupie. Teraz wydaje mi się, że ten podział nie był przypadkowy. Dlaczego bowiem w pierwszych dwóch grupach udało się zidentyfikować wszystkich, a w kolejnych już nie? Tym bardziej że rodziny załogi znalazły się tylko w tych ostatnich grupach i - jak twierdzili Rosjanie - żadnego z pilotów nie udało się zidentyfikować.

    Co ostatecznie znalazło się w tym dokumencie?

    J.Z.: - Nic, co mogłoby nam wyjaśnić, w jaki sposób zginął nasz Syn. W akcie zgonu napisano jedynie, że zmarł 10 kwietnia na terenie okręgu smoleńskiego. Nie podano tam ani godziny zgonu, ani powodu śmierci. A przecież u niektórych pisano, że "zmarli na skutek mnogości obrażeń" itp. W przypadku naszego Syna nic takiego nie podano. Do tej pory nie widzieliśmy też protokołu sekcji zwłok, który obiecywał nam premier Tusk.

    W przypadku jednego z generałów w akcie zgonu wpisano czas śmierci na 8.50-9.00. To z kolei świadczy o tym, że zmarł on około 20 minut po katastrofie. Takie rzeczy powinny więc być szczególnie zbadane i udokumentowane. Zwłaszcza że ciała ewakuowano z wraku, według raportu MAK, dopiero po godz. 15.00.

    M.Z.: - To jest więc kolejny dowód na to, że Rosjanie coś ukrywają, w czym pomaga im także rząd.

    J.Z.: - Tego typu informacje, jakie zostały zawarte na aktach zgonu - a raczej ich brak - jedynie potwierdzają, że coś jest na rzeczy.

    Rosjanie oddali już wszystkie rzeczy Syna?

    J.Z.: - Nie. Synowa do tej pory nie dostała m.in. obrączki oraz sprzętu elektronicznego: komórki i laptopa, które znajdują się w posiadaniu ABW.

    Pozniej zdaje sie w raporcie MAK Rosjanie dokladnie opisaéli, ze np noga spoczywala tak a tak na pedale.

    Zastanawiam sie dlaczego do tej pory przetrzymuja te aparaty, komorki i laptopy.

    Masz jakis pomysl?

    http://www.blogpress.pl/node/7348
    GINI36427465 | 11.04.2013 14:37zablokuj

  • @recma- It ain't necessarily so




    It ain't necessarily so.

    http://ru.wikipedia.org/wiki/Бортовые_средства_объективного_контроля

    Zapis "optyczny" K3-63 to, nawiasem mowiąc, całkowicie mechaniczne drapanie rylcem po emulsji taśmy filmowej. Nie do sfałszowania.

    K3-63 jest eksploatacyjnym, trójkanałowym rejestratorem typu elektromechanicznego, zapisującym w sposób ciągły wysokość barometryczną lotu, prędkość przyrządową i przyspieszenia w osi pionowej samolotu. Urządzenie zamknięte jest w opancerzonej obudowie w kształcie prostopadłościanu o długości kilkudziesięciu centymetrów i wbudowane pod podłogą w kabinie pasażerskiej, w pobliżu środka ciężkości samolotu.Rejestrator włączany jest automatycznie podczas startu po oderwaniu się kół samolotu i wyłączany wraz z napięciem pokładowym. Zapis parametrów lotu odbywa się metodą optyczną na ok. 10 metrach perforowanej taśmy filmowej szerokości 36 mm wystarczającej na około 25 godzin lotu. Zapisana taśma nawijała się do opancerzonego zasobnika zapewniającego jej niezniszczalność w przypadku poważnej awarii samolotu. Przy zmianie przeciążenia o 0,2-0,3 g następuje automatyczne przełączenie prędkości zapisu na tzw. szybką rejestrację. Dane z rejestratora wykorzystywane są między innymi do wykonania szybkiej analizy parametrów lotu, kiedy nie ma dostępu do urządzeń umożliwiających analizę parametrów z systemu MSRP lub rejestratora ATM-QAR. Przez lata służyły głównie do oceny współczynników przeciążenia przy lądowaniu w celu wykrycia tzw. "twardych lądowań"[
    STARY WIARUS5244299 | 11.04.2013 14:44zablokuj

  • @gini

    mozna powiedziec, ze wszystko co spadlo w Smolensku kacapyn potraktowali jak lup wojenny...stad takie zbrodnicze zachowanie wobec cial pilotow
    WAWA024351 | 11.04.2013 14:47zablokuj

  • @gini - aparaty, komórki, laptopy

    Zastanawiam sie dlaczego do tej pory przetrzymuja te aparaty, komorki i laptopy.

