poniedziałek, 31 stycznia 2011

Zegarmistrz światła purpurowy

 

Ruchy buldogów pod dywanem?
 
Jutro, 1 lutego 2011 roku, Dimitrij Miedwiediew ma odsłonić pomnik Borysa Jelcyna. Ze wszystkich możliwych miejsc, ma go odsłonić wJekaterynburgu, dawniej Swierdłowsk, mieście znanym głównie z zamordowania tam17 lipca 1918 roku rodziny carskiej, od tego czasu stanowiącym symbol morderczego charakteru komunizmu.
 
Borys Jelcyn jest historycznie znany Polakom głównie z tego, że odegrał zasadniczą rolę w stłumieniu neobolszewickiego puczu Janajewa w sierpniu 1991 r., wydał 6 listopada 1991r. dekret prezydencki delegalizujący działalność Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego na terenie Federacji Rosyjskiej, podpisał w imieniu Rosji dnia 8 grudnia 1991 roku Traktat Białowieski, rozwiązujący Związek Radziecki, oraz przekazał Polsce 14 października 1992 roku kopie archiwalnych dokumentów ze słynnej "teczki nr 1", jednoznacznie potwierdzające, że mordu katyńskiego dokonali Rosjanie.
 
Tego samego 1 lutego 2011r. rozmowy na najwyższym szczeblu w Warszawie będzie prowadził Nikołaj Patruszew, sekretarz RadyBezpieczeństwa Rosji, były generał KGB, osobisty przyjaciel Władimira Putina jeszcze z czasów wspólnej służby w lenigradzkim KGB, szef FSB podczas prezydentury Putina, który w 2006 r. oskarżał polskie służby o aktywność przeciw Rosji.
 
Czy przyjeżdża z sugestią nie do odrzucenia, po której stronie nużno i nadastanąć towarzyszom polskim w sporze "ciwilików" Miedwiediewa z "siłowikami" Putina?
 
Stara anegdota z okresu Gomułki mówiła, że towarzysz Pierwszy Sekretarz jako hobby uprawiał z zamiłowaniem zegarmistrzostwo, w związku z czym regularnie jeździł do Moskwy po wskazówki. Od tego czasu pozycja międzynarodowa Rzeczypospolitej wydatnie się poprawiła. Nikt już nie musi nigdzie jeździć. Moskiewskie wskazówki w najlepszym gatunku Rosjanie dostarczają właściwym osobom do domu.

środa, 19 stycznia 2011

Ruski bardak plus ogólna niemożność

Ruski bardak plus ogólna niemożność


Niezależnie od tego, co konkretnie udaremniło odejście na drugi krąg z wysokości 100 metrów nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj[1], opublikowane obecnie rozmowy kontrolerów lotu sugerują, że sytuacja rozwijała się w ponadczasowej atmosferze ruskiego bardaku.

Personel na smoleńskiej wieży kontrolnej, czyli w rozlatującym się baraku, nic nie wie. Nie wie, czy '101' już wystartował z Warszawy, nie wie gdzie on jest, nie wie kiedy dokładnie ma przylecieć, i nie wie co mają z nim zrobić, jak już przyleci w okolicę. Pogodę sprawdzają dzwoniąc do kumpli na lotnisko Smoleńsk Jużnyj. Wytyczne od naczalstwa w Moskwie usiłują uzyskać przez telefon na krótko przed lądowaniem samolotu. Warunki i standardy pracy są zdecydowanie pszenno-buraczane, konwersacje suto okraszone jobem, matuszką i bladzią. Nie są pewni, czy komenda odejścia na drugi krąg po angielsku brzmi 'go around', czy 'go down'. O jakości sprzętu, jakiego używają, nic nie wiadomo.  W ramach transformacji ustrojowej, w 20 lat po rozwiązaniu ZSRR i zastąpieniu sierpa i młota orłem Romanowów nadal zwracają się do zwierzchników per "towarzyszu pułkowniku" i towarzyszu generale".

