niedziela, 29 maja 2011

Noblesse oblige, redaktorze Janke



W wielkiej polityce nie ma przypadków, panie redaktorze.

Nie bez kozery zaproszono pana do Waszyngtonu. Nie bez powodu pozwolono panu zobaczyć, jak Biały Dom wygląda w środku. Nie bez przyczyny prezydent Stanów Zjednoczonych wybrał S24, a nie powiedzmy TVN24, by wyrazić nadzieje, jakie pokłada w polskich mediach społecznościowych. Nie dla zabawy prezydent podczas rozmowy z panem czytelną aluzją odniósł się so niedawnych doświadczeń blogerów Egiptu.

Teraz kolej na pana, bo myślę że korzystając z tych splendorów podjął pan pewne zobowiązanie moralne.

Takie mianowicie, by nie przeszkadzać blogerom S24 we wcielaniu w życie dokładnie tego, o czym mówił w wywiadzie z panem pan prezydent Obama, który zachęcał by Polacy korzystali z mediów społecznościowych, aby:

- organizować się;

- mobilizować się;

- zajmować się różnymi sprawami;

- bronić konkretnych spraw;

- działać szybko i elastycznie;

- kontrolować rządzących;

- rozliczać rządzących.

Czy w związku z tymi postulatami pana prezydenta USA byłby pan gotów zadbać, by blogerzy S24 mogli je realizować bez ryzyka tak pięknie w języku polskim zwanego "zrobienia im koło pióra" przez coraz bardziej znerwicowanych rządzących?

Bo widzi pan, panie redaktorze, z niejasnych powodów logowanie się do S24 przy użyciu sieci TOR, która stanowi światowy 'złoty standard' omijania list proskrypcyjnych, blokad, inwigilacji i cenzury, jest obecnie zakazane przez ustawienia serwera S24.


Oprogramowaniu TOR, dostępnemu stąd
http://www.torproject.org

w wielu wersjach językowych, w tym polskiej, codziennie zawierzają życie i wolność blogerzy z krajów, gdzie za krytykę rządu można zapłacić życiem lub wieloletnim więzieniem: Iranu, Birmy, Arabii Saudyjskiej, Chin.

Niech pan uszanuje nowo zdobytą międzynarodową reputację S24, i nie odpowiada, że w Polsce to przesada, bo w państwie miłości przecież nie ma potrzeby tak wyrafinowanej obrony przed IP tracking osób mających odmienne poglądy na życie niż władza.

Ja mam już swoje lata i na ten temat istnienia lub braku takiej potrzeby wiem swoje. Mieszkam w Australii z powodu swego czasu wyrażonej w specyficzny sposób miłości PRL do mnie jako obywatela. Dlatego w Australii, że był to punkt globu najbardziej geograficznie odległy od PRL w momencie wyrażenia mi tej tyleż desperackiej co nieodwzajemnionej miłości przez państwo.

Więc jak będzie ze zniesieniem zakazu łączenia się z S24 przez TOR, panie redaktorze?


Nie będziecie mogli robić zakupów na Piątej Alei

Przynajmniej do czasu, kiedy zmiana pokoleń i postęp cywilizacyjny pozwolą wam zrozumieć, dlaczego może istnieć państwo, którego głowa NIE MOŻE czegoś zrobić, choćby chciała, bo czuje się związana prawem tego państwa.

Prezydent Obama powiedział:

www.tvn24.pl/12691,1704715,0,1,bedziecie-mogli-robic-zakupy-na-piatej-alei,wiadomosc.html

- Problem leży w obecnie obowiązujących przepisach prawnych, które zawierają konkretne kryteria zniesienia obowiązku wizowego - chodzi o procent odmów wizowych. Polska się nie kwalifikuje, jeśli chodzi o wymogi tego przepisu, nie jestem w stanie nie uwzględnić tych przepisów.