    Zegary?


    text describing the image
    STARY WIARUS5244299 | 11.04.2013 14:49zablokuj

  • @Stary Wiarus

    Sejwuje te notke w pliku :))lacznie z komentarzami!

    zdaje sie,machloje przy zapisach to jest sedno i jestesmy bardzo blisko- szkoda, ze odzyskanie naszej wlasnosci- komputerow, komorek graniczy z cudem - jesli mowia otwarcie, ze nie oddadza wraku, to reszta juz zostala zutylizowana :(

    od poczatku uwazam, ze katastrofa wydarzyla sie znacznie wczesniej niz 8.41. Tak wiec slusznie mowisz "zegary"- moim zdaniem to slowo klucz
    LIKA2851552 | 11.04.2013 15:07zablokuj

  • @Stary Wiarus

    Zapis "optyczny" K3-63 to, nawiasem mowiąc, całkowicie mechaniczne drapanie rylcem po emulsji taśmy filmowej. Nie do sfałszowania.

    Naprawdę? 
    Nie można włożyć nowej taśmy, podłącyć rejestrator do źródła danych i wydrapać, co się chce?

    PS
    To archaiczny rejestrator. Nie używa się ich od lat. Jest prawdopodobne, że wcale nie było w nim taśmy. Zakładając, że sam rejestrator był. 
    WOJTEK24135508 | 11.04.2013 15:12

  • @Stary Wiarus

    http://www.podlaskibluszcz.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1010:20-bdow-w-ekspertyzie-abw-dotyczcych-telefonu-komorkowego-justyny-moniuszko-stewardesy-ktora-zgina-w-smoleskiej-katastrofie-&catid=42:polska&Itemid=95

    Wśród 20 "oczywistych omyłek" w prośbach o analizę słanych do biegłego ABW wymienia m.in. mylny zapis numeru karty telefonu komórkowego, nieprawidłowo podaną pojemność karty pamięci Micro SD, którą w piśmie do biegłego określono jako 2 GB, a w rzeczywistości jest to karta o pojemności 1 GB. Są tam też wymienione błędy, jak np. podanie na piśmie, że aparat komórkowy przekazano biegłemu wraz z baterią zasilającą, kiedy przekazano go bez baterii. Większość pomyłek w opisie telefonu komórkowego, do których ABW przyznała się półtora roku od ich popełnienia, dotyczy wielokrotnego podawania nieprawidłowych numerów seryjnych i symboli aparatu, baterii czy innego oprzyrządowania aparatów. Z informacji "Naszego Dziennika" wynika, że Justyna Moniuszko posiadała telefon komórkowy firmy Nokia z wbudowanym systemem GPS, natomiast w piśmie ABW znaleźć można jedynie wzmiankę, że badano aparat firmy Samsung.
    GINI36427465 | 11.04.2013 15:16zablokuj

  • @wojtek24

    "To archaiczny rejestrator. Nie używa się ich od lat. Jest prawdopodobne, że wcale nie było w nim taśmy. Zakładając, że sam rejestrator był. "

    Jeśli taśmę trzeba było wymieniać co 25h lotu, to nie ma co gdybać, albo to robiono, albo nie. Nie sądzisz, że komisarz Miller objawiłby miastu i światu o olewaniu tego rejestratora?
    KAJAPEK282898 | 11.04.2013 15:52zablokuj

  • @wojtek24 re: K3-63

    Standardowa awionika Tu-154M. K3-63 był prosty, skuteczny i bezawaryjny, więc myślę że był.
    Proponowana metoda fałszerstwa jest do dupy, bo na taśmie należałoby wiernie odtworzyć poprzedzające loty (pojemność taśmy 25 godzin lotu). Poza tym ekspertyza mechanoskopijna taśmy i oryginalnego rylca odróżni nowy zapis od starego, w przeciwieństwie do zapisów cyfrowych na nośnikach danych 

    A teraz spad. I tak bylem zbyt cierpliwy.
    STARY WIARUS5244299 | 11.04.2013 15:59zablokuj

  • @Stary Wiarus


    awarie-w-tupolewie-przed-katastrofa-pelna-tresc-referatu-mgr-inz-marka-dabrowskiego


    Zerknij tutaj bo nie wiem czy czytales tutaj sa ekspertyzy ATM moze cos z tego wydusisz.

    pozdrowka
    GINI36427465 | 11.04.2013 16:01zablokuj

  • Komentarz z lubczasopisma: ✈ Odloty

    @Stary Wiarus

    K3-63 rejestruje również przeciążenia. Na tą chwilę jest problem, co stało się ze silnikiem nr.2, którego zdjęcia spece od Millera nie udokumentowali fotograficznie.
    Był duży problem z kokpitem, teraz z silnikiem nr.2 który ponoć rozbił się drobny MAK, ciekawie czy od brzozy czy od " tnt" ?
    Być może dlatego ten rejestrator był najważniejszy.