W to ruskie bagno, jak 
deus ex machina
, majestatycznie spływa z nieba śnieżnobiały Anioł Zachodu, Polish Air Force One, niosący na pokładzie głowę państwa polskiego i elitę narodu i znika we mgle, by już nigdy się nie wynurzyć. Ostatnie słowa pilotów i kontrolerów są dokladnie takie same, pansłowiańskie.

Żeby się nikomu w głowie nie przewróciło od konstatacji, że to barbarzyński ruski bardak winien, a myśmy są wyższa cywilizacja, niewinna jako ta lelija biała - nad Smoleńskiem zderzyły się dwa niżowe fronty: ruskiego bardaku i polskiej ogólnej niemożności.

Nikt w Polsce nie wiedział, w jakie warunki leci prezydent? 
Nikt się tym nie zainteresował? Nikt przedtem nie obejrzał tej 'wieży kontrolnej',  nie zapytał, kto będzie sprowadzał do lądowania samolot z prezydentem na pokładzie, nie porozmawiał z kontrolerami Plusninem i Ryżenką, by się zorientować w ich fachowości i znajomości językow obcych, nie umówił się, w jakim języku ma być prowadzona łączność radiowa, nie nalegał na obecność polskiego kontrolera w pomieszczeniu kontroli lotów? Nikt nie otworzył drzwi do obskurnej zielonej przyczepy zawierającej tragicznie przestarzałą aparaturę radarową? Nikogo nie ciekawiły światła toru podejścia przywiązane zardzewiałym drutem do nieheblowanych drągów, pozbawione wkładów odblaskowych i soczewek, a niewykluczone, że i żarówek?  Nikt nie zauważył, że solidne drzewa rosną przed samym pasem startowym, w miejscu kategorycznie zakazanym przez międzynarodowe normy określające minimalne parametry eksploatacyjne lotnisk?


Przecież, do cholery, nawet pobieżna inspekcja tego lotniska przez BOR z udziałem jakiegokolwiek cywilnego lub wojskowego fachowca od lotnisk musiałaby skończyć się kategoryczną rekomendacją, by prezydent RP udał się do Katynia pociągiem, autobusem, samochodem, furmanką, rowerem  albo pieszo - czymkolwiek, byle nie samolotem.




Czy w tej sytuacji ktoś jest w stanie racjonalnie objaśnić, dlaczego nadal pozostają na swoich stanowiskach minister spraw zagranicznych, minister obrony narodowej, szef BOR i dowódca specpułku lotnictwa transportowego - na początek? W każdym normalnym kraju ta katastrofa zrujnowałaby na zawsze karierę każdego wojskowego i cywila mającego cokolwiek wspólnego z organizacją ostatniego lotu prezydenta.



W sumie, róbta jak chceta. Jak chcecie, możecie się obrazić na cały świat, wycofać w głąb własnej jaźni, pisać wiersze i komponować rapsodie żałobne. Ale nie narzekajcie następnie, że perfidni cudzoziemcy nie chcą przyznać Polsce należnego jej prestiżu i miejsca w świecie, albo nie traktują Polaków z należytą atencją i respektem - Amerykanie opowiadaja Polish jokes, Niemcy szydzą z Polnische Wirtschaft, a Francuzi nie chcą wyrugować ze swego języka frazy'pijany jak Polak'.