No i to właśnie się wam nie mieści w głowie, bo waszym zdaniem powinno przecież być tak, że prezydent tupie, i niewygodny przepis, z którym prezydent się nie zgadza - znika. Przecież tak właśnie Lech Wałęsa zniósł obowiązek uzyskiwania wiz polskich przez obywateli USA - arbitralną, jednoosobową decyzją.

A tu tymczasem Obama nie chce tupnąć, choć co by mu szkodziło. Że Konstytucja USA nie pozwala prezydentowi USA na takie decyzje? My ze szwagrem nie takie Konstytucje żeśmy obchodzili, więc oni też mogą, śmierć frajerom!

Prezydent USA oświadczył jednak, że "wspiera projekt ustawy w Kongresie, który by te kryteria zmienił". Obama wyjaśnił, że chodzi o takie zmiany, które spowodują, że decydujący będzie nie procent odmów wiz, lecz procent nielegalnego wydłużenia pobytu w Stanach Zjednoczonych. - Oczekujemy, że jeśli ta zmiana się powiedzie, to będziemy mogli tę kwestię rozwiązać w sposób Polskę satysfakcjonujący i również zabezpieczający interes bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych - powiedział Obama. - Będziecie mogli robić zakupy na Piątej Alei i wszędzie indziej, jeśli chodzi o USA - zadeklarował amerykański prezydent.

Tu także nie cieszyłbym się na zapas. Po prostu już niedługo USA będą zdolne technicznie do prowadzenia pełnej odprawy wyjazdowej w czasie realnym. Przedtem, odprawy wyjazdowej przez wiele lat w ogóle nie było, a do dziś nie dopięto jej jeszcze na sto procent. Ale to już niedługo. Niebawem paluszki na czytnik przy wjeździe, paluszki na czytnik przy wyjeździe, 0,08 sekundy przetwarzania danych, i już wszystko wiadomo:

  • Jeżeli róznica pomiędzy datami wjazdu i wyjazdu leży w przedziale 1-90 dni, to wszystko w porządku - have a nice flight, sir;

  • Jeśli będzie wynosić >91 ale <365 dni - dziesięć lat zakazu wjazdu i doliczenie do odsetka Polaków, którzy nielegalnie przedłużyli pobyt w danym roku finansowym lub kalendarzowym - you can board now, sir;

  • Jeśli będzie wynosić >365 dni - kajdanki, pomarańczowa piżama, sąd, grzywna, krótka odsiadka, deportacja i dożywotni zakaz wjazdu -you are under arrest, sir.

Czy jesteście pewni, że jeśli Kongres ustali, że nie mają prawa do wjazdu bezwizowego kraje, w których ponad, powiedzmy, 3% ich obywateli podróżujących do USA nielegalnie przedłuża pobyt, to Polska spełni to wymaganie?

Bo wtedy nie będziecie już mieli argumentu, że Amerykanie z premedytacją zawyżają procent odmów dlatego, że lubią robić na złość Polakom, którzy przecież chcą pojechać do USA tylko na zakupy na Piątej Alei albo Rodeo Drive.

No a poza tym, ci Polacy, których stać na zakupy na Piątej Alei, od zawsze dostawali wizy bez kłopotu.

sobota, 28 maja 2011

Wywiad Obamy dla S24



Fakt, że Obama kazał prezydentowi Komorowskiemu poczekać, a sam podjechał do Marriotta, by tam udzielić nieprzewidzianego w żadnym programie wizyty wywiadu dla S24, ma swoją wagę dyplomatyczną, nad którą na miejscu ministra Radosława "Słońce" (l'etat, c'est moi) Sikorskiego poważnie bym się zastanowił.


Fakt, że Obama nie udzielił podczas wizyty wywiadu żadnym polskim mediom oficjalnym, ma swoją wagę dyplomatyczną, nad którą na miejscu ministra Radosława "Słońce" (l'etat, c'est moi) Sikorskiego poważnie bym się zastanowił.


Fakt, że Obama nie udzielił podczas obecnej podróży do Europy żadnego w ogóle wywiadu one-on-one, natomiast udzielił go polskiej platformie blogerskiej krytycznej wobec rządu, ma swoją wagę dyplomatyczną, nad którą na miejscu ministra Radosława "Słońce" (l'etat, c'est moi) Sikorskiego poważnie bym się zastanowił.