    Pozdrawiam
    W KAPELUSZU PANAMA3605146 | 11.04.2013 16:12zablokuj

  • @SW

    "Calkiem jak kokpit, który zdaniem MAK rozprysł się na tysiące szczątków, co wszakże nie przeszkodziło odzyskaniu bloków awioniki FMS i TAWS w stanie umożlwiającym odczyt danych przez amerykańskiego producenta. Ani munduru kpt. Protasiuka w jak najbardziej znośnym stanie. Ani części dokumentów samolotu, przechowywanych w kokpicie. Nota bene: Oczywiście, mundurowa marynarka kapitana Protasiuka mogła wisieć w schowku poza kabiną pilotów. Ale rodzina otrzymala także jego mundurowe spodnie. Jest wysoce nieprawdopodobne, by w locie z prezydentem na pokładzie dowódca pilotował samolot w gaciach, a spodnie kazał odwiesić do szafki..."

    A jednak te rzeczy przetrwały katastrofę. Wrak kokpitu, jak wiemy ze zdjęć po katastrofie, ocalał prawie że w jednym kawałku (choć oddzielony od reszty samolotu).

    Ale obala to także całkowicie i bezapelacyjnie wszelkie tezy o wybuchu, a zatem o zamachu.

    Przypomnijmy też inne fakty:

    1) Wybuch na pokładzie samolotu musiałby spowodować, że szczątki aeroplanu rozleciałyby się koliście we wszystkich kierunkach i to w promieniu co najmniej kilometra, dziurawiąc wszystko na swojej drodze jak pociski. Tymczasem wszystkie szczątki samolotu były za brzozą, w pozycji sugerującej, że zboczyły trochę na lewo z planowanej przez pilotów trajektorii lotu, co jednoznacznie świadczy o katastrofie, nie o wybuchu.

    2) Szyby - jak sam Stary Wiarus zauważył - rozbijali dopiero Rosjanie na ziemi, już po katastrofie. Gdyby na pokładzie samolotu doszłoby do jakiegokolwiek wybuchu, to szyby, jako jedna z jego najdelikatniejszych części, rozleciałyby się na drobny mak.

    3) Mikrofon pracował przez cały czas, aż do zderzenia samolotu z ziemią. Mikrofon jest również jedną z najwrażliwszych części na pokładzie samolotu i gdyby doszło na jego pokładzie do jakiegokolwiek wybuchu, mikrofon przestałby działać. Tak stało się np. z samolotem Pan Am nad Lockerbie.

    4) Z rejestratora rozmów w kabinie słychać, że piloci aż do katastrofy - aż do zderzenia samolotu z ziemią, rozmawiali ze sobą, a pod koniec nawet krzyczeli. Gdy wybucha trotyl, to w promieniu 3 metrów od epicentrum wybuchu panuje temperatura 3300 stopni Celsjusza i ciśnienie większe niż 25 atmosfer technicznych (wiele GPa). Trudno, by człowiek poddany takiemu ciśnieniu i temperaturze wyższej, niż w piecu hutniczym, był w stanie cokolwiek powiedzieć, a co dopiero krzyknąć.

    5) Gdyby doszło do wybuchu, to nity nie latałyby po samolocie, tylko na zewnątrz jego, wbrew temu, co twierdzi Binienda.

    O wszystkich powyższych faktach, oraz o wielu innych, pisał już na łamach Kontratekstów wielokrotnie red. Krzysztof Łoziński, wieloletni nauczyciel fizyki, absolwent UW na kierunku fizyka.

    Powyższe fakty świadczą o tym, że do wybuchu nie doszło, bo gdyby do niego doszło, to piloci nie wydusiliby ani słowa, mikrofon i szyby by nie ocalały, a szczątki samolotu nie ułożyłyby się wszystkie idealnie za brzozą.