Bo widzicie, PT Rodacy z Kraju, jak na opokę, przedmurze, kaganiec oświaty i forpocztę cywilizacji zachodniej  na przedpolach Dzikiego Wchodu, to państwo wasze wprost monumentalnie dało ciała.  NATO? Unia? Zaufany sojusznik Ameryki? Wolne żarty. Przy obecnych standardach funkcjonowania państwa mielibyście trudności w wywiązaniu się z obowiązków członka ECOWAS[2]


Jest wolność. Sami wybierzecie, co chcecie z nią robić. Jeśli taką macie ochotę, to tolerujcie dalej na najwyższych stanowiskach w państwie sprawców tego stanu rzeczy i dalej oglądajcie telewizję. Ale byście jutro nie mieli do mnie żalu, już dziś zawczasu informuję, że kiedy to wszystko zacznie się walić, ja będę prowadził energiczną działalność lobbingową przeciwko udzielaniu Polakom azylu gdziekolwiek. Udowodnię wtedy bez kłopotu, że Polska się wali na wasze własne, demokratycznie wyrażone życzenie.



[1] Osobiście obstawiam awarię w krytycznym momencie. Przypadkową, czy spowodowaną celowo - awaria, czy zamach? Dowiemy się za 50 lat, jak dobrze pójdzie. Jak przedtem Katyń, tak teraz Smoleńsk to najgłębsza tajemnica państwa rosyjskiego, nowy archiwalny 'pakiet numer jeden".

[2] Economic Community of West African States 


poniedziałek, 17 stycznia 2011

Wtedy to była luźna spekulacja, a teraz?

Parę miesięcy temu, mocno zdziwiony tym faktem, napisałem, że wsród resztek wraku zwalonego na kupę w 'obrysie' na lotnisku w Smoleńsku stoi niedbale oparty o szczątki wirnik pierwszego stopnia sprężarki lewego silnika Tupolewa, w stanie niedwuznacznie wskazującym, że ten wirnik się w momencie uderzenia o ziemię NIE OBRACAŁ ze swoją normalną nominalną prękością N1= 2700-3200 obr/min.

We wszystkich zachodnich badaniach wypadków lotniczych, stan łopatek wirników sprężarek i turbin silnika odrzutowego opisuje się jako podstawowe kryterium techniczne dla stwierdzenia, czy wirnik w momencie zderzenia z ziemią obracał się, czy też nie obracał, czyli tego, czy silnik w momencie zderzenia z ziemią działał, czy nie działał.
Obecnie, oficjalny raport MAK twierdzi, że wszystkie trzy silniki pracowały do końca, a pilot z nieznanego powodu nie zdolał odejść na drugi krąg z wysokości 100m, po komendzie "Odchodzimy". 


Może nie miał już wtedy ciągu?

 





piątek, 14 stycznia 2011

Maszyna czasu



"Choćby to było trudne, co jest zawsze nieuniknione, bo rzecz dotyczy życia ludzi, nie dopuścimy do pogorszenia naszych stosunków, które teraz się normalizują"
 

Siergiej Ławrow



Dobrze słyszycie. Nie dopuścimy do pogorszenia stosunków, nie bacząc na nieuniknione straty w ludziach. W sprawie stosunków Polski z Rosją Polacy nie mogą mieć nic do powiedzenia. Nie nużno i nie nada. Rozstrzygać będziemy zawsze my, jednak kurtuazyjnie zawiadamiać was będziemy o naszych decyzjach. Stosunki polsko-rosyjskie się normalizują. Wspólnie przezwyciężymy trudności powstale podczas pożałowania godnego epizodu 1989-2010.We właściwym czasie, spokojnie, godnie, stopniowo, bez pośpiechu, nasze wzajemne stosunki powinny osiągnąć stan całkowitej normalności. Wykorzystamy doświadczenia historyczne. Znormalizujemy najpierw do stanu sprzed 5 marca 1953 roku. Potem 1944. Następnie 1940. Potem kolejno 1863 i 1830, by wreszcie osiagnąc ideał roku 1795. Porządek zapanuje w Warszawie. A dla nieodpowiedzialnej garstki podżegaczy, zgromadzonej wokół wystrzępionego sztandaru tak zwanej suwerenności, mamy nasze stanowcze 'niet' i braterską przestrogę. Polacy, nie idźcie tą drogą.