Fakt, że Obama odniósł się w wywiadzie do niedawnych doświadczeń blogerów Egiptu ma swoją wagę dyplomatyczną, nad którą na miejscu premiera Donalda Tuska poważnie bym się zastanowił, po uprzednim sprawdzeniu, co porabia obecnie Hosni Mubarak i jego najbliższa rodzina.


Na miejscu redaktora Jankego wiedziałbym także, że dyskretne poparcie amerykańskie dla krytycznych wobec rządu polskich mediów społecznościowych zobowiązuje. Na początek, warto by tak skonfigurować serwer S24 aby blogerzy mogli się logować do niego przez sieć TOR, uniemożliwiającą IP tracking indywidualnych blogerów. Teraz nie mogą. A następnie postawić mirror w Kalifornii, na serwerze, którego zabezpieczenia i routing opracują profesjonaliści, tak aby w razie czego nie było latwo odciąć dostępu. Po powołaniu się na Biały Dom, koszty prawdopodobnie nie byłyby problemem.


czwartek, 26 maja 2011

Szybki Ptak i Widok Świata ( ze Smoleńskiem włącznie)

Wszystkim którzy pocieszają się, że pan Antoni Macierewicz to wariat, który nie wie co mówi, dobrze radzę, by przestali się pocieszać, że z powszechnie znanych zdjęć satelitarnych miejsca katastrofy smoleńskiej wykonanych dla firmy Digital Globe przez satelitę Quick Bird 2 nic bezspornego nie wynika.

Ja naturalnie nie wiem, co pan Antoni mógł dostać do wglądu w USA, zgodnie ze swoimi uprawnieniami dostępu do materiałow niejawnych NATO, które uzyskał był jako szef SKW. Bo widzicie, Donaldzie Donaldowiczu, wyście mu wprawdzie te uprawnienia w Polsce cofnęli, ale to wcale niekoniecznie znaczy, że Amerykanie automatycznie zrobili to samo.

Ale za to wiem, że prywatna, komercjalna firma Digital Globe oprócz wprowadzonego na orbitę w 2001 roku Szybkiego Ptaka 2, ma jeszcze dwa satelity – WolrldView 1 i WorldView 2. Nas interesuje, co mógł ewentualnie zobaczyć WorldView 2. Widok Świata 2 jest o generację nowszy od Szybkiego Ptaka 2, został umieszczony an orbicie 8 października 2009 roku przez rakietę nośną Delta 7920-10C, startującą z bazy USAF w Vandenberg w Kalifornii.

WŚ2 ma na pokładzie kamerę elektrooptyczną o rozdzielczości 50cm i ośmiokanałowy skaner wielospektralny. Przedziały czułości skanera i kamery są tutaj:

http://www.digitalglobe.com/file.php/881/DigitalGlobe_Spectral_Response.pdf


O ile pan Antoni otrzymał w USA do wglądu smoleńskie zdjęcia z 10 kwietnia 2010 w rozdzielczości 50cm, oraz zdjęcia wielospektralne, to co najmniej cztery osoby w Polsce nie powinny się ani na chwilę rozstawać z paszportem, kluczykami od samochodu, rozkładem lotów z Okęcia i listą krajów, z którymi Polska nie podpisała
umowy o ekstradycji.


Powiem więcej, jeśli jakiś tajemniczy amerykański filantrop na przykład prywatnie zakupił w prywatnej firmie Digital Globe i prywatnie wręczył panu Antoniemu, powiedzmy na pamiątkę wspólnej prywatnej kolacji w Waszyngtonie, wykonane przez Widok Świata 2 zdjęcia smoleńskiego lotniska z 9, 10 i 11 kwietnia 2010 roku o specyfikacjach Natural Color 8-bit DRA 50cm oraz 8-band Bundle 16-bit, dołożył model cyfrowy ImageScape lotniska Smoleńsk Siewiernyj z okolicą i software do jego oglądania na dowolnym pececie i laptopie, a potem pożegnał się, zasalutował, strzepnął pyłek z klapy wyjściowego munduru i poszedł sobie - to co najmniej cztery osoby w Polsce powinny zacząć sypiać z nabitym naganem pod poduszką.