    Propagowanie wszelkich teorii o zamachu tylko kompromituje osoby, które to czynią.
    ZIGGYM64173 | 11.04.2013 18:50zablokuj

  • @Stary Wiarus

    Pół sekundy a sprawa Polska.
    MESZEK0995 | 11.04.2013 20:27zablokuj

  • @ZiggyM

    //1) Wybuch na pokładzie samolotu musiałby spowodować, że szczątki aeroplanu rozleciałyby się koliście we wszystkich kierunkach i to w promieniu co najmniej kilometra, dziurawiąc wszystko na swojej drodze jak pociski.//

    Nie. Ruch postępowy samolotu zachowany byłby w jakimś stopniu przez odłamki samolotu. Kształt pola impaktu szczątków przypominałby wydłużony owal lub jakąś jego część.

    //2) Szyby - jak sam Stary Wiarus zauważył - rozbijali dopiero Rosjanie na ziemi, już po katastrofie. Gdyby na pokładzie samolotu doszłoby do jakiegokolwiek wybuchu, to szyby, jako jedna z jego najdelikatniejszych części, rozleciałyby się na drobny mak.//

    Nie, a raczej niekoniecznie. Szyby lotnicze to tworzywo sztuczne, o wiele bardziej elastyczne i odporne na momenty zginające niż szkło mineralne. Jest doskonale możliwe, że część szyb pozostałaby nienaruszona po eksplozji, podczas gdy kadłub by uległ destrukcji. Poza tym nie wiemy JAKI odsetek szyb pozostał nienaruszony, ale te właśnie wymagały "wymiany".

    //3) Mikrofon pracował przez cały czas, aż do zderzenia samolotu z ziemią.//

    Czy to jest takie pewne?

    // Mikrofon jest również jedną z najwrażliwszych części na pokładzie samolotu i gdyby doszło na jego pokładzie do jakiegokolwiek wybuchu, mikrofon przestałby działać. Tak stało się np. z samolotem Pan Am nad Lockerbie.//

    Mikrofon nad Lockerbie przestał działać nie od eksplozji, tylko od gwałtownej dezintegracji kadłuba samolotu przy prędkosci ponad 900km na godzinę.

    //4) Z rejestratora rozmów w kabinie słychać, że piloci aż do katastrofy - aż do zderzenia samolotu z ziemią, rozmawiali ze sobą, a pod koniec nawet krzyczeli. Gdy wybucha trotyl, to w promieniu 3 metrów od epicentrum wybuchu panuje temperatura 3300 stopni Celsjusza i ciśnienie większe niż 25 atmosfer technicznych (wiele GPa).//

    Eksplozja wydarzyła się prawdopodobnie ponad 15m od kabiny pilotów, prawdopodobnie za dwoma przegrodami. To tak gwoli ścisłości.
    A piloci rozmawiali czy krzyczeli - owszem. Tylko w której wersji stenogramów (było ich kilka)? I w niektórych tak było, w innych nie.

    //5) Gdyby doszło do wybuchu, to nity nie latałyby po samolocie, tylko na zewnątrz jego, wbrew temu, co twierdzi Binienda.//
    Gdyby doszło do wybuchu w łączeniu skrzydła, albo w części ogonowej, albo w luku bagażowym, albo przy rejestratorze K3-63 w centropłacie, albo gdziekolwiek indziej niż w przedziale pasażerskim, to część nitów by przez ten przedział przeleciało.
    MUSTRUM83639 | 12.04.2013 13:50zablokuj

  • @Mustrum, @ ZiggiM Frozen Stress Photoelasticity

    Szyby kabiny pasażerskiej ze szkŻa organicznego (polimetaakrylan metylu), najczęściej klejone w conajmniej dwóch, czasami trzech warstwach z przekladką z przezroczystej folii, najczęściej mylaru (biaxially-oriented polyethylene terephthalate) mają zaskakująco dobre własności wytrzymałościowe, zwłaszcza na zginanie. Ww fragmentach kadłuba w Lockerbie znaleziono wiele nienaruszonych szyb. Wszystko zależy od miejsca eksplozji, dzialania faili uderzeniowej, lokalnych wartości ciśnienia. 