Aha, mówimy naturalnie o prywatnej i nieoficjalnej filantropii. Koła oficjalne USA od dawna mają znacznie lepsze oficjalne zdjęcia katastrofy, z satelitów o dwie generacje nowszych, o parametrach do których Ameryka się nigdy nikomu publicznie nie przyzna.

poniedziałek, 9 maja 2011

Nawet sny warto mieć ambitne

Warszawa, 27 maja 2011 roku.

Prezydent Barack Obama powoli podchodzi do mównicy. Wypełniona sala cichnie. Siedzący w pierwszym rzędzie prezydent i premier RP z przyjemnością myślą o wynikach jutrzejszych sondaży opinii publicznej, ustalonych przedwczoraj. Minister Sikorski uśmiecha się na wspomnienie pracy, jaką trzeba było włożyć, by przekonać Amerykanów, że warto, by prezydent osobiście przybył do Warszawy. Warto było. Minister przesyła dłonią dyskretny gest pozdrowienia w stronę ambasadora rosyjskiego - Rosjanie byli nad podziw pomocni. Ambasador także uśmiechnięty, przed samym spotkaniem przyszła pochwalna szyfrówka z Moskwy.

W reżyserce telewizyjnej i wozach transmisyjnych stojących na ulicy, na monitorach największych sieci telewizyjnych świata zapala się w rogu ekranów napis: "Warsaw, Poland – LIVE".

Nieoczekiwanie przygasają światła. Błysk niepokoju na twarzach ochrony, uspokajający gest Obamy. Prezydent nie patrzy na teleprompter, twarz bez uśmiechu ma zwróconą w stronę dygnitarzy w pierwszym rzędzie. W sali robi się cicho jak makiem zasiał.

Na ścianie za prezydentem pokazuje się projekcja czterech kolejnych zdjęć satelitarnych o nigdy przedtem nie widzianej publicznie rozdzielczości i ostrości.

Nienaruszony biało-czerwony kadłub, skrzydła i usterzenie odcinają się ostro od podmokłej ziemi pod Smoleńskiem. Na drugim zdjęciu – dwie żółte pneumatyczne pochylnie ewakuacyjne rozwijają się od dwojga drzwi na prawej burcie samolotu. Na trzecim, na pochylniach widać sylwetki ewakuujących się pasażerów. Minister Sikorski próbuje wstać. Lodowaty głos prezydenta USA: "Sit down!" Na ostatnim zdjęciu eksplozja roznosi w strzępy znaną wszystkim sylwetkę Tupolewa.

Światła na sali odzyskują pełną jasność. Otoczony tłumem ochroniarzy prezydent Obama bez słowa opuszcza salę. Stany Zjednoczone odzyskały inicjatywę strategiczną.


niedziela, 1 maja 2011

Eksport rewolucji


 "Przekonywał, że należy zablokować nadwyżki środków finansowych tym, którzy je mają, i skierować te pieniądze na tworzenie miejsc pracy. Jak mówił, należy wytłumaczyć tym, którzy pozornie by tracili, że w przeciwnym razie ich bogactwo zostanie pochłonięte przez rewolucję."

Wysłaliście Mędrca Europy, potomka cesarza Valensa, do Tunezji, żeby propagował komunizm wojenny z konfiskatą mienia prywatnego i straszył opornych Trybunałami Rewolucyjnymi? A myślalem, że już nic mnie nie zdziwi. Teraz wyślijcie go do Libii, tylko po starannym rozważeniu, na którą stronę frontu należy go skierować.
No i posłaliście go do islamskiej Tunezji z Matką Boską Częstochowską w klapie. To na pewno przełamie lody i wzmocni siłę argumentacji.  Proponuję Iran jako kolejny przystanek.