    A dlaczego trzeba bylo te szyby powybijać?
    Polaroskopia optyczna, drogi Ziggi, stara technika, przedwojenna jeszcze, dziś bardzo usprawniona przez analizę cyfroiwą obrazu.
    http://wtemaciemaci.salon24.pl/232370,lom-kontra-oszolom


    Wyguglaj sobie po kolei:

    Photoelastic Stress Analysis
    Large-field Transmission Polariscope
    Reflection Polariscope 
    Digital Imaging Equipment for Fringe Pattern Recording and Analysis
    Photoelastic Stress-Freezing
    3-D Frozen-Stress Photoelasticity




    text describing the image
    STARY WIARUS5244299 | 12.04.2013 14:55zablokuj

  • Wlasności wytrzymałościowe szyb kabiny pasażerskiej

    Tu jest specyfikacja materiałowa polimetaakrylanu metylu w arkuszach, z którego robi się klejone szyby do kabin samolotow pasażerskich.

    MIL-PRF-25690B, PERFORMANCE SPECIFICATION: PLASTIC, SHEETS, AND FORMED PARTS, MODIFIED ACRYLIC BASE, MONOLITHIC, CRACK PROPAGATION RESISTANT (29 JAN 1993) [SUPERSEDING MIL-P-25690A].

    This specification covers the requirements for two classes of transparent monolithic, modified, methyl methacrylate flat stretched sheets that may be formed into parts having superior crack propagation and craze resistance as a result of proper hot stretching 

    http://www.everyspec.com/MIL-PRF/MIL-PRF-010000-29999/MIL-PRF-25690B_32088/
    STARY WIARUS5244299 | 12.04.2013 15:31zablokuj

  • @Stary Wiarus

    Wielkie dzięki. Że też się Panu chciało. Ale Ziggy i tak wie swoje.
    MUSTRUM83639 | 13.04.2013 17:30zablokuj

  • @Mustrum - Filantropia

    Pan i ja już jesteśmy emigrantami na Zachodzie. Ziggy ma ambicję zamieszkania pewnego dnia w USA. Z pobudek filantropijnych oraz z pozycji doświadczonego emigranta, przybliżam mu myśl, że będzie to wymagało znacznie więcej pracy nad sobą, niż mu się to w Polsce wydaje.
    STARY WIARUS5244299 | 14.04.2013 04:50zablokuj

  • @Stary Wiarus

    Przeczytałem dzisiaj właśnie najlepsze podsumowanie IIIPRL u Matki Kurki. Myślałem, że będzie bardzo apropos Pana zabiegów wychowawczo-edukacyjnych wobec Ziggiego:
    //RPIII jest rajem dla miernot, które wskakują na podium, o ile potrafią pyskować do przyzwoitych i mądrzejszych od siebie, ku uciesze równie pospolitych jak pyskujący.//

    Sam artykuł o przodowniku pracy Pawce Mikołajewiczu Artymowiczu również jest bardzo ciekawy. Polecam.
    http://www.kontrowersje.net/artymowicz_privat_pilot_faa_bzdura_wysoko_kwalifikowany_pilot_wojskowy

    I trzecie spostrzeżenie jest takie, że ma Pan absolutnie rację twierdząc, iż //będzie to wymagało znacznie więcej pracy nad sobą, niż mu się to w Polsce wydaje//, czego Pawko Mikołajewicz jest dobitnym przykładem. Wyjechał lecz nie popracował, a efekt jest ewidentny.
    MUSTRUM83639 | 15.04.2013 08:56zablokuj

  • @Mustrum - Erratum link - Pawka i jego pierdopęd małej żeglugi napowietrznej

    Właściwy link:

    http://www.kontrowersje.net/artymowicz_privat_pilot_faa_bzdura_wysoko_kwalifikowany_pilot_wojskowy

    Paweł Mikołajewicz Artymowicz pilotuje pierdopęd z ograniczeniami rejestracyjnymi, wyprodukowany w formie zestawu części do montażu przez amatorów. Rejestracja C-GDOC, 

    Opis techniczny pierdopędu tutaj:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Van's_Aircraft_RV-6

    Rejestry lotnictwa cywilnego Kanady tutaj;
    http://wwwapps2.tc.gc.ca/Saf-Sec-Sur/2/ccarcs/aspscripts/en/quicksearch.asp

    text describing the image

    Wpływ tego pilotażu na kompetencje Pawla Mikołajewicza do oceniania przyczyn katastrof lotniczych samolotów pasażerskich jest mniej więcej taki sam, jaki moje amatorskie prawo jazdy na motocykl ma na moje kompetencje do oceny przyczyn wypadków drogowych z udziałem ciężkich ciężarówek i autobusów prowadzonych przez zawodowych kierowców.
    STARY WIARUS5244299 | 15.04.2013 12:54zablokuj

  • @Stary Wiarus

    Zdazylam!!Zaraz usuna pierdopeda)))
    GINI36427465 | 15.04.2013 12:57zablokuj